Największy niemiecki port lotniczy we Frankfurcie nad Menem przerwał pracę na około pół godziny. Władze lotniska musiały odwołać 160 lotów - poinformowała agencja dpa. Do przerw w ruchu i anulowania rejsów doszło także na lotniskach w Hamburgu, Monachium, Duesseldorfie i Hanowerze.
Wtorkowe strajki ostrzegawcze spowodowały też zakłócenia w działalności komunikacji miejskiej, przedszkoli, zakładów oczyszczania , szpitali i urzędów w kilku landach - m. in. w Bawarii, Badenii-Wirtembergii, Brandenburgii, Saksonii i Berlinie.
Przewodniczący związku ver.di Frank Bsirske zapowiedział na wiecu w Duesseldorfie dalsze zaostrzenie protestów. Jeżeli podczas kolejnej rundy rozmów, zaplanowanej na środę w Kassel, nie dojdzie do porozumienia, przystąpimy do właściwego strajku - zagroził Bsirske.
Związkowcy domagają się ponad 3-procentowej podwyżki płac dla trzech milionów pracowników służb publicznych oraz zrównania do 2007 r. płac we wschodnioniemieckich landach z poziomem wynagrodzeń w Niemczech Zachodnich. Pracodawcy opowiadają się za zamrożeniem pensji na cały przyszły rok na obecnym poziomie. Minister spraw wewnętrznych Otto Schily ostrzegł w imieniu pracodawców, że realizacja związkowych postulatów pociągnie za sobą konieczność zbiorowych zwolnień.
Akcje protestacyjne sparaliżowały w poniedziałek komunikację w wielu miastach Bawarii, Brandenburgii i Hesji oraz w Berlinie. Najwięcej protestów było w stolicy Bawarii, Monachium, gdzie wszystkie tramwaje i pociągi metra oraz większość autobusów pozostały przez cały dzień w zajezdniach. Problemy z punktualnym dotarciem do miejsca pracy miał blisko milion osób. Do strajku przystąpiły także zakłady oczyszczania miasta.
Na frankfurckim lotnisku już w poniedziałek wieczorem odwołano kilkanaście lotów.
Czytaj też: Związki paraliżują Europę
sg, pap