Marczuk: kiedyś Polacy widzieli w Ukraińcach członków mafii albo złodziei

Marczuk: kiedyś Polacy widzieli w Ukraińcach członków mafii albo złodziei

Dodano:   /  Zmieniono: 
Weronika Marczuk i Żora Koroliow od lat mieszkają w Polsce. Przyznają, że dobrze się czują w naszym kraju. Zdjęcia: Piotr Fotek/Reporter, Mateusz Jagielski/East News
W Polsce mieszka nawet 200 tys. Ukraińców. Większość nielegalnie. Protesty na Majdanie sprawiły, że są dumni z ojczyzny. A i Polacy patrzą na nich jakby przychylniej.
Sondaż Instytutu Spraw Publicznych przeprowadzony tuż przed rozpoczęciem protestów w Kijowie nie pozostawiał złudzeń: spośród wszystkich sąsiadów najmniejszą sympatią darzymy Ukraińców. Pozytywne uczucia deklarował do nich zaledwie co czwarty Polak.

W ocenie dr. Jacka Kucharczyka z ISP protesty na Majdanie zdecydowanie poprawią nasz stosunek do Ukraińców. – Pomarańczowa rewolucja sprawiła, że wizerunek Ukraińca w Polsce się poprawił, szczególnie w porównaniu z latami 90. To, co dzieje się teraz na Majdanie, także poprawia nasz stosunek do nich. Widzimy zupełnie inne oblicze Ukrainy: nowoczesne, młode i europejskie – zaznacza socjolog.

Z jakimi stereotypami stykają się na co dzień Ukraińcy mieszkający w Polsce? Jak się u nas czują? I jak znad Wisły patrzą na protesty swoich rodaków?

Weronika Marczuk, producentka filmowa, prawniczka, prezes Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy, która mieszka w Polsce od 22 lat podkreśla, że nasz kraj stał się jej domem. - Mimo że od 15 lat jestem obywatelką Polski, nadal tu funkcjonuję jako symbol Ukrainy. Jestem szanowana. Ale gdy na przykład jadę Marszałkowską, mijam bramę, która mi przypomina, że nie zawsze tak było. Kiedyś musiałam do niej uciekać, żeby się uchronić przed rosyjskimi bandytami. Gdy na ulicy wyczuwali, że ktoś jest ze Wschodu, natychmiast przyciskali do muru i kazali oddać pieniądze – opowiada. 

Dodaje, że w czasach, gdy przyjeżdżała do Polski na Ukraińców bardzo źle się patrzyło. - Uważano, że jesteśmy członkami mafii albo złodziejami. Nieraz się zdarzało, że w sklepie nie chciano dać ciucha do przymierzalni. Później było już jednak lepiej. Prawdziwym przełomem była pomarańczowa rewolucja. Pamiętam, jak zaczęli się wtedy do mnie zgłaszać dziennikarze z różnych pism. Polacy chcieli usłyszeć coś fajnego o Ukrainie, nosili pomarańczowe wstążki, ja trafiłam na okładkę „Pani” – zaznacza Marczuk. 

Dziennikarka Tatiana Kolesnyczenko przyjechała do Polski na studia pięć lat temu. - Dla Polaków Ukraina równa się sprzątaczka. Gdy koledzy ze studiów słyszeli, że jestem Ukrainką, chcieli być mili, tylko im się to nie do końca udawało. Zwykle mówili: „A, Ukraina! Pani, która sprząta u moich rodziców, jest od was”. Bywały też bardziej przykre sytuacje. Na studiach byłam menedżerką w klubie i próbowałam wyprosić awanturującego się gościa. Gdy usłyszał, że mówię z wschodnim akcentem, wyciągnął komórkę i krzyczał, że na pewno pracuję nielegalnie. Straszył, że zadzwoni do urzędu pracy i mnie deportują – mówi. 

Alicja Michałowska wybrała Polskę, by uwolnić się od łapówkarstwa w ojczyźnie i zacząć normalne życie. Przyjechała tu w 1999 roku. - Miałam dostać pracę od pośrednika Polaka. Okazało się jednak, że on nie szukał pań do sprzątania, tylko do zupełnie innej branży… Dobrze, że zostawił mnie w spokoju, a nie wepchnął do samochodu i zawiózł do Niemiec – mówi. Przez ostatnie 14 lat pracowała w Polsce. Zadbała, by jej pobyt był legalny. W końcu założyła własną firmę sprzątającą i zaczęła zatrudniać innych. Nie obyło się jednak bez nieprzyjemnych incydentów.  

Więcej w najnowszym (50/2013) numerze tygodnika "Wprost"

Najnowszy numer "Wprost" będzie dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .