Internauci obalą Putina?

Internauci obalą Putina?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władimir Putin (fot. EPA/ALEXEY DRUGINYN / RIA NOVOSTI/PAP) 
– W dłuższej perspektywie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dla Rosji jest przegrupowanie rządzącej elity i dokooptowanie do niej niektórych przedstawicieli dzisiejszej opozycji. Należy jednak brać również pod uwagę wariant, w którym do rządzącej elity dokooptowane zostaną siły nacjonalistyczne. Nie jest więc przesądzone, że Rosja skazana jest na szybką demokratyzację – ostrzega w przeddzień wyborów prezydenckich w Rosji Jadwiga Rogoża z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Izabela Smolińska, Wprost.pl: Co takiego wydarzyło się w Rosji, że część obywateli wyszła na ulice protestując przeciwko władzy?

Jadwiga Rogoża: Główną zmianą jest ewolucja, którą w ostatniej dekadzie przeszło rosyjskie społeczeństwo - tymczasem obóz władzy pozostał praktycznie niezmienny. W Rosji wykształciła się klasa średnia, która różni się od innych grup społecznych tym, że swój dobrobyt zawdzięcza nie tyle państwu, co własnej inicjatywie, aktywności i kreatywności. Grupę tę cechuje krytyczne myślenie o sytuacji społeczno-politycznej, o polityce władz. Ci ludzie od dawna mieli poczucie, że ich interesy wchodzą w coraz większą kolizję z interesami władz, a państwo z rozbudowanymi regulacjami, biurokracją i powszechną korupcją ogranicza ich szanse na dalszy rozwój. To różni klasę średnią od innych grup społecznych - w tym pracowników rozbudowanej sfery budżetowej, którzy są zapleczem społecznym władzy, bo postrzegają to państwo jako dobroczyńcę i obrońcę. Władza podnosi im emerytury i pensje, wydziela z budżetu zapomogi socjalne, a w zamian liczy na wdzięczność m.in. w postaci poparcia wyborczego. To jest pewien paradoks, bo klasa średnia wykształciła się właśnie za czasów Władimira Putina - wzbogaciła się na boomie surowcowym i ekonomicznym, zyskała na stabilizacji, którą uosabiał prezydent, a potem szef rządu. Jednak teraz klasa średnia chce się dalej rozwijać i domaga się większych swobód ekonomicznych.

Czy to Władimir Putin hamuje ten rozwój?

Putin uosabia taki model państwa, w którym państwo jest kontrolerem i regulatorem, odgórnie rozdzielającym zasoby. W jego wizji państwo ma być i motorem modernizacji i dysponentem zasobów, w tym też budżetowych, i moderatorem działalności obywatelskiej oraz społecznej.

To jest wizja gospodarki centralnie planowanej?

Tak, ale w bardziej nowoczesnym wydaniu - bo nie jest to gospodarka socjalistyczna. Natomiast jest to postsowiecka wizja gospodarki ściśle kontrolowanej przez władzę - władza i własność są tu nierozerwalnie związane. Nie ma natomiast dobrych warunków do rozwijania inicjatywy prywatnej niekontrolowanej przez państwo. W odróżnieniu od gospodarek świata zachodniego, sektor małych i średnich przedsiębiorstw w Rosji wytwarza bardzo niewielki procent PKB (15-20 proc.).

Czy możemy zatem mówić, że manifestacje są przejawem kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego? Rosjanie dorastają do demokracji?

Wraz z rozwojem internetu, który stał się alternatywnym źródłem informacji wobec kontrolowanej przez władze telewizji i prasy, w społeczeństwie zaczęła szerzyć się świadomość, że władza jest skorumpowana, że blokuje rozwój gospodarki, zwłaszcza inicjatyw prywatnych, że narusza prawa obywatelskie. Internet, z którego dzisiaj codziennie korzysta 40 proc. Rosjan, spowodował rewolucję w rosyjskiej świadomości. Dlatego właśnie protesty, które obserwujemy na ulicach rosyjskich miast, nie są tylko krótkotrwałym przejawem frustracji - to symptom zmian społecznych. Zmieniła się świadomość najbardziej aktywnej części społeczeństwa, która zaczęła odczuwać, że obecny model państwa nie sprzyja ich interesom. Klasa średnia chce poluzowania gorsetu ograniczeń państwowych.

Czyli Putina i jego systemu ma dość klasa średnia?

To nie jest tylko klasa średnia - zresztą, to jest trochę umowa kategoria, bo tworzy się ją na podstawie innych kryteriów ekonomicznych niż na Zachodzie. Szacuje się, że klasa średnia stanowi w Rosji między 10 a 30 proc. społeczeństwa. W ogólnym zarysie jest to grupa, która „przerosła" Putina, wyemancypowała się i chce zmian w modelu rozwoju Rosji. Kolejną grupą, którą można zaliczyć do oponentów władzy, jest grupa, która w znacznym stopniu pokrywa się z klasą średnią - użytkownicy internetu. To jest spora grupa społeczna, obejmująca ok. 40 proc. społeczeństwa, więc nawet jeśli nie jest to masa krytyczna, na pewno jest to znacząca część społeczeństwa, a przy tym najbardziej wykształcona, mobilna i kreatywna.

