Tego o Dudzie nie wie nikt. „Tradycja, którą pielęgnował w ślad za Kaczyńskim”

Tego o Dudzie nie wie nikt. „Tradycja, którą pielęgnował w ślad za Kaczyńskim”

Andrzej Duda
Andrzej Duda Źródło: PAP / Piotr Nowak
Prezes Jarosław Kaczyński jest kociarzem, o czym wiedzą wszyscy. Niewielu zdaje sobie jednak sprawę, że również prezydent Andrzej Duda ma olbrzymie zamiłowanie do czworonogów. Towarzyszyły mu w życiu na niemal każdym kroku.

„Fakt” opublikował kolejne fragmenty książki pod tytułem „To ja”. Prezydent „bez upiększeń i cenzury” opowiada w niej „o kulisach decyzji, które zaważyły na losach Polski i Europy”. Znajdziemy tam też m.in. „nigdy wcześniej nierelacjonowane rozmowy z czołowymi politykami w kraju i na świecie”.

Premiera książki odbędzie się niebawem. Tymczasem redakcja dziennika zaprezentowała jej fragment, który pokazuje głowę państwa z nieznanej dotąd strony. Jak się okazuje, Duda jest kociarzem, tak jak prezes Prawa i Sprawiedliwości. A dlaczego nie psiarzem? „Wobec tych zwierząt odczuwam mieszaninę respektu i lęku” – przyznaje.

Duda o córce: Kinga od najmłodszych lat przejawiała wielkie zamiłowanie do zwierząt

„W moim domu rodzinnym koty odgrywały główną rolę” – opowiada prezydent na łamach nowej książki. Jego pierwszym pupilem była Filusia, która zginęła w wypadku. „Mieszkaliśmy wówczas na parterze, co niestety zakończyło się tragicznie: została potrącona przez samochód. Po niej przyszły kolejne futrzaste towarzyszki. Być może to właśnie z tych wspomnień wzięła się miłość naszej córki do kotów” – podejrzewa głowa państwa.

„Kinga od najmłodszych lat przejawiała wielkie zamiłowanie do zwierząt. Przez nasz dom przewinęły się chomiki, świnki morskie, króliki. W pewnym momencie pojawiła się fretka o imieniu Fredzia. Była z nami aż osiem lat i towarzyszyła nam podczas przeprowadzki do Pałacu Prezydenckiego. Gdy odeszła, Kinga zdecydowała się na kota, którego wcześniej sobie upatrzyła” – czytamy.

Kot, który zamieszkał z parą prezydencką, nazwany został Tinek. Pierwsza dama – Agata Kornhauser Duda – pokochała zwierzę, było jej „oczkiem w głowie”. „Tinek, choć nie przepadał za lataniem, podróżował z nami do Krakowa. Trzeba przyznać, że jest wyjątkowy – przepiękny ragdoll [rasa – zaliczana do półdługowłosych – red.], o charakterystycznym, łagodnym usposobieniu” – opowiada Duda.

Tradycja, o której istnieniu niewielu wiedziało. Zaczęło się od Lecha Kaczyńskiego

Duda ujawnił, że w pałacowych ogrodach „nie brakuje kotów”. „To tradycja, którą starałem się pielęgnować – w ślad za prezydentem Lechem Kaczyńskim, który przykładał do tego wielką wagę. Pałacowe koty mają specjalne boksy, a także opiekę oddanych pracowników – pań z Biura Bezpieczeństwa Narodowego i Biura Obsługi Prezydenta. Regularnie widywałem je podczas porannych spacerów – zadbane i zadowolone” – zapewnia.

Przy tej okazji warto wspomnieć o kotach prezesa PiS, jednego z ważniejszych polityków w kraju. Blisko 15 lat temu opiekował się on pupilem o imieniu Alik (do jego śmierci). Obecnie jest zaś właścicielem Fiony i Czarusia.

Czytaj też:
Duda zaskoczył przed końcem kadencji. Niespodziewany ruch
Czytaj też:
Wzruszony kombatant przerwał mowę. Prezydent ruszył na ratunek

Źródło: fakt.pl / andrzejduda.pl