Kiedy serce mówi „zostań”, a rozum „pozwól odejść”. Ekspertki o odchodzeniu zwierząt

Kiedy serce mówi „zostań”, a rozum „pozwól odejść”. Ekspertki o odchodzeniu zwierząt

Kiedy ukochane zwierzę odchodzi, wielu z opiekunów przeżywa dylemat
Kiedy ukochane zwierzę odchodzi, wielu z opiekunów przeżywa dylemat Źródło: Shutterstock
Śmierć zwierzęcia domowego to moment, na który nikt nie jest gotowy. Miłość i troska zderzają się bowiem z bólem i poczuciem winy. O odchodzeniu zwierząt i stawaniu twarzą w twarz ze śmiercią dla Wprost.pl opowiedziały ekspertki – Anna Wypych z Koterii i Izabela Kadłucka z Koalicji Niech Żyją!.

Leżał cicho. Nie miauczał, nie płakał. Tylko patrzył – głęboko, nieruchomo, jakby już z oddali. Kot, który kiedyś zrywał się na dźwięk kroków, teraz nie reagował nawet na dotyk. – Jego już z nami nie było – mówi Wprost.pl Anna Wypych ze stołecznej Fundacji dla Zwierząt Koteria. – Cierpiał, ale nie miał jak tego powiedzieć – dodaje.

Zwierzę nie umie poprosić o pomoc. Ale wszystko w nim może krzyczeć, że to już czas.

– Eutanazja to dobra śmierć – zaznacza prezeska warszawskiej Koterii. – To przywilej. Sobie nie możemy tego zagwarantować, sami nie możemy mieć takiego końca: spokojnego, bez bólu, bez lęku. Zwierzętom możemy to dać – mówi.

A jednak dla wielu opiekunów ten moment to emocjonalna przepaść. Bo jak pogodzić miłość z decyzją o eutanazji ukochanego pupila? Jak odróżnić nadzieję od złudzenia? Gdzie kończy się troska, a zaczyna cierpienie?

„Jeszcze nie teraz.”.. – czyli jak odkładamy pożegnanie

Zwierzę choruje. Wzrok matowieje, oddech spłyca się z dnia na dzień. Ale opiekun nadal mówi: jeszcze chwila, jeszcze poczekajmy, jeszcze próbujmy. To naturalne – zwierzę jest członkiem rodziny. A o rodzinę walczy się do końca.

Jak zaznacza zoopsycholożka Izabela Kadłucka z Koalicji Niech Żyją!, zdarza się, że zwierzęta są utrzymywane przy życiu tylko dlatego, że opiekun nie potrafi się rozstać – mówi zoopsycholożka Izabela Kadłucka z Koalicji Niech Żyją! – To może spowodować, że zwierzę będzie umierało w strasznym cierpieniu dlatego, że jego opiekun nie potrafił podjąć decyzji o jego śmierci.

Wielu właścicieli ma nadzieję na cud. Konsultacje, wożenie zwierzęcia od lekarza do lekarza, suplementy. To walka nie tyle o zwierzę, co z własnym lękiem. Lękiem przed stratą. – Zdarza się, że opiekunowie mają nadzieję na wyleczenie, szukają alternatywnych metod, które przedłużyłyby życie, chociażby na krótki czas. Ale w podjęciu decyzji o poddaniu zwierzęcia eutanazji powinniśmy kierować się jego dobrem, a nie swoim – podkreśla działaczka dla Wprost.pl.

– Ale nie można odkładać tej decyzji tylko dlatego, że nie potrafimy się pożegnać. To nie troska, to egoizm – mówi Anna Wypych i dodaje, że miłość to także umiejętność pozwolenia zwierzęciu odejść.

Gdy nie ma już życia, jest tylko cierpienie

Są sytuacje, kiedy ciało zwierzęcia to już tylko skorupa. Nie chodzi, nie je, nie oddaje moczu. Nie śpi, wyje z bólu. Izabela Kadłucka przywołała przykład psa, będącego pod opieką jednej z fundacji. Zwierzę nie chodziło, było przekładane z boku na bok, by nie dostało odleżyn. – Mocz był z niego wyciskany, kał usuwany mechanicznie, a pies otrzymywał leki psychotropowe, bo inaczej całymi dniami wył – opowiada zoopsycholożka. Wyjaśnia, że jej zdaniem taki sposób utrzymywania psa jest znęcaniem się nad nim. – Zwierzę nie ma już żadnej radości życia, a jego życie to umieranie w cierpieniu – dodaje.

Lekarze weterynarii codziennie mierzą się z dylematami swoich pacjentów i ich ludzi. Przychodzą właściciele, którzy nie zgadzają się na eutanazję mimo jednoznacznych wskazań. Bo „jeszcze może się poprawi”. Bo „nie mogę tego zrobić”. Bo „nie zniosę tej decyzji”.

Z drugiej strony zdarzają się prośby o uśpienie bez medycznych podstaw. – Bo pies jest stary. Bo kot po operacji wygląda lub zachowuje się inaczej. Bo jest kłopotem. Takie podejście to nie eutanazja. To odrzucenie – zaznacza Wypych.

Śmierć przy nas – a nie w samotności

– Jeśli mamy możliwość, pozwólmy zwierzęciu odejść przy nas, w domu. Nie w sterylnym gabinecie, gdzie wszystko pachnie strachem – mówi Wypych. – To ostatni akt miłości. Nie zostawiajmy ich wtedy samych – apeluje.

Po eutanazji pojawia się pustka. I konkretne pytania: co zrobić z ciałem? Coraz więcej właścicieli decyduje się na indywidualną kremację, na pamiątkowe odciski łap, biżuterię z prochów, na rytuały, które pomagają przeżyć żałobę. I dobrze. Bo to był ktoś bliski.

– Zwierzęta żyją tu i teraz. Nie rozpamiętują, nie planują. Ale czują. Cierpią. I zasługują, by odejść bez bólu – mówi Anna Wypych. – I tylko my możemy im to dać. Gdy minie już żałoba, czy powiemy: zrobiłem wszystko, by był jak najdłużej ze mną, cierpiał, ale byłem przy nim, czy może: dałem mu odejść, by skrócić jego cierpienie, gdy już nie można mu było pomóc? – podsumowuje prezeska Koterii.

Czytaj też:
Kiedy umiera ukochane zwierzę: Ludzie słyszą „weź sobie nowe, to ci przejdzie”, ale to nie działa
Czytaj też:
Gdy zwierzę oswaja się ze śmiercią towarzysza. „Nie różnimy się od nich zbyt wiele”

Źródło: WPROST.pl