Seks jako śmiertelna choroba

Seks jako śmiertelna choroba

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ilustracja: Arobal
Uczą , że seks przedmałżeński jest tak samo zły jak hazard i używki. Ponad setka nauczycieli od trzech lat wprowadza w polskich szkołach seksualną rewolucję rodem z najbardziej z konserwatywnego stanu USA.
Prezerwatywa to rosyjska ruletka, w 20 proc. przypadków nie chroni przed AIDS - to ulubione powiedzenie jednej z liderek tej rewolucji, Ewy Szałkowskiej-West. Lubi też powtarzać, że na młodego człowieka czyha sporo niebezpieczeństw. – Alkohol, narkotyki, ale przede wszystkim wczesna inicjacja. Na ten temat Szałkowska-West, psycholog i założycielka fundacji Wiedzieć Jak, ma ugruntowane zdanie. – Jak młody człowiek idzie w seks, to wszystko inne idzie w odstawkę. Bo to jest bardzo intensywne przeżycie, można się od niego uzależnić. Więc gdy ktoś mówi, że młodzież powinna czerpać przyjemność z seksu, odpowiada, że jest wręcz przeciwnie: czerpanie przyjemności z seksu jest zgubne.

Pomysł przeszczepienia  rewolucji pojawił się wraz z przybyciem na konferencję poświęconą seksualności młodzieży Gail Dignam, amerykańskiej aktywistki pro-life, która za rządów republikanów wdrażała w szkołach w Luizjanie program „Wychowanie do abstynencji". Ewa Szałkowska-West postanowiła  wprowadzić podobny program w łódzkich szkołach. Jak twierdziła wyniki w szkołach w Luizjanie były bardzo budujące; liczba nastoletnich uczniów  odejmujących życie seksualne miała zmniejszyć się w latach 1990-2002 aż o 15 proc. Pedagodzy uczestniczący w warsztatach zorganizowanych przez fundację Wiedzieć Jak, wspieraną finansowo przez łódzki urząd miejski, usłyszeli, że idealnie byłoby, gdyby program kończył się ślubowaniem uczniów, iż będą żyć w cnocie.

Czy rewolucja seksualna rodem z Iluzjany powiodła się nad Wisłą? Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 30 maja