Separatyści pod sąd! (aktl.)

Separatyści pod sąd! (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura Generalna Ukrainy wszczęła sprawę karną z powodu prób naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy we wschodnich obwodach kraju.
"Po przeanalizowaniu zebranych materiałów prokurator generalny Ukrainy Hennadij Wasyliew stwierdził, że po wyborach prezydenta Ukrainy (...) dokonywane są działania, prowadzące do  obalenia siłą ładu konstytucyjnego, (a także) przykłady targnięć na nienaruszalność terytorialną Ukrainy" - napisano w oświadczeniu na stronie internetowej prokuratury.

Nie jest jasne, czy Wasiliew zamierza poddać śledztwu jedynie działania wschodnich regionów, czy też pisząc o "działaniach, prowadzących do obalenia siłą" konstytucji uznaje trwające od ponad tygodnia protesty ukraińskiej opozycji.

Sprawę karną z powodu targnięcia się na "integralność terytorialną i nienaruszalność granicy państwa" wszczęła także Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.

Również parlament przyjął wstępnie do rozpatrzenia projekt uchwały o "zapobieganiu działalności separatystycznej", która ma uderzyć w tendencje odśrodkowe na  wschodzie kraju.

Wtorkowe obrady w ukraińskiej Radzie Najwyższej, w czasie których opozycja zapowiadała próbę przeforsowania wotum nieufności wobec rządu Wiktora Janukowycza, przerodziły się na początku w debatę nad wschodnioukraińskim separatyzmem.

"Stoimy na progu wielkiego kryzysu państwa"- powiedział podczas wtorkowej debaty przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn, wzywając Prokuraturę Generalną i służby specjalne do "wydania oceny" prawnej działań autonomistów.

W ostatnią niedzielę rada obwodowa Donbasu oraz zjazd wschodnich regionów w Siewierodoniecku zapowiedziały odpowiednio na 5 i 12 grudnia referenda w sprawie autonomii wschodnich regionów. Na  zjeździe w Siewierodoniecku przebywał premier Wiktor Janukowycz.

"Zgodnie z konstytucją Ukrainy nasze państwo jest unitarne" - powiedział Łytwyn. Zagroził organizatorom referendum, że mogą zostać wobec nich "zastosowane przepisy prawa karnego".

Ostrzegł też, że parlament może zmienić ustawodawstwo i rozwiązać ugrupowania popierające separatyzm, a także ogłosić rozwiązanie rad obwodowych we wschodnich regionach.

O stosunek do separatyzmu jeden z opozycyjnych deputowanych zapytał występującego w imieniu rządu wicepremiera Mykołę Azarowa. Zastępca Janukowycza początkowo nie chciał odpowiadać, później jednak potępił tendencje odśrodkowe. "Nikt nie ma prawa do separatyzmu. Tego typu działania są niedopuszczalne" - powiedział wicepremier, który pochodzi z Doniecka. "Osobiście jestem przeciwnikiem wszelkich separatyzmów" - dodał.

Część analityków uważa, że za zapowiedziami trzech wschodnich, rosyjskojęzycznych regionów, może stać Moskwa, która przed wyborami popierała Wiktora Janukowycza i która chce zachować kontrolę nad uprzemysłowionymi regionami kraju. Tę hipotezę zdaje się potwierdzać obecność na niedzielnym zjeździe w Siewierodoniecku m.in. mera Moskwy Jurija Łużkowa i przedstawiciela rosyjskiej ambasady w Kijowie.

Zdaniem lidera opozycji Wiktora Juszczenki to rząd Wiktora Janukowycza jest odpowiedzialny za separatystyczne tendencje na wschodzie kraju oraz fałszerstwa wyborcze i grożącą niewypłacalność budżetu państwa. Zażądał jego dymisji.

Parlament odrzucił jednak pierwszy wniosek opozycji o wotum nieufności dla premiera Janukowycza, a debatę nad nim przełożył na środę. Jak ogłosił szef izby Wołodymyr Łytwyn, chce przygotować nowy "tekst dobrze wyważony i spójny". Odrzucony wniosek poparło jedynie 196 deputowanych, podczas gdy wymagana większość wynosiła 226 na 450 członków parlamentu.

Wcześniej Janukowycz którego Centralna Komisja Wyborcza oficjalnie ogłosiła prezydentem-elektem, zaproponował Juszczence stanowisko premiera, jeśli Sąd Najwyższy rozpatrujący skargę opozycji na fałszerstwa wyborcze, uzna jego wygraną.

