Lech Wałęsa w Lille: potrzebujemy zasad

Lech Wałęsa w Lille: potrzebujemy zasad

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech Wałęsa (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Francuski dziennikarz zanotował we wczorajszym wydaniu „La Voix du Nord”: „Ech, usłyszeć Wałęsę mówiącego „Solidarność” – bezcenne!”. Lecha Wałęsę zapytał najpierw o Europę, o doświadczenia w jej ukształtowaniu geopolitycznym, a potem o pary homoseksualne, które we Francji mogą już brać śluby i adoptować dzieci.
Były prezydent Polski przyjechał do Lille aby promować Polskę w ramach odbywającej się we Francji kampanii promocyjnej Polskiej Organizacji Turystycznej. Olivier Berger, francuski dziennikarz, który przeprowadzał wywiad z Wałęsą napisał: „…takiej ikony nie spotyka się codziennie. Żywa legenda, laureat nagrody Nobla, były prezydent jest teraz ambasadorem polskiej turystyki.”

Konferencja odbyła się w jaskini lwicy, czyli w merostwie Martine Aubry i pod jej patronatem. Była dwukrotna minister w czasach Francois’a Mitteranda i Jacques’a Chiraca, teraz rządzi Lille. Aubry właśnie wprowadziła nowe ujednolicone Pass Pass, czyli plastikowe bilety na wszystkie środki komunikacji miejskiej w tym mieście, aby mieszkańcom podróżowało się lepiej i aby zapamiętali jej zasługi wtedy, kiedy będzie to potrzebne. Mówi się, że Daniel Percheron, główny szef regionu Nord-Pas-de-Calais i senator wkrótce odejdzie w niebyt - i wtedy gwiazda Aubry rozbłyśnie na nowo. Kto wie, może rozbłyśnie tak mocno, że stanie naprzeciw Francois’a Hollanda, bo po pierwsze - obecnemu prezydentowi Francji nie wiedzie się w sondażach, a po drugie - córce Jacques’a Delorsa, która miała być premierem Francji (u Dominique’a Strauss-Kahna), wszystko wypada.

Wałęsa Aubry w dalszej karierze nie pomoże. Socjaliści francuscy uczynili Francję nieco inną niż była w czasach, kiedy Lech Wałęsa stał przed stadionem w Lens, naprzeciw tłumu, który skandował: „Solidarność”. To było wieki temu. Teraz, po latach wspaniałej prosperity, Francja wchodzi w okres ekonomicznego niepokoju. Mówił Wałęsa na konferencji: „… jeżeli sobie nie odpowiemy na pewne pytania, to będą rewolucje. Robotnicy znów wyjdą na ulicę po wolność i po sprawiedliwość. Trzeba dostrzegać człowieka…”

Tymczasem Aubry przygotowała dla Wałęsy salę w merostwie oraz prezent od siebie: album o Lille, mieście robotniczych tradycji i walki o sprawiedliwość społeczną w czasach, kiedy rządził tam kapitalizm. Wałęsa o kapitalizmie też mówił na konferencji. Że w zasadzie jest zły. Finansista i minister Delors namaścił swoją córkę, choć kapitalistą nie był. Ale w duchu dynastii. Strauss-Kahn obiecał jej fotel premiera, ale właśnie w  Lille go wcześniej aresztowali za stręczycielstwo. Potem co prawda wypuścili, ale Aubry do rządu nie weszła. Tygodnik „L’Express” pyta więc: „gdzie jest Aubry?”. Od roku bowiem nie pokazała się publicznie. Z nikim. Wałęsę uhonorowała jak głowę państwa, ale gorącą przemowę na cześć Polski wygłosiła Martine Filleul, jej pierwszy zastępca. Chwaliła współpracę regionalną i wielkie zasługi Polaków w Nord-Pas-de-Calais dla rozwoju i historii tej ważnej części Francji. Potem prezydenta maltretowali dziennikarze i Olivier Berger z „La Voix du Nord”. Zapytał o pary homoseksualne, ich śluby i adopcje, a ściślej o to, co Lech Wałęsa o tym sądzi.

Wałęsa odpowiedział: „… są i będą różnice w różnych sprawach, szczególnie dotyczących społeczeństwa, przykładem na to, jest właśnie małżeństwo. Ale to Europa jest najważniejsza. Rozmawiajmy, dyskutujmy, przedstawmy swoje punkty widzenia, swoje argumenty i zobaczymy jak będzie. Bo znowu wracamy do demokracji. Jak ją rozwijać, gdzie zacząć? To są najważniejsze pytania. W Europie borykamy się z tyloma problemami, kryzysami. Struktury, wcześniejsze wzory już nie pasują. Najwidoczniej czegoś brakuje... Trzeba myśleć o Europie jako o jednym państwie, egoizm do niczego nie prowadzi”.

We Francji społeczeństwo także się podzieliło w kwestii małżeństw jednej płci. Nie opluwa się jednak ani jednych, ani drugich. Media są wstrzemięźliwe. Choć emocje na pewno olbrzymie. Powiada się, że Wałęsa stał się niewiarygodny, że stracił autorytet. Biedroń nazwał go homofonem. Inni go strofowali, musztrowali.

Wałęsa dobiega siedemdziesiątki, może jest zmęczony, może zawiedziony…. Nie ma już siły odpierać ataków, niczego udowadniać. Ale to nie on zaprzeczył swoim, głoszonym i wywalczonym wartościom. Jest katolikiem. Jest wierzący. Ma swoje wierne zasady. Nie ma prawa ich mieć?
 
Niedawno holenderska dziennikarka napisała, że to Francuzi są homofobami, bo wyszli na ulicę protestować przeciwko małżeństwom gejowskim. Że są stetryczałą częścią Europy.

A czy Lech Wałęsa protestował? Nie. Mało tego! Powiedział to, co polska większość myśli, choć tylko w zaciszu domowym, w kapciach, przed Polsatem i z Ulgixem w ręku. Tak! Może i Wałęsa widzi małżeństwo bardzo tradycyjnie. Z chłopem i babą w jednym łóżku. Ale nie to jest najważniejsze. Francuzi to wiedzą. Mają do niego szacunek. Za to, że ma zasady.

Nelson Mandela powiedział, kiedyś, że wyrosną nowe drzewa, cmentarze się zapełnią, przyjdą nowe pokolenia, ale co nigdy nie przeminie to wolność. I tego Wałęsie nikt nie zabierze!