Mateusz Lachowski przebywa w Ukrainie, gdzie od początku wojny relacjonuje wydarzenia. Dziennikarz w ostatnich dniach znajduje się w okolicach Chersonia, gdzie opowiada o skutkach wysadzenia przez Rosjan tamy na Nowej Kachowce. Korespondent Polsat News już 8 czerwca podkreślał, że Rosjanie ostrzelali z rakiet punkt ewakuacyjny w Chersoniu, gdzie cywile gromadzili się, po tym jak musieli opuścić swoje domy po zalaniu.
Dzień później Lachowski ponownie informował, że Rosjanie celowo ostrzeliwują miejsca, gdzie udziela się pomocy. Dodał wówczas, że z zalanych terenów ewakuowano 3 237 osób i 550 zwierząt. Zalanych zostało z kolei 48 miejscowości i 3 625 domów. 12 czerwca dziennikarz podał z kolei, że trzech cywilów zginęło, a dziesięciu zostało rannych, po ostrzelaniu przez Rosjan łodzi z ewakuującymi się osobami z zalanych terenów w obwodzie chersońskim.
Wojna w Ukrainie. Rosjanie ostrzeliwują punktu ewakuacyjne
14 czerwca Lachowski sam doświadczył rosyjskiego ostrzału, kiedy pływał po Dnieprze, ewakuując z ukraińskimi wolontariuszami zwierzęta. „Na szczęście nikomu nic się nie stało. Niestety w tym ostrzale dwoje innych wolontariuszy zostało rannych. Są w szpitalu” – podsumował korespondent. Lachowski zamieścił także krótkie nagranie, na którym słychać strzał.
O ostrzale łodzi z cywilami informowali 11 czerwca również szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak oraz szef chersońskiej administracji Ołeksandr Prokudin. Z ich relacji wynikało, że zginęły co najmniej trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych. Minister spraw wewnętrznych Ukrainy Ihor Kłymenko dodał z kolei, że „21 starszym osobom o ograniczonej sprawności ruchowej ledwo wydostało się ze śmiertelnej pułapki”.
Czytaj też:
Rosjanie chcą utrudnić kontrofensywę. Wpadli na zaskakujący pomysłCzytaj też:
Wakacje pod ukraińskim ostrzałem. Rosja pompuje miliony w puste hotele, śmiałków brakuje