Do biegu, gotów, rusz tyłek!

Do biegu, gotów, rusz tyłek!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jesień to najlepszy czas dla biegaczy. Sierpniowe upały nie uprzykrzają już życia podczas długich treningów, a o pierwszych przymrozkach jeszcze nikt nie myśli poważnie. W kalendarzu mnożą się terminy kolejnych imprez biegowych: 25 września ruszy 33. Maraton Warszawski, kilka dni później (2 października) warszawiacy przebiegną ulicami miasta w ramach biegu Biegnij Warszawo.
Podobne imprezy organizowane są w całym kraju. Z roku na rok bierze w nich udział coraz więcej ludzi, codziennie organizowane są bezpłatne grupowe treningi dla biegaczy. Wydawać by się mogło, że bieganie to Polski sport narodowy.

Co innego pokazuje bezwzględna statystyka. Według najnowszych badań, przeprowadzonych przez TNS OBOP, tylko 10 procent Polaków regularnie uprawia jakąkolwiek aktywność fizyczną. Za to aż 52 procent badanych nie  pamięta, na dnie której szafy zapodział się ich strój sportowy i czy jeszcze nie pożarły go mole. Oznacza to, że prawdopodobnie ponad połowa z  nas ostatni raz porządnie zmęczyła się podczas w-fu, a przecież i na te  zajęcia wcale nie trzeba było chodzić. Bo to zajęcia dla osiłków, bo  matura za pasem, bo przecież trzeba by się spocić, bo zwolnienie można załatwić u lekarza pod byle pretekstem.

Dziś ci sami lekarze, którzy bezmyślnie rozdawali zwolnienia na prawo i  lewo, narzekają na przepełnione oddziały szpitali i bezwzględnie ganią polskich pacjentów za otyłość, podwyższone ciśnienie i niedorzecznie wysoki poziom cholesterolu we krwi.

Polacy, którzy tyle energii wkładają w ściganie Zachodu, jakby nie  zauważyli, że Zachód nareszcie zrozumiał swój błąd i zaczyna się zmieniać. Wizyty w McDonaldzie to dziś objaw lenistwa i bezmyślności, a  nie powód do dumy, tymczasem w galeriach Facebooka wciąż bez trudu znajdziemy fotki zadowolonych z siebie polskich użytkowników z  cheeseburgerem w dłoni. Podczas gdy wielkie zachodnie miasta gorączkowo rozbudowują sieć ścieżek biegowych i rowerowych, w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu ważniejsze są kolejne parkingi, centra handlowe i fast foody.

Za kilka dni maratończycy ruszą ulicami stolicy. Zamiast się wściekać, że blokują przejazd i paraliżują miasto, przejdźmy się na spacer i  przystańmy choć na chwilę przy trasie biegu. Zobaczymy tysiące biegaczy –  wykończonych, ale szczęśliwych. To nie zawodowi sportowcy, tylko ludzie tacy jak my – sklepikarze, bankowcy, studenci,  nauczyciele, lekarze, telemarketerzy i dziennikarze. Biegną, aby zaapelować do 52 procent Polaków siedzących przed telewizorem, jadących samochodem na zakupy, pochłaniających frytki w pobliskim barze. Biegną, aby pokonać swoje słabości, lenistwo, choroby. Biegną, aby udowodnić, że można i warto to  zrobić. Dopingujmy ich, a po zawodach wskoczmy w dres, idźmy do  najbliższego parku i ruszmy nareszcie tyłek.