Mijają cztery lata od śmierci Tomasza Mackiewicza. „Jego credo brzmiało, że woli 10 minut jak lew niż rok jak mucha”

Mijają cztery lata od śmierci Tomasza Mackiewicza. „Jego credo brzmiało, że woli 10 minut jak lew niż rok jak mucha”

Tomasz Mackiewicz
Tomasz MackiewiczŹródło:Facebook / Mackiewicz
Wejście na Nanga Parbat, które przeszło do historii, a następnie dramat na zboczu góry. Mijają cztery lata od śmierci Tomasza Mackiewicza, który wraz z Elisabeth Revol zdobył słynny ośmiotysięcznik.

Był 25 stycznia, gdy Tomasz Mackiewicz i Francuzka Elisabeth Revol postawili stopę na szczycie Nanga Parbat na wysokości 8126 m n.p.m. Z relacji towarzyszki Polaka wynikało, że po zdobyciu wierzchołka stan zdrowia Tomasza Mackiewicza zaczął się gwałtownie pogarszać. Ostatecznie Francuzka zostawiła Polaka na wysokości około 7200 m n.p.m., a sama zaczęła schodzić w dół. W późniejszych wywiadach zarzucała Pakistańczykom, że to oni wymogli na niej taką decyzję, twierdząc, że po Mackiewicza poleci helikopter.

Na pomoc himalaistom ruszyli Polacy spod K2, organizowana była także prywatna akcja ratunkowa. Elisabeth Revol została uratowana przez Denisa Urubkę i Adama Bieleckiego. Akcję ratunkową na bieżąco relacjonowały media. Polacy sprowadzili kobietę do bazy na wysokości 4850 m n.p.m. Zespół podjął decyzję, że ze względu na zmęczenie ratowników i złe prognozy, nie jest możliwa dalsza akcja ratunkowa po Tomasza Mackiewicza. Revol relacjonowała, że zostawiała Polaka z objawami ślepoty śnieżnej i obrzęku mózgu. Ona sama miała odmrożenia rąk i nóg, ale dzięki intensywnej terapii udało się jej uniknąć amputacji.

Tomasz Mackiewicz został na zboczu Nanga Parbat. W marcu 2018 ojciec Tomasza, Witold, otrzymał z Pakistanu akt zgonu, w którym jako datę śmierci jego syna przyjęto 30 stycznia. W rozmowie z „Wprost” mężczyzna opowiadał o niezwykłej duchowej więzi, którą wciąż odczuwa z synem.

Muszę powiedzieć, że nie ma dnia, żebym ja z Tomkiem nie miał jakiejś duchowej relacji. Napisałem w tej kołysance dla Tomka: „żyj synku w sercach naszych. W sercach tych, którzy ciebie kochali. Czasami się do nas odezwij, byśmy się zbyt nie troskali”. Każdego dnia ta relacja jest – mówił Witold Mackiewicz.

Opowiadając o pasji syna, mówił: „Jego credo brzmiało, że woli 10 minut jak lew niż rok jak mucha. Zawsze jadąc do Pakistanu, w góry, zabierał mnóstwo rzeczy dla dzieciaków z okolicznych wiosek”.

Cały wywiad przeczytać można we „Wprost”.

Wspinacze zdobyli szczyt Nangi

Choć początkowo pojawiały się wątpliwości, czy wspinacze faktycznie zdobyli szczyt Nanga Parbat, raport opublikowany na stronie dziennika „American Alpine Journal” rozwiewa te wątpliwości. W dokumencie szczegółowo opisano trasę Revol i Mackiewicza zaznaczając, że udało im się wejść na szczyt góry. Z raportu wynika, że Mackiewicz i Revol dotarli na szczyt między godz. 18:00 a 18:15. Francuzka miała dostać się tam jako pierwsza, ale idący za nią Mackiewicz przyznał, że nie widzi lampy na kasku kobiety, a ona sama była rozmytą plamą. Zapadła decyzja o jak najszybszym zejściu, ale Revol była świadoma, że pogorszenie się wzroku Polaka mogło być efektem m.in. obrzęku mózgu. Kiedy ruszyli w dół, Mackiewicz miał trzymać Francuzkę za ramię, by się nie zgubić. W dokumencie stwierdzono również, że Mackiewicz wziął cztery tabletki deksametazonu, co na krótki czas mogło poprawić jego sytuację.

Czytaj też:
Co roku ktoś zostaje na Nanga Parbat na zawsze. „My, ze zgniłych nizin, nie mamy o tym pojęcia”

Źródło: WPROST.pl