"Schetyna nie zaszkodzi Tuskowi – finansowy Smoleńsk tak"

"Schetyna nie zaszkodzi Tuskowi – finansowy Smoleńsk tak"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk i Grzegorz Schetyna (fot. FORUM)
- Skończonym głupcem byłby ten, kto teraz dążyłby do jakichkolwiek nacisków na premiera. Nawet jeśli znaczy tyle, co Grzegorz Schetyna – mówi o sytuacji w Platformie politolog z UW dr Wojciech Jabłoński.
Jakub Czermiński, Wprost24: Grzegorz Schetyna wytykający rządowi brak refleksu to autentyczne tarcia w PO czy pozorowana gra?

Dr Wojciech Jabłoński: To najgorszy czas na jakiekolwiek autentyczne konflikty. Partia rządząca nie powinna mówić wieloma głosami w roku wyborczym. Może to wypadek przy pracy.

Marszałek Sejmu swoje słowa kilkakrotnie powtórzył.

Dziwne. Facet, który jest drugą osobą w państwie, któremu premier załatwił miękkie lądowanie po aferze hazardowej, teraz narzeka. To irracjonalne.

Tusk pomógł Schetynie wylądować, ale najpierw go z rządu wyrzucił…

Przesunął, nie wyrzucił. A z czysto wizerunkowego punktu widzenia powinien wyrzucić. Nazwałbym to jednak miękkim lądowaniem. Inna rzecz, że teraz argumentacja Schetyny jest nieco mętna. Trudno zrozumieć, o co mu chodzi.

Moja egzegeza brzmi tak: wizerunek Polski zostałby nadszarpnięty mniej, gdyby w dniu prezentacji MAK do światowych mediów trafiło polskie stanowisko i polskie materiały multimedialne.

Tak, ale nie sądzę, aby stało się to powodem do narastania w PO opozycji przeciwko Tuskowi. O żadnym konflikcie Schetyna-Tusk nie może być mowy. Politycy znają się nie od dziś, znają też swoją czysto polityczną wartość dla Platformy.

Strategia "jednej pięści" wciąż obowiązuje?

Myślę, że tak. Gdyby można było mówić o jakichkolwiek przetasowaniach czy walkach na szczycie PO, to nastąpi to najwcześniej po wyborach. Wtedy być może ujawni się autentyczny konflikt w Platformie.

Komu w PO może zależeć na podważaniu pozycji Tuska?

Skończonym głupcem byłby ten, kto teraz dążyłby do jakichkolwiek nacisków na premiera. Nawet jeśli znaczy tyle, co Grzegorz Schetyna. Taki człowiek dowiódłby, że lata, które spędził w polityce niczego go nie nauczyły. Wybory to czas, gdy partia mówi jednym głosem.

Partia tak, ale działacze nie. PO układa listy wyborcze i to generuje konflikty.

Ale kto ma większy wpływ na kształt list - marszałek Sejmu czy szef partii?

Ten marszałek był kiedyś sekretarzem generalnym. Może tęskni za realną władzą?

Konflikt generowany przez tę tęsknotę może Platformie odebrać 4-5 procent poparcia. Wątpię, czy tego chce Schetyna.

A może po prostu zarzut o "braku refleksu" to odprysk walki Schetyny o zapewnienie swoim ludziom dobrych miejsc na listach.

Być może, ale nawet gdyby - to co ma do zaoferowania Schetyna, poza tym, że jeszcze ma pewne wpływy w partii?

Gdyby Schetyna stracił fotel marszałka, to ludzie, którzy dziś mu sprzyjają, poszukaliby sobie nowego protektora w PO?

Tak. Schetyna nie ma pola manewru. Na jego miejscu przeczekałbym na stanowisku marszałka Sejmu i walczył o jakieś nowe rozdanie po wyborach.

Zdaniem części komentatorów, Schetyna nie czeka i już zaczął grę o przyszłe premierostwo.

Ludzie mierzą swoje kandydatury na premiera wielkością partyjnych wpływów, a nie autentycznych zdolności. Większość parlamentarzystów nosi buławę premiera w plecaku. Tylko co z tego? O stanowisku premiera można mówić po wyborach. Okres przedwyborczy to najmniej odpowiedni moment na akcentowanie sporu na forum publicznym.

