Co łączy lemingi, małe gryzonie z tundry, i związkowców z fabryki silników samochodowych Fiat GM Powertrain w Bielsku-Białej?
Lemingi mają tę przypadłość, że zbliżając się do morza, nabierają pewności, że mogą je przepłynąć i znaleźć po drugiej stronie pożywienie. Rzucają się w wodę i, oczywiście, giną. Związkowcy "Solidarności" z bielskiego zakładu zachowują się tak samo. Gdy znaleźli się w pobliżu dużych pieniędzy, zaczęli wierzyć, że są w stanie wyrwać pokaźną ich część dla siebie, szantażując pracodawcę brakiem zgody na zmianę systemu pracy z pięciodniowego na sześciodniowy, wliczając soboty (z tym że pracowaliby w jednym tygodniu sześć dni, w innym - cztery; w okresie czteromiesięcznym czas pracy i tak wynosiłby 40 godzin tygodniowo). Rzucają się w wir obstrukcji i mogą "zginąć", pociągając za sobą ponad 1300 pracowników, bo nie ma sensu się łudzić, że dla Fiata i GM przeniesienie produkcji do Indii czy Brazylii byłoby zbyt wielkim problemem.
- Proponowany nowy system pracy działa już we Włoszech w fabryce Mirafiori, w zakładach Renault we Francji, BMW w Niemczech, w firmie Teksid Polska. Po jego wprowadzeniu mieliśmy otrzymać od akcjonariuszy Fiata 80 mln euro, by unowocześnić i rozszerzyć produkcję silników, wyprzedzając konkurentów. Dano nam gwarancję produkcji do 2015 r., z czym wiązałoby się zatrudnienie około 300 nowych osób - wyjaśnia Marek Stanclik, członek zarządu i dyrektor personalny w Fiat GM Powertrain Polska. O wspomniane etaty ubiegało się 3000 osób. Za to, że posad nie zdobyli i - być może - nie zdobędą, mogą podziękować "Solidarności" z Fiat GM Powertrain, która zmiany w systemie pracy, a za tym całą inwestycję, blokuje. - W przeprowadzonej przez nas ankiecie 93,2 proc. pracowników zakładu wypowiedziało się przeciwko nowemu systemowi. Za akcją protestacyjną było 98 proc. załogi, nowy system pracy poparło tylko 6,8 proc. - wyjawiła nam Wanda Stróżyk, szefowa zakładowej "Solidarności". Przedstawiciele Fiata uważają, że wiarygodność ankiety jest wątpliwa, bo nikt nie przedstawił im informacji na temat sposobu jej przeprowadzenia. Nieoficjalnie władze spółki twierdzą, że "S" zastrasza członków innych związków, skorych do ugody z pracodawcą, wyzywając ich od "komuchów" (sic!) i "zdrajców". Bowiem tylko "S" staje okoniem wobec zmian. OPZZ i Sierpień '80 podpisały porozumienie, a "Metalowcy" przystali na nie z pewnymi zastrzeżeniami.
- W ankiecie znalazło się pytanie, czy pracownicy chcą zarabiać o połowę więcej. I o to właśnie, a nie o wolne dni, walczy "Solidarność" - mówi Stanclik. - Najpierw rozmowy o podwyżkach, a potem o inwestycjach. Oni [właściciele fabryki] działają w specjalnej strefie ekonomicznej, nie płacą podatków, więc ich nie obchodzi, jaką ciężką pracę będziemy wykonywać - przyznaje Stróżyk.
Związki zawodowe na całym świecie usiłują "wydoić krowę", czyli wyszarpać od pracodawców, ile się da pieniędzy i wolnego czasu, ale tak, by jej przy tym nie zabić. "S" chyba zapomniała o tej regule; Stróżyk domaga się podwyższenia każdemu pracownikowi w zakładzie minimalnej płacy (dziś nominalnie wynosi ona 1146,79 zł, faktycznie jest wyższa) do 68 proc. średniego krajowego wynagrodzenia (obecnie 2380 zł), dwukrotnej podwyżki dodatków za pracę w nocy i przy bezpośredniej produkcji. Dyrekcja informuje, że na spełnienie tych żądań spółki po prostu nie stać. - W mojej opinii, wynik negocjacji z "Solidarnością" nie będzie pozytywny. Związkowcy nie są w stanie porozumieć się z nami - uważa Marek Ramczewski, rzecznik Fiat GM Powertrain.
