Francuski TGV („train à grande vitesse”, czyli „pociąg o dużej prędkości”) jechał ze stolicy – Paryża – do miasta Valance (południowo-wschodnia część kraju). Trasa ta ma kilkaset kilometrów.
Na pierwszej wspomnianej stacji, między ostatnim wagonem a tylną lokomotywą, znajdował się pasażer, którym okazał się być obywatel Polski. O jego obecności w tym miejscu pracownicy kolei dowiedzieli się dopiero na drugiej stacji, w departamencie Drôme.
Szalona podróż Polaka. Złapał się wagonu TGV. Pociąg jest w stanie rozwinąć prędkość 300 km/h
Polaka zauważyli kontrolerzy biletów. Incydent domagał się powiadomienia służb – kolei i policji. 40-latek nie chciał podać swojej tożsamości. Niebawem jednak ustalono, że jest to nasz rodak.
Incydent może być uznany za szalony, ale nieszkodliwy, a wręcz zabawny, jednak szalona podróż nie skończyła się dobrze dla mężczyzny. Doznał on hipotermii – sytuacji, gdy temperatura ciała człowieka spada do 32-24 stopni Celsjusza. Wyróżnia się kilka stopni zjawiska – łagodny, umiarkowany, ciężki i prowadzący do rychłej śmierci. Objawami hipotermii mogą być dreszcze, osłabienie, zaburzenie koncentracji, zimne ręce i stopy, ale także spadek ciśnienia, zaburzenia mowy, spowolnienie oddechu i tętna, utrata przytomności, możliwe zaburzenia rytmu serca, a finalnie zatrzymanie krążenia, brak widocznych funkcji życiowych i kwalifikacja do natychmiastowej resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Długotrwałe zimno może także spowodować odmrożenia kończyn i postawić lekarzy przed trudną decyzją o konieczności obcięcia palców, a nawet nogi czy ręki.
Polak został zabrany do pobliskiego szpitala – informuje regionalna rozgłośnia ICI (należąca do publicznego nadawcy – Radia France), która opisała incydent. Inne media – takie jak Portal France – które cytowały wypowiedzi pracowników komunikacji miejskiej, wskazywały, że zdarzenie to „cud”. Mężczyźnie nie groziła bowiem tylko głęboka hipotermia, ale także upadek (co przy tak dużych prędkościach równoznaczne byłoby z natychmiastowym zgonem) czy możliwość zostania zgniecionym między wagonem a lokomotywą (miejsce, które zajął, było bardzo ciasne – tłumaczył jeden z żandarmów w rozmowie z dziennikiem „Le Parisien”).
Co skłoniło 40-latka do tak głupiego czynu? Nie wiadomo. Jedno jest pewne – miał dużo szczęścia.
Czytaj też:
Polski turysta zamordowany w biały dzień w Meksyku. Wiele znaków zapytaniaCzytaj też:
Mieszkanka Podkarpacia była pewna, że przytyła. „Ważył 14 kg”