Internet stworzył w Rosji społeczeństwo obywatelskie?
 
Klasa średnia zaczęła mieć ambicje posiadania własnej reprezentacji polityczno-społecznej. Nie chce być traktowana jako wyborcza „masa" manipulowana przez władze. Ta grupa skrajnie negatywnie reaguje na sposób komunikowania się i podejmowania decyzji przez rządzących – odgórny, arogancki, bez pozorów konsultacji ze społeczeństwem. To niezadowolenie narastało już od lat. Katalizatorem stały się wybory parlamentarne i ogłoszenie decyzji o planach powrotu Władimira Putina na Kreml.

Protestujący nie mają jednak chyba złudzeń co do tego, kto wygra wybory. Putin wróci na Kreml - i co wtedy zrobią jego przeciwnicy?

Wybory stanowią naturalny czynnik mobilizujący „niezadowolonych". Ale niezadowolenie to nie wynika wyłącznie z chwilowego nastroju, tylko z odmienności interesów władz i dużej grupy społecznej. Nawet jeżeli po wyborach władze będą chciały wyciszyć niezadowolenie społeczne i „przykręcić śrubę", stosując represje, to może się to udać jedynie na krótszą metę. Przy kolejnych problemach czy błędach władz niezadowolenie to wybuchnie ponownie.

Była arabska wiosna, będzie rosyjska wiosna?

Porównywanie sytuacji w Rosji do arabskiej wiosny, pomarańczowej rewolucji czy nawet wariantu mołdawskiego wydaje mi się nieadekwatne. To jest zupełnie inny scenariusz - bo inna jest w tym przypadku baza społeczna dążąca do przemian. O ile problemem w Afryce Północnej, czy na Bliskim Wschodzie były podstawowe potrzeby ekonomiczne i materialne, o tyle w Rosji protestują grupy, których sytuacja materialna jest dobra. To jest rewolucja wyższych potrzeb i aspiracji. Dlatego, mimo ulicznych protestów, ci ludzie nie będą stać na ulicy w nieskończoność, a tym bardziej nie będą koczować w namiotach czy atakować siedziby rządu i funkcjonariuszy policji. Ich protesty są bardzo kulturalne i przyjazne: demonstranci przyjaźnie odnoszą się do siebie nawzajem (co w Moskwie jest pewnym novum), ale równie kulturalnie odnoszą się do nielubianych policjantów i OMON-owców, których w czasie mrozów częstowali nawet gorącymi napojami. Jednocześnie protesty te są zorganizowane tak, by zapewnić ich uczestnikom maksymalny komfort – ciekawą i estetyczną oprawę, dobre nagłośnienie, gorące napoje, toalety. Z jednej strony, „grzeczność" tych wieców może być ich słabością - bo trudno spodziewać się, że władze wystraszą się tak pokojowego protestu, a z drugiej strony świadczą o tym, że mamy do czynienia z ludźmi kreatywnymi, działającymi nieszablonowo, którzy zaskakują władzę działaniami niestandardowymi.

Władimir Putin ma się kogo obawiać?

Jeżeli mówimy o perspektywie najbliższych wyborów, to absolutnie nie. To są wybory, które odbywają się według reguł ustanowionych przez samego Putina, do których zostały dopuszczona tylko „koncesjonowana" opozycja akceptująca swoje miejsce w tej grze. Putin „dobrał" sobie kandydatów, którzy mają imitować pluralizm. Scena polityczna konstruowana jest przez władze tak, by na tle pozostałych polityków Władimir Putin wypadał jako jedyna rozsądna opcja. To rodzaj politycznego teatru. Jednak wygrana w wyborach nie oznacza, że Putin będzie miał przed sobą komfortowe sześć lat rządów. Pozycja obecnego premiera została wyraźnie nadwątlona. Należy więc obserwować nie tylko to, co będzie działo się po stronie oponentów reżimu, ale także wydarzenia w obozie władzy - bo to elita władzy w dalszym ciągu będzie rozdawała karty.

Kto, oprócz Putina, tworzy tę elitę?

To dość wąska grupa zaufanych współpracowników Putina, w której on sam pełni rolę lidera i arbitra. Ta elita będzie stale kalkulować, jaka strategia pozwoli jej zachować władzę i ochronić zdobyte majątki oraz na jakie zmiany będzie musiała w związku z tym przystać. Putin nie będzie miał łatwego zadania - będzie musiał udowadniać, że może sprawować funkcje lidera nie tylko społeczeństwu i oponentom, ale przede wszystkim własnemu zapleczu.

Czy w celu umocnienia swojej pozycji Władimir Putin może zdecydować się na zradykalizowanie swoich działań po wyborach, nawet jeżeli oznaczałoby to rezygnację z wizerunku państwa demokratycznego?

