Kryzys jest dopiero przed nami

Kryzys jest dopiero przed nami

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot.sxc.hu)
Peter Schiff, amerykański ekonomista, przewidział obecny kryzys już w 2006 roku. Teraz głosi zapaść ekonomiczną spowodowaną inflacją.
WPROST: Prof. Gary Becker stwierdził na łamach „Wprost", że kryzys się skończył. Dlaczego jednak niewielu podziela jego optymizm, co było widać choćby na forum ekonomicznym w Krynicy?
Peter Schiff: Co z tego, że gospodarka trochę rośnie. Kto powiedział, że będzie rosnąć nadal? Jeśli Becker ogłasza koniec kryzysu, to znaczy, że nie rozumie tego, co się dzieje. Jeśli widzi dziś postęp, to znaczy, że nie powinien się wypowiadać. Gdyby rozumiał dzisiejszą gospodarkę, przewidziałby wcześniej, do czego dojdzie, tak jak ja to przewidziałem. A on kryzysem był zaskoczony. Dziś jestem przekonany, że kryzys w Ameryce, bo odnoszę się przede wszystkim do USA, nie jest za nami, ale przed nami.
To może jesteśmy w trakcie jakiegoś etapu kryzysu?
Nie chodzi nawet o fazy czy etapy. Chodzi o to, że w konsekwencji złej polityki, a w szczególności sztucznych stymulacji gospodarki na niewyobrażalną skalę, zamiast pozbyć się problemów, wpadniemy w jeszcze większe. Najgorszym momentem kryzysu będzie chwila, gdy porzucimy sztuczną stymulację i pozwolimy rynkowi funkcjonować samemu. Wtedy wydarzą się rzeczy najgorsze.
Przewidział pan kryzys finansowy, a teraz głosi zapaść ekonomiczną spowodowaną inflacją. Kiedy to nastąpi?
Niedługo. Największym problemem Ameryki będzie kryzys dolara. I może się to stać w roku 2010, 2011. Na pewno to kwestia bliskiej przyszłości, nie dalekiej.
Straszy więc pan powrotem wielkiej depresji z lat 30. Ale wtedy amerykański PKB spadł prawie o 25 proc., podczas gdy teraz spadek nie sięgnął nawet 10 proc.
- Myślę, że taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny, jeśli rząd będzie powtarzał swoje błędy. Sytuacja może być nawet gorsza. Mówię oczywiście o USA, bo globalna gospodarka nie jest aż tak zepsuta jak amerykańska. Nasza sytuacja jest wyjątkowa z powodu długu, który kumulowaliśmy, i z powodu transformacji, jaką nasza gospodarka ostatnio przeszła. Nie mamy żadnej biblii ekonomicznej, do której moglibyśmy się odwołać, umiemy tylko pompować pieniądze w system. Ale te pieniądze się kończą, musimy je pożyczać. Im więcej pożyczamy, tym bardziej stajemy się zależni.

Więcej czytaj w tygodniku Wprost