Czyścił konia na myjni. Skandaliczny finał sprawy

Czyścił konia na myjni. Skandaliczny finał sprawy

Mycie konia myjką ciśnieniową
Mycie konia myjką ciśnieniową Źródło: Policja / KPP w Makowie Mazowieckim
Pod koniec stycznia media obiegły zdjęcia z mężczyzną, który – przy pomocy myjki wysokociśnieniowej – czyścił konia. Prokuratura Rejonowa w Przasnyszu „zakończyła śledztwo” – poinformował w środę portal TVN Warszawa.

Sprawę w drugiej połowie stycznia opisała Komenda Powiatowa Policji w Makowie Mazowieckim. W tym właśnie mieście, na jednej z myjni, doszło do niepokojącego zdarzenia. „Makowscy policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące zniszczenia mienia (...) przez konia, którego woźnica wcześniej umył myjką wysokociśnieniową” – informowała podkomisarz Monika Winnik.

„Mundurowi zabezpieczyli nagranie monitoringu i po przeanalizowaniu ustalili woźnicę i drugiego mężczyznę, którzy przyjechali konną bryczką na myjnię. Powiatowy lekarz weterynarii przebadał konia. Na szczęście w wyniku tego zdarzenia zwierzę nie odniosło obrażeń” – wskazano.

Maków Mazowiecki. Woźnica poddał konia czyszczeniu na myjni. „Postępowanie umorzono”

W rozmowie z rzeczniczką Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce – Elżbietą Edytą Łukasiewicz – redakcja stacji telewizyjnej dowiedziała się, że śledczy z Przasnysza już „zakończyli dochodzenie”, którym zajmowała się policja. Służby przyglądały się sprawie pod kątem znęcania się nad koniem. „Umorzono postępowanie” (choć nieprawomocnie), ponieważ zdarzenie nie nosiło znamion czynu zabronionego, opisanego w ustawie o ochronie zwierząt.

Przypomnijmy – po tym, jak służby dowiedziały się o niepokojącym zdarzeniu, funkcjonariusze sprawdzili między innymi warunki bytowania konia oraz innych zwierząt, należących do mężczyzny, który powoził bryczką. „Warunki i dobrostan zwierząt nie budziły żadnych zastrzeżeń” – czytamy na stronie KPP w Makowie Maz. Funkcjonariusze ustalili wtedy wstępnie, że „w trakcie mycia nie stosowano detergentów, które mogłyby zaszkodzić zwierzęciu”.

Fotografia, która wywołało lawinę reakcji w internecie, przedstawia wóz zaprzężony w konia, a także dwóch mężczyzn – jeden z z nich, mieszkaniec Mazowsza, trzymał lejce. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli – koń podczas mycia zaczął zachowywać się niespokojnie. Parzystokopytny „uszkodził elementy myjni” – mogliśmy przeczytać w policyjnym komunikacie.

Mazowsze. Biegły o zachowaniu woźnicy: Lekkomyślne, ale nie nosi znamion znęcania się

Lekarz weterynarii, którego przesłuchano w charakterze świadka, badał konia po całym zajściu. – Stwierdził, że nie doszło do znęcania się nad zwierzęciem, że koń nie nabył urazów, nie był poddany zadawaniu bólu, nie cierpiał – mówi Łukasiewicz. W opinii biegłego, który przeanalizował materiały dowodowe, woźnica zachował się „lekkomyślnie”, wykazał się „brakiem wyobraźni”, ale to, co zrobił „nie nosi znamion znęcania się nad zwierzęciem” – mówi za specjalistą weterynarii rzeczniczka prasowa.

Biegły uważa, że zachowanie parzystokopytnego, także to, że się przewrócił, to „nieszczęśliwy wypadek”, na który wpłwy miały czynniki zewnętrzne. Koń „nie doznał obrażeń natury fizycznej, jak i psychicznej” – podsumowuje przedstawicielka prokuratury.

Biegły zauważa, że zwierzę jest przystosowane do takich temperatur, a po powrocie do stajni, która znajduje się parę kilometrów od myjni, koń „miał zapewnione odpowiednie warunki do odpoczynku i wyschnięcia”.

Czytaj też:
Wstrząsające wieści z domu opieki. Znaleziono ciało 48-latka
Czytaj też:
Wstrząsająca relacja 14-latka po awanturze przed kościołem. Jest nagranie

Źródło: tvnwarszawa.pl / mazowiecka.policja.gov.pl