Bo?

Opinia publiczna chce widzieć partię jako całość, jako pięść.

Donald Tusk publicznie Grzegorzowi Schetynie nie odpowiedział. Czemu?

Nie chce chyba wchodzić w rolę drugiej ważnej osoby w partii, która o tym rzekomym problemie rozmawia przez media.

Tymczasem wiceprzewodnicząca PO Hanna Gronkiewicz-Waltz skrytykowała Schetynę publicznie, i nie była w tej krytyce odosobniona.

Może więc to medialne jęczenie Schetyny było balonem próbnym. Jeśli teraz prominentni działacze partyjni niejako w zastępstwie Tuska uciszają Schetynę, to nawet jeśli chodzi tu o miejsca na listach wyborczych dla ludzi Schetyny, marszałek Sejmu otrzymał wyraźny sygnał, że powinien skończyć temat.

Rząd krytykuje też Jarosław Gowin, m.in. za marne tempo reform. Może frakcja Schetyna-Gowin próbuje mieć większy wpływ na to, co dzieje się na Platformie?

Jeśli ktokolwiek w PO - obok Schetyny - stosuje praktykę dyskutowania o sprawach partyjnych w mediach, to skazuje partię na mniejsze poparcie. Nie wiem, czy to jakaś koalicja ze Schetyną, czy przeciąganie liny do własnego obozu. Ale to kretynizm. Panowie powinni powiedzieć Tuskowi otwarcie, o co im chodzi, ale na osobności, nie przez media.

Jak pan reaguje na nazwisko Grabarczyk? Nie pytam o kolej, a o jego pozycję w partii. Wydaje mi się, że fenomen Cezarego Grabarczyka jest dla opinii publicznej niezrozumiały.

Absolutnie zrozumiały. Schetyna też powinien swego czasu stracić wszelkie wpływy w PO. Grabarczyk jest tak mało zdolny, że aż tak bardzo silny w PO. Człowiek nie do ruszenia.

Jak to? Mówił pan, że w razie czego Schetynę wyrzucić można. Czym się różni Cezary od Grzegorza?

Może przyjaźń Tuska z Grabarczykiem jest mniej szorstka niż ze Schetyną.

I tylko z powodu przyjaźni premier ryzykowałby spadek poparcia?

Tak. To nie pierwsze nierozważne posunięcie w polityce personalnej tego rządu. Spójrzmy, co działo się wokół ministerstwa sprawiedliwości.

Jest analogia między dzisiejszą sytuacją PO, a niegdysiejszą SLD? Tusk skończy jak Miller?

Być może, ale nie zdecydują o tym jeszcze te wybory. Sytuacja jest podobna o tyle, że w otoczeniu premiera kręcą się i jego przyjaciele, i ludzie mocni w partii. Kompetencje mają znaczenie drugorzędne. To podobny styl rządzenia i sposób prowadzenia polityki personalnej jaką prowadziły wszystkie partie, które rządziły w Polsce.

Jeśli coś mogłoby zaszkodzić dziś Tuskowi, to jedynie afera na szczytach władzy większa od afery hazardowej, coś na kształt afery Rywina. Albo - bo Polacy patrzą na to przez pryzmat własnych portfeli - gdyby zdarzył się finansowy Smoleńsk.

Tusk słabnie?

Jeśli będą się pojawiać próby kontestowania jego stanowiska przez prominentnych działaczy partyjnych, jeśli pojawią się nowi opozycjoniści, dawniej zaprzyjaźnieni z ludźmi PO, jak Leszek Balcerowicz i jeśli to wszystko nałoży się na pogarszającą się sytuację gospodarczą, to Tusk będzie miał bardzo duży problem. Przed Tuskiem bardzo ważny egzamin, wybory. Widać, że partia na te wybory nie ma jeszcze przemyślanych strategii działania, łącznie ze strategią personalną.

W pańskiej wyliczance nie pojawia się słowo Smoleńsk.

Smoleńsk Tuskowi nie zaszkodzi. To temat, który jest po prostu źle rozgrywany przez opozycję, zbyt histerycznie.