LŚ: Amerykanie bez szans z Polakami

LŚ: Amerykanie bez szans z Polakami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska pokonała w Katowicach USA 3:0 (25:22, 36:34, 25:23) w meczu grupy E finałowego turnieju Ligi Światowej siatkarzy. W sobotnich półfinałach Polska spotka się z Brazylią, a USA z Rosją.

Spotkanie oglądał prezydent Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) Ruben Acosta.

Polska: Zagumny, Wlazły (12 pkt), Kadziewicz (6), Pliński (10), Winiarski (11), Świderski, Gacek (libero) oraz Szymański (7), Gruszka, Bąkiewicz

USA: Hansen, Stanley (15), Hoff, Millar, Salmon, Priddy (12), Lambourne (libero) oraz Rooney, Gardner, Lee

Oba zespoły po wygraniu meczów z Francją miały zapewniony awans do półfinału. Polacy zwyciężyli 3:2, a Amerykanie 3:0. Zespół trenera Hugh McCutcheona imponował każdym elementem siatkarskiego rzemiosła. Niektórzy fachowcy podkreślali, że jest obecnie najlepiej zorganizowany w światowej czołówce.

Stawką piątkowego spotkania było zwycięstwo w grupie. Trenerzy Raul Lozano i Hugh McCutcheon wystawili pierwsze składy. Nikt nie zamierzał się oszczędzać i ewentualnie omijać Brazylii w półfinale, która zajęła drugie miejsce w grupie F.

"Zagrali tak, że ręce same składały się do oklasków" - tak mistrz olimpijski i świata Ryszard Bosek podsumował grę polskich siatkarzy po pierwszym secie. Słowa te można odnieść również do dwóch następnych. Na początku pierwszej partii Amerykanie zaatakowali z ogromną siłą i determinacją. Ich mocne zagrywki robiły dużo szkody polskim przyjmującym. Z kolei praktycznie wszystkie serwisy Polaków były przyjmowane w punkt.

Zespół USA prowadził 8:6, 10:6 i 15:12. Po drugiej przerwie technicznej nastąpił bardzo dobry okres gry polskich siatkarzy. Amerykanie zaczęli mylić się w serwisie. Przy stanie 18:18 został zatrzymany blokiem Clayton Stanley. W końcówce tej partii dominowali już gospodarze.

Początek drugiego seta również przebiegał pod dyktando Amerykanów, którzy dalej mocno serwowali i byli skuteczni w ataku. Goście prowadzili 8:5 i 16:12. Po drugiej przerwie technicznej Clayton Stanley zepsuł zagrywkę, następnie Piotr Gacek podbił amerykański atak. Piłka spadła w pole rywali, którzy myśleli, że będzie autowa. W następnej akcji skuteczny był polski blok i przewaga zespołu USA wynosiła już tylko 16:15. Do końca seta sytuacja na parkiecie nie uległa zmianie. Amerykanie minimalnie prowadzili, Polacy wyrównywali i rywale ponownie odskakiwali na jeden punkt.

Przy stanie 27:27 Polska uzyskała pierwszą piłkę setową. Trener rywali wziął czas. Po wznowieniu gry Amerykanie doprowadzili do remisu i tak rywalizacja przebiegała do stanu 34:34. Były obustronnie zepsute zagrywki, fantastyczne obrony oraz skuteczne ataki. W tych ostatnich ze strony polskiej popisywali się Michał Winiarski i Grzegorz Szymański, który zastąpił Mariusza Wlazłego w połowie drugiego seta. Przy stanie 34:34 dwa kolejne punkty zdobyła Polska. Ostatni po autowym ataku Amerykanów.

W trzecim secie na prowadzenie Polski nie trzeba było już tak długo czekać. Przy stanie 5:5 skutecznie atakował Piotr Gruszka. Przewaga gospodarzy wynosiła już trzy punkty, 10:7, ale Amerykanie nie dawali za wygraną. Wyrównali i do ostatnich piłek trwała walka punkt za punkt.

Najbardziej wartościowym zawodnikiem meczu wybrano Pawła Zagumnego. Polski rozgrywający mądrze kierował poczynaniami zespołu. Jedna jego kiwka, gdy stał tyłem do siatki i posłał piłkę nad głowami bezradnych rywali pod końcową linię boiska, wzbudziła zachwyt publiczności.

Po zakończonym spotkaniu polscy siatkarze przez kilka minut dziękowali ponad dziesięciotysięcznej widowni za wspaniały doping. W okolicach "Spodka", gdzie ustawiono telebim, długo trwał siatkarski karnawał. "Co się stanie, gdy w niedzielę wygramy w finale z Rosją? - pytał jeden z kibiców. "Spodek odleci" - odpowiedział drugi.

pap, ss