Zacznijmy rozmawiać, pomieszajmy szyki politykom

Zacznijmy rozmawiać, pomieszajmy szyki politykom

Kordon policji przed Sejmem, 16 grudnia 2016r.
Kordon policji przed Sejmem, 16 grudnia 2016r. Źródło:Newspix.pl / PAWEL STEPNIEWSKI
Dodano:   /  Zmieniono: 
Budowa demokracji jest żmudna i czasochłonna. Po latach wojen i zniewolenia czasu PRL, w 1989 roku miło było pomyśleć, że oto nadeszła wolność i teraz będzie już tylko lepiej. Każda kolejna afera wydawała się ostatnia, FOZZ, Rywina, taśmowa, Amber Gold etc. – było ich niemało. Wszystkie tak naprawdę świadczyły o kondycji polskiego państwa.

Kolejne ekipy zdobywały władzę na dwa sposoby: podkreślając, że w kraju jest normalnie, a więc żyjmy sobie spokojnie i nie cudujmy („wybierzmy przyszłość” przed wyborami prezydenckimi w 1995 r., „schowaj babci dowód” w 2007 r., wyjątkowo paskudne hasło), albo wręcz przeciwnie - przepustką do zwycięstwa w wyborach były obietnice natychmiastowego puszczenia aferzystów w skarpetkach, co od razu miało poprawić los mieszkańców miast i wsi.

Cóż, tezy że w kraju jest idealnie, nie ma afer, a Unia Europejska jest jedną wielką rodziną, możemy włożyć między bajki. Z kolei obietnice natychmiastowego osadzenia złych ludzi w więzieniach są niemożliwe do zrealizowania. Czasami politycy idą na skróty (bardzo to lubią) uchwalając „ma być dobrze”. Do takich pseudo rozwiązań zaliczam na przykład podniesienie płacy minimalnej albo rozdawanie ludziom pieniędzy. Wiem że to miło mieć więcej grosza, ale jeśli jednocześnie w budżecie państwa będzie dziura, to nie wyniknie z tego nic dobrego. „Socjalizm każdemu równo nosa utrze. Bogatych zdusi jutro, a biednych pojutrze...” pisał Aleksander Fredro. Politycy są jednak wyluzowaną grupą. Jeśli problem ma się pojawić za kilka lat, to wielu z nich niespecjalnie on martwi.

Dużo trudniej jest wykonać żmudną pracę u podstaw i tworzyć sprawnie działające systemy. Czy to sprzyjające temu, aby ludzie się sami dorabiali, czy wyławiające aferzystów. Co nie znaczy, na szczęście, że się to w ogóle nie udaje. Moja krytyka nie dotyczy literalnie całej klasy politycznej.

Wracając do ostatnich wydarzeń w Sejmie: to kolejne odsłona tego samego problemu. , a w takiej grze niestety nie obejdzie się bez eskalacji. Trzeba tworzyć coraz to nowe i liczniejsze zastępy wrogów, zdrajców, już nawet nie tylko skłócając ze sobą Polaków, ale siejąc między nami nienawiść. Gdyby tylko zwolennicy poszczególnych partii zaczęli ze sobą rozmawiać... Spierać się, nawet kłócić, ale słuchać swoich argumentów i nie obrażać siebie nawzajem, ani nikogo innego, nawet liderów politycznych, bo to uniemożliwia dyskusję.

Wyobraźcie sobie taką scenę: przed Sejmem demonstracje pro- oraz antyrządowe, i oto ludzie z obu zaczynają ze sobą rozmawiać. Skąd przyjechaliście, jak żyjecie, co w ten sposób chcecie osiągnąć dla Polski, swoich małych ojczyzn i rodzin. Kto wie, do czego by to doprowadziło.

Wyobrażacie sobie miny polityków, tych zacietrzewionych, obserwujących z okien Parlamentu taką scenę? Co mieliby nam do powiedzenia?