"Kwaśniewski? Prztyczek w nos dla Tuska i Kaczyńskiego"

"Kwaśniewski? Prztyczek w nos dla Tuska i Kaczyńskiego"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Tomasz Gzell)
- Zaczynamy tęsknić za politykiem, któremu moglibyśmy zawierzyć nasz los – tak prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, skomentował najnowszy sondaż TNS Polska przeprowadzony na zlecenie „Wprost”. Wyniki tego sondażu wskazują, że po Donaldzie Tusku na stanowisku premiera Polacy najchętniej widzieliby Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jakub Lewandowski: W badaniu przeprowadzonym dla „Wprost” 21 proc. respondentów stwierdziło, że po Donaldzie Tusku premierem powinien zostać Aleksander Kwaśniewski. Co to może oznaczać?

Prof. Wawrzyniec Konarski: To jest oczywiście taki prztyczek w nos, który otrzymała zarówno rządząca partia, jak i drugi potencjalny premier – Jarosław Kaczyński.

Dlaczego Polacy chcieliby powrotu Kwaśniewskiego do aktywnej polityki?

Kwaśniewski jest identyfikowany jako pewien stabilizator układu politycznego. Jest też człowiekiem kojarzonym ze skutecznością, a nie z konfliktami politycznymi. Polacy pamiętają, że potrafił współpracować z każdym rządem, niezależnie od tego czy był to rząd bliski mu ideologicznie, czy też daleki.

Ale to przecież właśnie było największym atutem Tuska, który po rządach Kaczyńskiego obniżył nieco temperaturę uprawiania polityki w Polsce. Czy dziś to się zmienia?

Tak. Widać, że Platforma jest partią odideologizowaną, nastawioną na znaczące czerpanie korzyści ze swojej politycznej pozycji. Polacy zaczynają postrzegać PO jako partię, dla której ważne są władza i pieniądze - w najmniejszym stopniu nie widać za to w ich działaniu poczucia misji. W tej chwili w działaniach PO widać już czysty pragmatyzm rządzenia.

Czy są inne powody utraty zaufania społeczeństwa do Platformy?

Członkowie rządu są często postrzegani jako ludzie, którzy nie do końca posiadają kompetencje potrzebne do tego, by pełnić swoje funkcje. To sprawia, że zaczynamy tęsknić za politykiem, któremu moglibyśmy zawierzyć nasz los. Ciekawym paradoksem jest to, że takim politykiem dzisiaj wydaje się Kwaśniewski – który przecież wywodzi się z formacji będącej w czasach swoich ostatnich rządów główną bohaterką największej afery w okresie transformacji.

Sam Kwaśniewski też zaliczył dość spektakularne wpadki podczas swojej prezydentury – wszyscy pamiętają „kłopoty z golenią” ówczesnego prezydenta w Katyniu. To mu nie zaszkodziło?

Nie. Mam wrażenie, że większość osób uważa tamte czasy, których symbolem jest Aleksander Kwaśniewski, za lepsze od obecnej rzeczywistości. Do tego dochodzą obawy związane z potencjalnym kryzysem – zwłaszcza finansowym – dużym bezrobociem i topniejącymi oszczędnościami na kontach bankowych. Poza tym wydaje mi się, że – dość paradoksalnie – to, że Kwaśniewski miał swego czasu problemy z alkoholem, nie było wcale faktem, który go pogrążał. Wręcz przeciwnie - on był politykiem, który poprzez te swoje problemy stawał się bardziej ludzki, bardziej przyjazny.

Czy jest możliwe, że były prezydent faktycznie wróci do politycznej gry i stanie na czele jakiejś formacji - np. SLD?

Co do powrotu do polityki partyjnej to mam wątpliwości. Byłoby mu ciężko znaleźć linię porozumienia z Leszkiem Milerem. Kwaśniewski, jak mówiłem, nie jest identyfikowany z jakąś konkretną formacją. Nie widzę osobiście – we współczesnym układzie sił w Polsce – Kwaśniewskiego jako lidera jakiejś partii politycznej. Nie takie są też, jak sądzę, jego ambicje. Bardziej satysfakcjonowałaby go rola polityka ponadpartyjnego.

A widzi pan możliwość, aby „ponadpartyjny polityk” Kwaśniewski aktywnie włączył się do polityki?
 
Będzie to możliwe, jeżeli ta doza zaufania do byłego prezydenta pokazana przez sondaż TNS Polska dla „Wprost” została potwierdzona w następnych badaniach i jeżeli nałożyłaby się ona na rzeczywisty kryzys finansowy. Kryzys delegitymizowałby aktualny rząd PO i PSL - jego popularność drastycznie by spadła. Wtedy dalsze spekulacje byłby możliwe.

Sądzi pan, że Donald Tusk jest już na tyle słaby, żeby podobne rozważania na temat jego następcy były uprawnione?

Nie. Największym atutem Platformy jest to, że on jest jej szefem. Żaden inny polityk nie poradziłby sobie z takimi atakami na tę partię. Jedną z największych słabości Tuska jako przywódcy partyjnego – nie jako premiera – jest to, że nie ma on wokół siebie ludzi, którym w ciemno mógłby zaufać wtedy, gdy trzeba Platformę wytłumaczyć z czegoś przed społeczeństwem. On to musi robić jako arbiter ostateczny. Tusk nie wychował sobie takiej grupy ludzi, która byłaby w chociaż przybliżeniu podobnie wiarygodna jak on. W tej kwestii poniósł pewną porażkę.

A co mogłoby naprawdę zachwiać pozycją Tuska?

Rzeczywistym zagrożeniem jest dla niego kryzys finansowy, a nie żadne afery. Dopóki jest on sprawy jako polityk myślący, logiczny w tym co mówi i elokwentny, dopóty będzie sobie umiał radzić. W momencie,  którym nastąpiłoby rzeczywiście znaczące uderzenie po naszych kieszeniach, wówczas mogłoby ono przerodzić się w bunt społeczeństwa przeciwko rządowi.