Nasze dzieci w tornistrach noszą makulaturę, a nie wartościowe podręczniki. Są one drogie, a przy tym nienowoczesne i pełne błędów. A bez dobrych podręczników nie będziemy mieć dobrych szkół. Bez dobrych szkół nie wyjdziemy zaś z cywilizacyjnego zapóźnienia. „Wprost” przedstawia propozycję wyjścia z podręcznikowej matni. Uważamy, że uczniowie, podobnie jak studenci, powinni się uczyć od najlepszych. Proponujemy, by podręczniki napisały gwiazdy polskiej i światowej nauki.
Zdecydowana większość z blisko 1400 zaakceptowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej podręczników jest w najlepszym wypadku przeciętna; duża część z nich zawiera kompromitujące błędy. Takie jak podanie błędnych nazwy dzieł Mikołaja Kopernika czy zdefiniowanie menopauzy jako ostatniej miesiączki. Właśnie zła jakość podręczników jest jednym z głównych przyczyn fatalnej kondycji polskiego systemu edukacji. Tymczasem w okresie przedwojennym mieliśmy jedne z najlepszych podręczników w Europie, pisały je nasze naukowe sławy. Polskie podręczniki stawiano za wzór w Europie. Przedrukowywano je (legalnie i nielegalnie) w wielu krajach.
Przedwojenne polskie podręczniki dla szkół powszechnych były tłumaczone m.in. na język francuski, niemiecki i rosyjski. Sygnowane nazwiskami znamienitych profesorów podręczniki czytało się jak bestsellery. Pisali je najwybitniejsi polscy naukowcy. Na przykład Stefan Banach pisał podręczniki do algebry, Eugeniusz Romer do geografii, Adam Szelągowski i Władysław Konopczyński do historii, a Władysław Szafer do botaniki. Dla uczniów w gimnazjach czytanki przygotowywali najlepsi polscy pisarze, m.in. Stefan Żeromski, Zofia Nałkowska, Jan Parandowski, Kornel Makuszyński (wykonywali swoją pracę za darmo). Wszystko to poszło w niepamięć.
Więcej o tym, jak wyjść z podręcznikowego pata w poniedziałkowym wydaniu „Wprost"