Dwa pierwsze przypadki ujawniono 7 lipca. Wówczas poinformowano, że na stosowaniu dopingu przyłapano dwie piłkarki grające w obronie - Song Jong Sun i Jong Pok Sim. Obie zostały zawieszone przed ostatnim meczem w fazie grupowej przeciwko Kolumbii (0:0). FIFA nie zidentyfikowała substancji znalezionej w organizmach zawodniczek. Ani piłkarki, ani nikt inny z zespołu nie zażądał zbadania próbki B. Jednak po spotkaniu z Kolumbią przebadane zostały wszystkie pozostałe zawodniczki Korei Północnej.
Dodatkowe badania wykazały, że pozytywny wynik testu antydopingowego miały trzy kolejne reprezentantki. Pierwszy informację przekazał jeden z pracowników FIFA. Zastrzegł jednak anonimowość, ponieważ wiadomość nie była jeszcze oficjalna. Wkrótce potem FIFA potwierdziła jego słowa. - Jestem w szoku. Na pewno słyszycie emocje w moim głosie. Mamy do czynienia z wyjątkowo złym przypadkiem dopingu. To bardzo boli - powiedział prezydent FIFA Sepp Blatter.
Działacze FIFA spotkali się już z przedstawicielami koreańskiej reprezentacji. Ci drudzy tłumaczyli, że sterydy trafiły do organizmów zawodniczek przypadkowo. Piłkarki miały jakoby zażywać lekarstwa oparte na tradycyjnej chińskiej recepturze, wykorzystującej m.in. gruczoły piżmowe. Teraz sprawa trafi do Komitetu Dyscyplinarnego FIFA. Jeśli chodzi o zakazaną substancję, przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej stwierdzili, że po raz pierwszy spotkali się z takim środkiem dopingowym. - To bardzo skomplikowane - przyznał dyrektor ds. medycznych FIFA Jiri Dvorak. Jak dodał, lekarz reprezentacji Korei Płn. dostarczy próbkę wspomnianego "lekarstwa" do szczegółowych analiz.
W Niemczech Koreankom nie udało się strzelić bramki. W pierwszych dwóch spotkaniach przegrały z USA 0:2 i ze Szwecją 0:1, a w ostatnim zremisowały z Kolumbią 0:0. Zajęły trzecie miejsce w grupie C i odpadły z turnieju. Mistrzostwa świata zakończą się w niedzielę - w finale zagrają reprezentacje USA i Japonii.
zew, PAP