Szczytem hipokryzji związkowców jest twierdzenie, że nowy system pracy będzie "antyrodzinny", skoro dziś wielu z pracowników i tak pracuje sześć dni w tygodniu, bo chcą w soboty dorobić w nadgodzinach (płatnych podwójnie). - Jeżeli będziemy mieli w każdym tygodniu inny wolny dzień, to zakłóca się cykl biologiczny człowieka. Bo człowiek jest tak skonstruowany, że musi odpoczywać w każdym tygodniu niezmiennie. Pojawiają się wtedy problemy ze snem i metabolizmem - z przekonaniem grzmi Rajmund Pollak, radny sejmiku śląskiego i wiceszef zakładowej "S". Wiadomo, jeśli Włosi zwiną fabrykę i przeniosą produkcję do innego kraju, to Pollak i setki "uszczęśliwionych" przez niego ludzi będą mieli na sen i trawienie tyle czasu, ile dusza zapragnie...
- Proponowany nowy system pracy działa już we Włoszech w fabryce Mirafiori, w zakładach Renault we Francji, BMW w Niemczech, w firmie Teksid Polska. Po jego wprowadzeniu mieliśmy otrzymać od akcjonariuszy Fiata 80 mln euro, by unowocześnić i rozszerzyć produkcję silników, wyprzedzając konkurentów. Dano nam gwarancję produkcji do 2015 r., z czym wiązałoby się zatrudnienie około 300 nowych osób - wyjaśnia Marek Stanclik, członek zarządu i dyrektor personalny w Fiat GM Powertrain Polska. O wspomniane etaty ubiegało się 3000 osób. Za to, że posad nie zdobyli i - być może - nie zdobędą, mogą podziękować "Solidarności" z Fiat GM Powertrain, która zmiany w systemie pracy, a za tym całą inwestycję, blokuje. - W przeprowadzonej przez nas ankiecie 93,2 proc. pracowników zakładu wypowiedziało się przeciwko nowemu systemowi. Za akcją protestacyjną było 98 proc. załogi, nowy system pracy poparło tylko 6,8 proc. - wyjawiła nam Wanda Stróżyk, szefowa zakładowej "Solidarności". Przedstawiciele Fiata uważają, że wiarygodność ankiety jest wątpliwa, bo nikt nie przedstawił im informacji na temat sposobu jej przeprowadzenia. Nieoficjalnie władze spółki twierdzą, że "S" zastrasza członków innych związków, skorych do ugody z pracodawcą, wyzywając ich od "komuchów" (sic!) i "zdrajców". Bowiem tylko "S" staje okoniem wobec zmian. OPZZ i Sierpień '80 podpisały porozumienie, a "Metalowcy" przystali na nie z pewnymi zastrzeżeniami.
- W ankiecie znalazło się pytanie, czy pracownicy chcą zarabiać o połowę więcej. I o to właśnie, a nie o wolne dni, walczy "Solidarność" - mówi Stanclik. - Najpierw rozmowy o podwyżkach, a potem o inwestycjach. Oni [właściciele fabryki] działają w specjalnej strefie ekonomicznej, nie płacą podatków, więc ich nie obchodzi, jaką ciężką pracę będziemy wykonywać - przyznaje Stróżyk.
Związki zawodowe na całym świecie usiłują "wydoić krowę", czyli wyszarpać od pracodawców, ile się da pieniędzy i wolnego czasu, ale tak, by jej przy tym nie zabić. "S" chyba zapomniała o tej regule; Stróżyk domaga się podwyższenia każdemu pracownikowi w zakładzie minimalnej płacy (dziś nominalnie wynosi ona 1146,79 zł, faktycznie jest wyższa) do 68 proc. średniego krajowego wynagrodzenia (obecnie 2380 zł), dwukrotnej podwyżki dodatków za pracę w nocy i przy bezpośredniej produkcji. Dyrekcja informuje, że na spełnienie tych żądań spółki po prostu nie stać. - W mojej opinii, wynik negocjacji z "Solidarnością" nie będzie pozytywny. Związkowcy nie są w stanie porozumieć się z nami - uważa Marek Ramczewski, rzecznik Fiat GM Powertrain.
Szczytem hipokryzji związkowców jest twierdzenie, że nowy system pracy będzie "antyrodzinny", skoro dziś wielu z pracowników i tak pracuje sześć dni w tygodniu, bo chcą w soboty dorobić w nadgodzinach (płatnych podwójnie). - Jeżeli będziemy mieli w każdym tygodniu inny wolny dzień, to zakłóca się cykl biologiczny człowieka. Bo człowiek jest tak skonstruowany, że musi odpoczywać w każdym tygodniu niezmiennie. Pojawiają się wtedy problemy ze snem i metabolizmem - z przekonaniem grzmi Rajmund Pollak, radny sejmiku śląskiego i wiceszef zakładowej "S". Wiadomo, jeśli Włosi zwiną fabrykę i przeniosą produkcję do innego kraju, to Pollak i setki "uszczęśliwionych" przez niego ludzi będą mieli na sen i trawienie tyle czasu, ile dusza zapragnie...
Więcej możesz przeczytać w 10/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.