Czy tanie państwo jest „byle jakie”?

Czy tanie państwo jest „byle jakie”?

Dodano:   /  Zmieniono: 

Autorytety medialne” to ludzie, którzy z pewnością siebie mówią byle co o byle czym, a ich wypowiedzi jako prawda absolutna trafiają na czołówki gazet i wiadomości telewizyjnych. Ostatnio dwa „autorytety medialne”: socjolog – dyrektor znanego ośrodka analitycznego, oraz ekonomista – wysoki urzędnik państwowy, orzekły, że tanie państwo to państwo byle jakie. Mocno powiedziane. Spójrzmy, jak w rzeczywistości wygląda związek między kosztami państwa a jakością jego usług.

Koszt utrzymania państwa można mierzyć udziałem jego bud żetu w dochodzie narodowym. Jakość państwa można mierzyć zaś przy zastosowaniu wskaźników opisujących poziom i zakres usług świadczonych przez nie obywatelom. Tak mierzony koszt państwa może wystąpić w przedziale od 0 proc. – tj. braku państwa, po 100 proc. – co jest bliskie sytuacji w Korei Północnej, gdzie państwo jest najdroższe. Zatem z każdego rozsądnego punktu widzenia jest granica, powyżej której państwo drogie jest złe.

Do państw bardzo dobrze zarządzanych zalicza się Singapur, Australię i Szwecję. W pierwszym udział budżetu państwa w PKB wyniósł poniżej 20 proc., w drugim – ok. 35 proc., a w trzecim – poniżej 50 proc. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza w Szwecji udział budżetu państwa w PKB został zredukowany o 18 pkt procentowych. Osiągnięto to, nie ograniczając zakresu ani jakości usług publicznych. To sektor prywatny, nie państwo, tworzy bogactwo w społeczeństwie. Nadmierne i niejasne obciążenia podatkowe niszczą przedsiębiorczość. Przyjmijmy, że koszt dobrze zarządzanego państwa może więc przyjąć wartości w przedziale od 35 do 50 proc. PKB. Teza, że państwo tanie jest „byle jakie”, jest zatem pozbawiona podstaw, bo w tych granicach koszt utrzymania państwa ma się nijak do jakości i poziomu świadczonych usług.

Czy państwo polskie jest tanie? Jego budżet mieści się raczej blisko górnej granicy widełek. Za te niebłahe pieniądze obywatele nabywają państwo byle jakie. „Autorytety medialne” mogą proponować poprawę publicznej oferty w zamian za podniesienie kosztów państwa, ale niesprawne instytucje państwa potrafią zmarnować każdą ilość środków. Racjonalnie postawiony problem to, jak za pomocą dostępnych w budżecie środków podnieść jakość usług publicznych. Nad tym jednak niewielu w Polsce się zastanawia. Nie widać takiego myślenia w programach partii politycznych, choć temu właśnie celowi ci „reprezentanci narodu” mają służyć. Z tego zaniedbania rozgrzeszają ich „autorytety medialne”, które mówią byle co na byle temat, byleby było „po linii i na bazie”, by użyć zwrotu z minionej epoki. ■

Więcej możesz przeczytać w 26/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.