Do Rosji udaje się więc nowy minister spraw zagranicznych Stefan Meller. Miała być wizyta pożegnalna, wyszła wizyta testująca zdolności nowej polskiej dyplomacji. I test wypadł źle. Mellerowi nie udało się doprowadzić do oficjalnego spotkania ze swoim rosyjskim odpowiednikiem. Siergiej Ławrow przyjął polskiego ministra na lunchu, pełniącym rolę spotkania pożegnalnego. Czyli, krótko mówiąc zignorował naszego ministra. Mellerowi udało się przekazać list od polskiego ministra rolnictwa. I tyle. Na dodatek Meller zamiast opuścić jak najszybciej Rosję przebywa tam przez cztery dni. Znaczy to tyle, że możemy dostać po twarzy i się nadal uśmiechać.
Podobnie było z ambasadorem Pawlakiem na Białorusi. Wrócił on do Mińska tuż przed wyborami. Wcześniej odwołano go na konsultacje do czasu aż Białoruś nie przestanie źle traktować legalnych władz Polskiego Związku. I kiedy Andżelika Borys szła na pięćdziesiąte zdaje się z kolei przesłuchanie do prokuratury, ambasador Pawlak wracał do Mińska, gdyż "okoliczności zmieniły się". Zdecydował się wycofać z tej decyzji i zrezygnować, bo w Polsce za ten krok krytykowali go nawet współpracownicy.
Sytuacja na Białorusi i w Rosji wobec Polski nie zmieniła się. W Rosji nawet się pogorszyła. Rosjanie ostentacyjnie nie wyznaczają nowego ambasadora w Warszawie. Teraz nie będzie naszego przedstawiciela w Moskwie. W tej sprawie wydaje się, że powinniśmy poczekać na ruch Rosji.
Grzegorz Sadowski