Wszystko wskazuje na to, że po wyborach nastąpi zaostrzenie polityki, a Putin będzie próbował przywrócić stabilność i wyciszyć niepokoje. Nie zdecyduje się przy tym na szersze represje, które w Rosji wydają się dzisiaj nierealne, ale z pewnością zacznie uprzykrzać życie liderom opozycji czy aktywistom internetowym. Można spodziewać się szykan i represji (w tym np. spraw karnych) wobec konkretnych osób, które są odbierane jako liderzy ruchu protestu.

Putin posłuży się tymi nielicznymi represjonowanymi jako "straszakami" na niepokornych?

Tak, będą to wybiórcze represje. Dotkną także internetu. Niemożliwa wydaje się cenzura internetu jako taka, ale może dochodzić do prób wywierania presji na popularne postaci działające za pośrednictwem sieci, może dojść do zamknięcia niektórych stron www pod pretekstami formalnymi. Z drugiej strony, w Rosji upowszechnia się krytyczny stosunek do władz, a wiarygodność władz i podatność na ich retorykę spada. I mimo że Władimir Putin będzie tłumaczył (tak jak to robił wielokrotnie), że w Rosji istnieje demokracja, a sankcje wobec konkretnych osób są uzasadnione prawnie czy ekonomicznie, nie znaczy to, że taka wersja zostanie przyjęta przez oponentów i społeczeństwo. Putin będzie w trudnej sytuacji. Jakąkolwiek strategię obierze, może to mieć negatywne skutki dla jego władzy. Jeżeli zdecyduje się na liberalizację – co jest bardzo mało prawdopodobne - może to prowadzić do umocnienia się i formalizacji ruchu protestu i do osłabienia monopolu władz. Ale polityka przykręcania śruby również może odbić się negatywnie na pozycji Putina, bo może motywować społeczeństwo do jeszcze gwałtowniejszego sprzeciwu, a jednocześnie zniechęcać przedstawicieli elity, bacznie przyglądających się obecnej sytuacji. Zbyt represyjny lider, uciekający się do nieracjonalnych działań, może grać przeciwko sobie.

A czy opozycja ma swojego lidera? Jest ktoś, kto mógłby stanąć na jej czele?

Na razie ruch protestu jest dość spontaniczny i nie doszło w nim do wyłonienia formalnych liderów. W tym ruchu dają się zauważyć charyzmatyczne postaci, takie jak bloger Aleksiej Nawalny, lewicowy polityk Siergiej Udalcow, pisarz Borys Akunin czy dziennikarz Leonid Parfionow. Jednak na razie mamy do czynienia z procesem uwidaczniania się protestu, który po latach „stabilizacji" wybuchł z niespotykaną dotąd siłą. Opozycja zamanifestowała swoją obecność i skonkretyzowała hasła skierowane przeciwko Putinowi. Teraz czeka ją kolejny etap – konieczność skonkretyzowania programu, wyłonienia liderów, formalnej rejestracji (w tym roku parlament ma uchwalić ustawę, upraszczającą rejestrację partii politycznych). To może być trudne, bo przy instytucjonalizacji ruchów protestu mogą się pojawić różne wizje przyszłości Rosji i osobiste ambicje poszczególnych liderów. Wewnątrz szerokiego dzisiaj ruchu opozycji protestu może dojść do rozłamu, a władze z pewnością na taki rozłam będą grały.

Czy dzisiejsza opozycja byłaby w stanie rządzić Rosją?

Obecnie nie ma mowy o udźwignięciu władzy przez rosyjską opozycję. To jest perspektywa kilku lat, na dodatek nie jest wcale przesądzone, kto będzie miał największe szanse w walce o władzę w momencie odejścia Władimira Putina. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się przegrupowanie obecnej elity rządzącej i dokooptowanie do niej części dzisiejszej liberalnej opozycji. Nie można natomiast wykluczyć wariantu, że do rządzącej elity dokooptowani zostaną przedstawiciele sił nacjonalistycznych, więc nie jest wcale przesądzone, że jedyną alternatywą dla Rosji jest szybka demokratyzacja.

A jaka będzie rola Dmitrija Miedwiediewa po 4 marca?

Miedwiediew nie odegra już raczej żadnej roli w polityce. Wprawdzie zgodnie z ustaleniami ma objąć funkcję premiera, ale jego kariera premierowska może być krótka. Miedwiediew stracił cały polityczny kapitał, który miał na starcie swojej prezydenckiej kadencji. W ciągu ostatnich lat potulnie pełnił rolę wykonawcy planu Putina, przyjmując kolejne „propozycje nie do odrzucenia".

Nie ma szansy, że Miedwiediew się usamodzielni?

Absolutnie. Miedwiediew zdyskredytował się zarówno w oczach rządzącej elity, podporządkowując się wszystkim jej nakazom, jak i w oczach oponentów władz - ponieważ okazał się niezdolny do pełnienia jakiejkolwiek samodzielnej funkcji. Jego rola ostatecznie zakończyła się 24 września, gdy musiał ogłosić, iż na Kreml planuje powrócić Władimir Putin.