Coraz groźniejsze zjawisko w Polsce. „Z urokliwej rzeczki robi się piekło”

Coraz groźniejsze zjawisko w Polsce. „Z urokliwej rzeczki robi się piekło”

Odbudowa po powodzi w Kłodzku
Odbudowa po powodzi w Kłodzku Źródło: Wprost / Piotr Barejka
Nagłe oberwania chmur, szalejące potoki i rwące strumienie pojawiające się w kilkadziesiąt minut. Eksperci alarmują, że powodzie błyskawiczne stają się w Polsce coraz częstsze – i coraz groźniejsze.

Wraz z kolejnymi dniami burzowymi rośnie nie tylko liczba interwencji służb, ale też realne zagrożenie dla życia i zdrowia. Gwałtowne opady deszczu, jakie nawiedziły ostatnio Polskę, przyniosły lokalne podtopienia i wzrost zagrożenia powodziowego. Powódź błyskawiczna – bo o niej mowa – to zjawisko, które coraz częściej wymyka się prognozom.

"Z urokliwej rzeczki robi się piekło"

– Z niewielkiego cieku wodnego w kilkadziesiąt minut potrafi zrobić się rwąca, wielka rzeka, niosąca różne przedmioty, ogromne ilości szlamu i błota. Z niepozornej, na co dzień spokojnej i urokliwej rzeczki robi się piekło – ostrzega Artur Surowiecki, meteorolog z IMGW-PIB oraz członek Stowarzyszenia Polscy Łowcy Burz.

Jak wyjaśnia, powódź błyskawiczna to coś zupełnie innego niż klasyczna powódź, znana z szeroko rozlewających się wód rzek. – W przypadku zwykłej powodzi opady zazwyczaj trwają dłużej, ale nie mają ekstremalnego natężenia jak w przypadku opadów związanych z silnymi burzami – podkreśla. Decydujący jest też zasięg – klasyczna powódź obejmuje duże obszary, często kilka województw, a woda stopniowo spływa do rzek, tworząc falę wezbraniową.

Czym jest powódź błyskawiczna?

W przypadku powodzi błyskawicznej sytuacja rozwija się... błyskawicznie – i lokalnie. – Mówimy o zdarzeniach nagłych, bardzo szybko rozwijających się, ale jednocześnie obejmujących niewielki obszar. Zwykle jest to zlewnia większego potoku, ewentualnie małej rzeki górskiej – tłumaczy ekspert. Przyczyną są najczęściej opady konwekcyjne, czyli silne, krótkotrwałe deszcze o bardzo dużej intensywności.

Jak informuje IMGW, opady konwekcyjne występują często latem, a towarzyszą im burze, silny wiatr i grad. W ekstremalnych przypadkach w ciągu godziny może spaść od 50 do nawet 100 mm deszczu – to więcej, niż średnia miesięczna norma.

Problem nie kończy się jednak tylko na warunkach pogodowych. Coraz więcej terenów – zwłaszcza zurbanizowanych i położonych w dolinach – nie ma aktualnych oznaczeń zagrożenia powodziowego. Surowiecki ostrzega, że nawet małe cieki wodne mogą gwałtownie wezbrać i stanowić realne zagrożenie dla życia mieszkańców.

– Nawet niewielkie cieki wodne, zwłaszcza w górach i terenach w dużym stopniu zurbanizowanych, są narażone na gwałtowne wezbrania. A nie wszystkie takie tereny są oznaczone na mapach – zaznacza.

Warto samodzielnie sprawdzić, czy mieszkamy na obszarze zagrożonym powodzią. Mapy zagrożenia powodziowego udostępnia publicznie Informatyczny System Osłony Kraju. To oficjalny dokument planistyczny, który pomaga ocenić ryzyko powodziowe i przygotować działania ograniczające szkody.

Ekspert apeluje też o wzmożoną czujność podczas niepewnych prognoz pogodowych. – Musimy cały czas monitorować rozwój sytuacji meteorologicznej, obserwować bieżące komunikaty, ostrzeżenia i prognozy meteorologiczne. A w dniach, w których prognozowane są gwałtowne opady, zwłaszcza pochodzenia konwekcyjnego, najlepiej śledzić na bieżąco dane z radarów meteorologicznych – mówi Surowiecki.

Czytaj też:
Potężne opady sparaliżowały południową Polskę. Dramatyczne sceny z zalanych miast
Czytaj też:
Pogotowie przeciwpowodziowe w Polsce. MSWiA wprost o zagrożeniu

Opracował:
Źródło: WPROST.pl / PAP