Mieszkańcy stolicy informacje o masowych zatruciach psów w okolicy jednego z parków zgłaszali dziennikarzom TVN Warszawa w niedzielę 3 marca. Chodziło o rejon w pobliżu Parku Wyględów.
Warszawa. Ktoś specjalnie truł psy
„W Parku przy Mauzoleum Żołnierzy Armii Czerwonej (...) wczoraj doszło do masowego zatrucia psów. Wiele z nich walczy o życie w pobliskich lecznicach (np. Elwet lub Multivet). Pomimo wielu zgłoszeń od mieszkańców na kontakt Warszawa 19 115 oraz zgłoszenia na policję teren nie został zabezpieczony i w dalszym ciągu zwierzęta oraz przypadkowe osoby narażone są na zatrucie nieznaną substancją” – brzmiała jedna z wiadomości od mieszkańców.
„Uważajcie na psy w parku przy Żwirki i Wigury, tam gdzie jest cmentarz. Sąsiad dziś był na spacerze ze swoimi 2 psiakami. Szedł od strony Kulskiego do parku i już jak wracali do domu, to jeden z nich coś zjadł. I wrócili normalnie do domu, po chwili Pogo zaczął się dziwnie zachowywać i dostał drgawek” – dodawał inny internauta.
„Mój pies też walczy o życie. Zmieszane zmielone kości z farbą olejna zebrałam pod ogrodzeniem RODu (rodzinnego ogrodu działkowego – red.) na wejściu do parku, naprzeciw trzech ostatnich apartamentowców. Ktoś musiał się bardzo natrudzić, zmielił kości i dodał coś co spowodowało, że dla psów zjedzenie substancji śmierdzącej farbą olejna było bardzo atrakcyjne” – pisano w kolejnej wiadomości.
Policja bada sprawę trucizny w parku
W rozmowie z TVN Warszawa sytuację skomentował Oskar Białozierski z Kliniki Weterynaryjnej „Elwet”. Jak mówił, właściciele czworonogów zaczęli zgłaszać się tam w sobotę 1 marca po południu. Łącznie chodziło o kilkanaście zwierząt.
– Zaczęło ich niepokoić zachowanie pupili – miały drżenia mięśniowe, były pobudzone i apatyczne. Wszystkie te przypadki, które trafiły do nas, łączyło to, że objawy nastąpiły po spacerze w parku przy Mauzoleum Żołnierzy Armii Czerwonej – opowiadał.
– Z biegiem czasu te objawy rozwijały się w objawy neurologiczne: ruchy pływackie, brak koordynacji, wyprężenie grzbietu. Zwierzaki były kierowane do opieki szpitalnej, bo jedynie w takich warunkach jest możliwość pomocy im – wyjaśniał.
Z informacji TVN Warszawa wynikało, że weterynarzom przynajmniej do poniedziałkowego południa udało się ocalić wszystkie psy, które trafiły do kliniki. Objawy utrzymywały się jednak bardzo długo. Trwa oczekiwanie na wyniki badań toksykologicznych.
Sprawą zajęła się już także policja. – Pies trafił do kliniki weterynaryjnej z objawami ostrego zatrucia – mówiła asp. szt. Marta Haberska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II.
– Osoba zgłaszająca przekazała nam substancję, którą znalazła w miejscu, gdzie spacerowała z psem. Substancja została zabezpieczona. Przedmiotem naszych badań będzie co to za substancja i kto mógł ją zostawić – informowała.
Wrocław. Kiełbasę naszpikowano gwoździami
Tymczasem we Wrocławiu ktoś rozrzucił przy drodze kawałki kiełbasy z gwoździami. W czwartek 27 lutego w godzinach wieczornych na taką pułapkę dał się złapać jeden z psów. Jego właściciel błyskawicznie dostarczył czworonoga do kliniki weterynaryjnej.
– Pies trafił do nas późnym wieczorem. Właściciel przyniósł do nas również fragmenty kiełbasy, w którą były wbite gwoździe. Lekarz dyżurujący wykonał zdjęcie rentgenowskie. Zauważył aż 12 ciał obcych w postaci gwoździ. Wezwano mnie, jako chirurga do tego zabiegu – mówiła portalowi tvn24.pl Alicja Wajdy,
– Udało się to na szczęście usunąć poprzez gastroskopię, czyli włożenie endoskopu przez jamę ustną do żołądka i dzięki optyce zlokalizować te gwoździe. Dwa były wbite w błonę śluzową, ale na szczęście bez perforacji ściany żołądka – dodawała lekarz weterynarii z Kliniki Weterynaryjnej dr n. wet. Dariusz Niedzielski Wrocław.
„Dobrze, że właściciel psa szybko się zorientował i zebrał resztki, które jak się okazało nafaszerowane były gwoździami. W takich przypadkach liczy się czas i tylko szybka pomoc nocna załogi kliniki spowodowała, że 5 godzin walki przy stole operacyjnym zakończyło się sukcesem. 12 gwoździ wyciągniętych z żołądka, a psiak dochodzi do siebie już w swoim domku” – podkreślali pracownicy stowarzyszenia 4 ŁAPY Wrocławia we wpisie na Facebooku.
Ta sprawa również trafiła na policję. „Zgodnie z artykułem 35 Ustawy o ochronie zwierząt, osoba, która dopuszcza się znęcania się nad zwierzętami, może zostać skazana na karę pozbawienia wolności do lat trzech. W przypadku szczególnego okrucieństwa, a tutaj to właśnie ma miejsce, kara ta może wzrosnąć do pięciu lat” – podkreślali aktywiści. Warto podkreślić, że właściciel czworonoga wrócił na miejsce zdarzenia i pozbierał kawałki mięsa, by ocalić od podobnych problemów inne czworonogi.
Czytaj też:
Potężny futrzak powinien jeszcze spać. Nagrano jak spaceruje po śnieguCzytaj też:
Wieloryb „błądzi” blisko polskiego wybrzeża. Poinformowano Danię i Niemcy
