Norbert Basiura zatrzymany. W tej sprawie Tomasz Komenda odsiedział 25 lat

Norbert Basiura zatrzymany. W tej sprawie Tomasz Komenda odsiedział 25 lat

Tomasz Komenda
Tomasz Komenda Źródło:Newspix.pl / Lukasz Woznica
W środę 16 lutego wieczorem policja zatrzymała Norberta Basiurę, którego skazano za zbrodnię, przypisywaną wcześniej niesłusznie Tomaszowi Komendzie. Mężczyzna ma spędzić w więzieniu 15 lat.

W piątek 11 lutego Sąd Okręgowy we Wrocławiu wydał decyzję o natychmiastowym zatrzymaniu Norberta Basiury, który zgodził się na ujawnienie jego imienia i nazwiska. To mężczyzna, któremu przypisano odpowiedzialność za zbrodnię miłoszycką, za którą początkowo do więzienia trafił niewinny Tomasz Komenda.

Decyzję o zatrzymaniu Basiury podjęto, choć nieoficjalnie miał on deklarować, że do odbycia zasądzonej mu kary stawi się dobrowolnie. Podstawą miała być długość wyroku. W grudniu 2021 roku sąd prawomocnie skazał go za gwałt i morderstwo na 15-latce z Miłoszyc. Po kilku dniach działań, policji udało się namierzyć mężczyznę w środę 16 lutego wieczorem. W więzieniu ma spędzić 15 lat.

Zbrodnia miłoszycka

Zbrodnia miłoszycka rozegrała się w sylwestra 1996/1997. 15-letnia Małgosia bawiła się ze znajomymi na dyskotece w Miłoszycach. Kiedy jednak następnego dnia nie wróciła do domu, przerażeni rodzice zaczęli szukać córki. Ciało Małgosi znaleziono na posesji niedaleko dyskoteki. Z ustaleń śledczych wynika, że nastolatce podano środek o działaniu przypominającym tzw. tabletkę gwałtu. Przyczyną śmierci Małgosi było wyziębienie organizmu i rany odniesione podczas brutalnego gwałtu. Policja wskazywała także, ze prawdopodobnie w morderstwie uczestniczyło więcej niż jedna osoba.

Oskarżony: Tomasz Komenda

Oskarżonym i skazanym w tej sprawie został Tomasz Komenda, na jakiego miał wskazywać szereg dowodów. Powoływano się m.in. na odcisk szczęki na ciele ofiary, czy portret pamięciowy mający przypominać Komendę. Po 18 latach spędzonych w więzieniu, Tomasz Komenda został jednak oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Teraz domaga się wielomilionowego odszkodowania za niesłuszne skazanie.

Oskarżeni: Ireneusz M. i Norbert Basiura

Po kompromitującym polski wyrok sprawiedliwości skazaniu niewinnej osoby, w sprawie zbrodni miłoszyckiej rozpoczęło się drugie śledztwo. Na ławie oskarżonych zasiedli: Ireneusz M i Norbert Basiura (wyraża zgodę na podawanie swoich pełnych danych – przyp. red.). Obaj usłyszeli już wyroki – po 25 lat więzienia. Teraz Basiura złożył apelację w sprawie swojego wyroku i na rozstrzygnięcie czeka na wolności. Sąd bowiem przychylił się do jego wniosku, wskazując, że nie ma obaw o mataczenie z jego strony.

Basiura: Jestem niewinny

Od początku procesu obaj oskarżeni nie przyznawali się do winy. – Nie było mnie na tym podwórku. Nie zgwałciłem ani nie zabiłem Małgorzaty K. Wiem, że oskarżenie mocno uwypukla znaczenie opinii biegłych z zakresu DNA. Jednakże z treści tych dokumentów bynajmniej nie wynika, abym brał udział w zabójstwie Małgorzaty K. Te opinie są opiniami nierzetelnymi, nieczytelnymi i zawierającymi wiele błędów. Myślę, że przyjdzie kiedyś ten czas, kiedy będę mógł powiedzieć znacznie więcej. Mam taki apel do mieszkańców Miłoszyc: Jeśli ktokolwiek ma jakiekolwiek informacje na temat tego zdarzenia, proszę aby zgłosił się na policję, do prokuratury, do odpowiednich organów. Każda informacja może okazać się przełomowa – przekonywał Basiura.

Dowody

Jak śledczy trafili na ślad nowych oskarżonych? Ireneusz M. to osoba karana wcześniej za gwałty. Świadkowie zeznali także, że kiedy Małgosia źle się poczuła i wyszła na zewnątrz, podszedł do niej mężczyzna przedstawiający się jako „Irek” i powiedział, że odprowadzi dziewczynę do domu, gdyż jest jej bratem. Śledczy uznali, że wspomniany Irek to właśnie Ireneusz M. Z kolei Basiura pracował wówczas jako ochroniarz podczas dyskoteki w Miłoszycach, co zdaniem policji wiąże go z miejscem zbrodni.

Kluczowe jest jednak DNA. Już w latach 90-tych na ciele ofiary znaleziono materiał genetyczny, którego wówczas nie dopasowano do żadnej z podejrzanych osób. Tym razem przed sądem udowadniano, że materiał ten pokrywa się z próbkami pobranymi od oskarżonych. Ponadto Ireneusz M. znał szczegóły zbrodni, o jakich mógł wiedzieć tylko morderca. Powiedział o nich już podczas pierwszego przesłuchania ponad 20 lat temu, jednak śledczy nie wychwycili wówczas tego szczegółu.

Czytaj też:
Burzliwa apelacja ws. zbrodni miłoszyckiej. Matka ofiary musiała opuścić salę

Źródło: Polsat News