"Jeśli Sąd Najwyższy uzna skargę opozycji na oszustwa wyborcze w  obwodach donieckim i ługańskim, jestem gotów zaapelować do  mieszkańców tych regionów o ponowne głosowanie" - powiedział również Janukowycz. W przypadku anulowania przez Sąd Najwyższy wyników wyborów prezydenckich i wydaniu decyzji o ich powtórzeniu, głosowanie powinno się odbyć bez udziału jego samego i Wiktora Juszczenki.

Juszczenko kategorycznie odrzucił te propozycje "Nie mogę zaakceptować tych wariantów" - powiedział w kuluarach parlamentu.

Gdy parlament przerwał debatę nad wotum nieufności dla premiera Wiktora Janukowycza, zwolennicy Juszczenki sforsowali ogrodzenie wokół parlamentu i zgromadzili się wokół głównego wejścia. Kilku osobom udało się wejść do gmachu. Powstrzymują ich deputowani opozycji. Zaapelował do nich przewodniczący parlamentu Ukrainy Wołodymyr Łytwyn, by zaprzestali szturmu parlamentu, który "jest ostatnim bastionem demokracji". Zapewnił, że w środę parlament podejmie decyzję, która zadowoli całą Ukrainę.

Wiktor Juszczenko oskarżył władze o sprowokowanie tłumu. "To  prowokacja - na początku podburzali salę, a potem sprowokowali ulicę" - powiedział.

We wtorek ukraińscy demonstranci, którzy od ubiegłego tygodnia blokują siedzibę rządu w Kijowie, rano częściowo znieśli blokadę. "Wiktor Juszczenko (lider opozycji) wydał polecenie, by wpuszczać pracowników rządowych do budynku. Płace i emerytury mają być wypłacane" - powiedział rozmówca AFP. Ta sama agencja jednak dodała, że przed wejściem do siedziby rządu nadal pozostawało około dwustu demonstrantów, skandujących: "Juszczenko! Juszczenko! Chcemy naszego prezydenta!". Tymczasem ukraiński Sąd Najwyższy kontynuuje we wtorek rozpatrywanie skargi opozycji, która domaga się unieważnienia oficjalnych wyników drugiej tury wyborów prezydenckich z 21 listopada i odebrania zwycięstwa premierowi Janukowyczowi.

Według opozycji, ogłoszony zwycięzcą drugiej tury przez Centralną komisję Wyborczą premier Wiktor Janukowycz zawdzięcza wygraną gigantycznemu fałszerstwu wyborczemu, które pozbawiło wygranej jej lidera Wiktora Juszczenko.

Oficjalnie, według Centralnej Komisji Wyborczej, Janukowycz dostał 49,46 proc., a Juszczenko 46,61 proc. głosów. Różnica między obu kandydatami wyniosła ponad 871 tys. głosów, jednak opozycja mówi o sfałszowaniu od 1,5 do 4 mln kart do głosowania.

Miały być one dorzucone do urn już po zamknięciu lokali. Ponadto -  twierdzi dalej opozycja - niszczono i unieważniano głosy oddane na Juszczenkę. Po niektórych regionach krążyły - według niej -  autobusy z ludźmi Janukowycza, którzy głosowali po kilka razy. Telewizja 5. Kanał pokazała przypadki wystawiania na jedno nazwisko kilku zaświadczeń umożliwiających głosowanie poza miejscem zamieszkania.

Wyników wyborów nie uznało żadne państwo zachodnie (gratulacje Janukowyczowi złożyły tylko Rosja i Białoruś), skrytykowały je także organizacje europejskie. Za "nieważne" uznała je w sobotę specjalna uchwała parlamentu.

W poniedziałek Sąd Najwyższy wbrew protestom przedstawicieli Janukowycza zaakceptował większość dowodów rzeczowych pokazanych przez prawników Juszczenki.

Trybunał ma teraz dwie podstawowe możliwości. Według konstytucjonalistów nie jest w stanie uznać całych wyborów za nieważne. Może więc uznać zwycięstwo Janukowycza lub unieważnić wybory w części regionów.

Główne skargi dotyczą tych spośród nich, gdzie olbrzymią przewagę ma Janukowycz. W gęsto zaludnionym obwodzie donieckim premier zdobył 96 proc. głosów przy oficjalnej ponad 96-procentowej frekwencji.

Prawnicy twierdzą, że możliwa jest opcja kompromisowa - sąd teoretycznie może wydać werdykt, że uznaje istnienie fałszerstw, ale nie jest w stanie stwierdzić, który z kandydatów jest rzeczywistym zwycięzcą. Wówczas parlament musiałby stworzyć bazę prawną do powtórzenia drugiej tury.

Nie wiadomo, czy izba wyda werdykt jeszcze we wtorek. Dzień wcześniej jej rzeczniczka zapowiadała, że obrady mogą zająć do kilku dni. em, pap