W ocenie IUNG, zagrożeniem dla żyzności gleb w naszym kraju jest przede wszystkim spadek, tzw. materii organicznej (próchnicy), a także powodzie, obsuwiska czy erozje. Wymieniane są również takie przyczyny jak urbanizacja, zanieczyszczenia, zasolenie. A także spadek bioróżnorodności - uproszczenie produkcji rolnej, czyli uprawianie jednego gatunku roślin, tzw. monokultura. Naukowcy zaobserwowali, że w ostatnich 30 latach pogłębił się deficyt wody w rolnictwie. Znacząco spadł poziom wód gruntowych, głównie z powodu większej liczby tzw. lat suchych niż mokrych. Jedną z konsekwencji obniżenia poziomu wód gruntowych, zwłaszcza na terenach zmeliorowanych są duże straty próchnicy w tzw. glebach zwięzłych, np. glin i iłów. Badania wskazują też, że bardziej intensywne metody produkcji niszczą strukturę gleby. Niekorzystnym zjawiskiem jest, tzw. produkcja bezinwentarzowa. Brak zwierząt w gospodarstwie sprawia, że nawożenie ziemi odbywa się sztucznie, zamiast w sposób naturalny, czyli odchodami.
W opinii ekspertów, największą rolę w przywróceniu żyzności gleb będzie odgrywał płodozmian - uprawa różnych gatunków roślin, a także stosowanie tzw. poplonów czy wykorzystanie resztek pożniwnych np. ściernisko. Naukowcy uważają, że m.in. należy poszukiwać metod biotechnologicznych. Jak zaznaczył, Marczakiewicz z jego doświadczeń wynika, że dobre rezultaty daje stosowanie tzw. pożytecznych mikroorganizmów, które powstają w glebie przez nawożenie przefermentowanym obornikiem lub inną masą organiczną np. są to naturalne odpadki żywności. Dodał, że dzięki takim metodom, w jego gospodarstwie w ciągu zaledwie kilku lat znacznie wzrosły plony ziemniaków, kukurydzy i jęczmienia.
PAP, arb