Ojciec Igora Stachowiaka o tym, jak dowiedział się o śmierci syna. „Pomylili go, a miał przy sobie dowód osobisty”

Ojciec Igora Stachowiaka o tym, jak dowiedział się o śmierci syna. „Pomylili go, a miał przy sobie dowód osobisty”

Policja, zdjęcie ilustracyjne
Policja, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / fot. Anton Gvozdikov
– Pojechałem do rodziców na niedzielny obiad i tam panowie policjanci przyjechali i powiadomili nas o tym, że syn został pomylony z jakimś innym młodym człowiekiem i że spadł z krzesła i po prostu umarł, nie żyje – opowiadał w programie „Fakty po Faktach” na antenie TVN24 Maciej Stachowiak, ojciec Igora Stachowiaka, który zmarł w ubiegłym roku we wrocławskim komisariacie policji.

Maciej Stachowiak tłumaczy, że policja przyjechała, aby rodzina Igora zidentyfikowała syna. – Zadałem im pytanie, bo skoro jest pomylony, to dlaczego panowie uważacie, że to jest on – mówi ojciec chłopaka. – Wiemy, że to jest on, bo miał jakiś... miał przy sobie dokument, miał dowód osobisty – mieli odpowiedzieć policjanci.

Ostatecznie dopiero następnego dnia Maciej Stachowiak otrzymał telefon, że ciało jego syna zostało przewiezione do zakładu medycyny sądowej i będzie wykonywana sekcja. Jak mówi, przekonywano go, aby „najlepiej nie jechał go oglądać”. – Powiedziałem, że absolutnie nie ma takiej możliwości. Jadę, muszę go zobaczyć. (...) W bardzo krótkim czasie dotarliśmy do zakładu medycyny sądowej, no i tam zobaczyłem syna – mówi. Podkreśla, że od razu zauważył, że syn nie wygląda normalnie i "na pewno nie był to upadek z krzesła". – Był bardzo mocno pobity. Panowie technicy dotąd mniej więcej [pokazuje powyżej pępka] rozpięli worek z ciałem syna... Chciałem zobaczyć, jak wygląda całe jego ciało, więc miałem na tyle siły, że rozpiąłem do samego końca, zacząłem syna oglądać. W międzyczasie wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcia. Dzisiaj się bardzo cieszę, że zrobiłem te zdjęcia, bo być może dlatego ujrzały one światło dzienne – tłumaczy.

Czytaj też:
Śmierć Stachowiaka. Ćwiąkalski: Po samobójstwie Pazika podałem się do dymisji. Wtedy PiS się tego gwałtownie domagało

„Mój syn nie był agresywny”

Jak mówi, to jemu i osobom zaangażowanym w sprawę, udało się dotrzeć do ministra. – Prosiliśmy pana wojewodę o to, żeby udało się zorganizować takie spotkanie. Chodziło o to, żeby po prostu poinformować i pokazać te zdjęcie między innymi i kilka innych faktów przedstawić, do których udało nam się we własnym śledztwie dotrzeć i zgromadzić – wyjaśnia.

Zaznaczył, że z żadnego materiału, który posiada (nagrania z monitoringu miejskiego, nagrania świadków, itp.) nie wynika, że jego syn był agresywny w trakcie zatrzymania przez policję. – Wręcz prosi o pomoc. No, nie widać na tych materiałach ani jednej jakiejś sytuacji, gdzie on byłby agresywny i była przemoc z jego strony – dodaje.

Maciej Stachowiak podkreślił, że oczekuje, iż sprawa w tej chwili nabierze tempa i uda się dojść do prawdy. – Żeby każdy młody inny człowiek w tym kraju, na Rynku wrocławskim i na każdym innym czuł się po prostu bezpiecznie. Nie każdy policjant jest zły i nie każdy młody człowiek jest zły – zakończył.

Nowe fakty ws. śmierci na komisariacie

Przypomnijmy, że są nowe ustalenia ws. śmierci na komisariacie 25-letniego Igora Stachowiaka, do której doszło w maju ubiegłego roku. W programie „Superwizjer” ujawniono m. in. wypowiedzi anonimowych osób i fragmenty nagrań. W reportażu stwierdzono, że zatrzymany był rażony paralizatorem również w policyjnej toalecie. W TVN24 pokazano nagranie z kamery, która była przymocowana do paralizatora. S. był rażony paralizatorem w momencie, kiedy był zakuty w kajdanki, a na to nie zezwalają przepisy. Funkcjonariusze kazali zatrzymanemu zdjąć spodnie, aby go przeszukać. Po zajściach w toalecie Igor S. zmarł. Mimo że na komisariacie są zainstalowane kamery, nie ma żadnych nagrań z zajść, które miały miejsce.

Czytaj też:
Szokujące słowa policjanta, który był przy zatrzymaniu Igora Stachowiaka. „Wy***ie na niego całą baterię”

Źródło: TVN24