Made in Ameryka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Konwencja Demokratów
Konwencja Demokratów Źródło: Newspix.pl / Van Tine Dennis
Nie mogę już czytać tego, co na temat kampanii prezydenckiej w USA wypisują polskie media. Postanowiłem więc pisać o tym sam. Napiszę, to przeczytam, przynajmniej będzie z sensem i ciekawe.

Choć do wyborów prezydenckich w USA jest jeszcze 4 miesiące, to szaleństwo już trwa, bo jak wszyscy zgodnie twierdzą, tegoroczna kampania to najbardziej ekscytujące wydarzenie ostatnich kilkudziesięciu lat.  Jest wszystko co publiczność kocha najbardziej - sex, krew, wielkie pieniądze, intrygi, skandale.  No i jest Trump - miliarder, gwiazda reality show, przedsiębiorca budowlany, który obalił wszystkie reguły gry i zapewnił sobie nominację Republikanów. Po drodze pokonał 16 konkurentów - gubernatorów, senatorów, w tym Jebba Busha, którego brat i ojciec byli już prezydentami. Wszyscy odpadli ośmieszeni i upokorzeni. Trump czeka teraz na Hillary Clinton, która po ciężkim biegu z przeszkodami, pokonała w prawyborach senatora Bernie Sandersa - najszczerszego socjalistę - takiego jak z naszej Partii Razem i uzyskała nominację Demokratów.

Zakończyła się więc faza eliminacji i przechodzimy do finałów. Po drodze potwierdziło się, że nie musimy mieć żadnych kompleksów bo:

  • Media kłamią i manipulują na potęgę. Ponieważ Ameryka jest wielka to i kłamstwa i manipulacje są większe. Tylko 12% ludzi mediów deklaruje się jako Republikanie, a aż 80% jako Demokraci. Nie dziwi więc, że główny nurt sprzyja Clinton. Na swój sposób media są jednak uczciwsze niż te w Polsce, bo większość komentatorów, publicystów w jasny sposób określa kogo popiera. Nikt niczego nie udaje. Też udawał nie będę - popieram Trumpa.
  • Kampania w USA jest dużo bardziej bezwzględna i brutalna, niż w Polsce. Opinie, zwroty jakie padają w mediach pod adresem kandydatów w wielu przypadkach określilibyśmy swojskim mianem rynsztoka. Pierwszy z brzegu przykład - Bill Maher prowadzący show w HBO o Trumpie: " Lubi się masturbować swymi małymi dłońmi, bo wtedy wydaje mu się, że ma dużego penisa".  Taki żarcik. Nikt się jednak śmiertelnie nie obraża, po sądach nie włóczy, w pompatyczno-patosowe tony nie wpada
  • Możemy zapomnieć o ekspertach, analitykach, wszelkiego rodzaju znawcach. Wydaje się, że wszyscy oni wstąpili do jakiejś międzynarodówki ludzi o nienormatywnej orientacji intelektualnej. Trumpowi na starcie dawali 1% szans na zdobycie nominacji Republikanów. Dziś "pomarańczowy Donald"  ma nie tylko ma nominację, ale prowadzi w sondażach przed "Szemraną Hillary" (Clinton). Jeśli ktoś ma  jakieś wątpliwości, co do kompetencji międzynarodówki ekspertów, niech sobie odświeży prognozy na temat wyborów w Polsce, referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, czy skutków polityki emigracyjnej w Europie, albo niby demokratycznych zrywów Arabskiej Wiosny Ludów w Libii, Egipcie, czy Syrii. Jeśli prognozy się nie sprawdzają, to znaczy, że eksperci są jeszcze mądrzejsi, a obywatele zgłupieli.
  • Do rządzenia, nawet tak wielkim krajem jak Stany Zjednoczone, nie potrzeba żadnych magicznych zdolności. Wystarczy jakaś doza wiedzy, inteligencji i zwykły zdrowy rozsądek. Dlatego też Amerykanie masowo popierają Trumpa. Zbudował wielką firmę, to poradzi sobie też z krajem. Co ma sobie myśleć zwykły Amerykanin, który słyszy jak po zamachu w Monachium sekretarz stanu John Kerry oświadcza, że znacznie większym zagrożeniem niż terroryzm jest klimatyzacja. Ja wiem co myśleć i pomyślałem  to samo, co po wypowiedziach ekspertki w CNN na temat NATO i Trumpa - jak Trump wygra, to USA nie obronią już Czechosłowacji.
  • Ameryka trzeźwieje i powoli uzmysławia sobie, że tak jak na rynkach finansowych, tak w polityce też może istnieć bańka spekulacyjna, że ma do czynienia z niczym nieograniczonym rozpasaniem. Oto Jebb Bush (zwany przez Trumpa Jebb "Niska Energia") wydał w czasie prawyborów 160 mln dolarów i pozyskał 3 delegatów. Trump wydał 55 mln własnych zaskórniaków i pozyskał ich ponad 1700. Demokraci szacują, że na kampanię Clinton zbiorą i wydadzą 2 mld dolarów. Póki co, w ciągu 2 miesięcy ubyło im 100 mln wyłożonych na ogłoszenia wymierzone przeciwko Trumpowi. A to dopiero początek. Ameryka jeszcze trzeźwa nie jest, więc może się okazać, że jeśli wygra Clinton, to w tej wielkiej demokracji w ciągu 36 lat, przez 28 będą rządziły tylko dwie rodziny - Bushów i Clintonów.

Finały zapowiadają się jeszcze ciekawiej. Trump jest agresywny, brutalny, grubiański, więc nie pominie żadnej okazji by zaatakować Hillary Clinton. Z pewnością powrócą wspomnienia o kłamstwach i seksualnych ekscesach jej męża, w tym o wycieczkach prywatnym jetem pedofila Epstaina na jego "wyspę orgii".

Sama Hillary zwana przez Trumpa "szemraną" nie może opędzić się od własnych kłopotów. Ledwo skończyło się śledztwo FBI dotyczące przetrzymywania przez nią, jako sekretarza stanu, na prywatnym serwerze, gdzieś w pakamerze swego domu tajnej korespondencji, a Wikileaks opublikowało ponad 20 tys maili z Narodowego Komitetu Demokratów. Nie dość, że hakerzy siedzieli na serwerach Demokratów przez ponad rok, to jeszcze okazało się, że Komitet, który miał być w prawyborach neutralny i nie faworyzować żadnego z kandydatów, wyraźnie wspierał Hilary Clinton. Zwolennicy Sandersa zawyli z oburzenia nawet w sensie dosłownym. Zostali oszukani, okazało się, że system prawyborów jest ustawiony przez partyjny establishment. Nominacji Hillary na konwencji  towarzyszyły więc demonstracje, wrzaski, gwizdy. Wybuczany został nawet sam Sanders nawołujący do poparcia Clinton. Konwencja Demokratów, która miała być pokazem siły i jedności okazała się także masówką protestacyjną. Sondaże wskazują, iż 40% zwolenników Sandersa nie zamierza głosować na Clinton. Demokratom wyrosło na lewym boku skrzydło skrajnych socjalistów, którzy zapowiadają kontynuowanie "rewolucji". Będzie więc się działo, o czym niewątpliwie doniosę.