Polska odpowiada na ruch Łukaszenki. W tle sprawa Andrzeja Poczobuta

Polska odpowiada na ruch Łukaszenki. W tle sprawa Andrzeja Poczobuta

Aleksandr Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka Źródło: Shutterstock / Sasa Dzambic Photography
Polska nie pozostawiła bez odpowiedzi ostatniego ruchu reżimu Aleksandra Łukaszenki. Rzecznik MSZ Łukasz Jasina zapowiedział, że w najbliższym czasie do Mińska ma wrócić białoruski attaché obrony.

Napięcie między Polską a Białorusią wzrosło po skazaniu przez białoruski sąd dziennikarza i działacza mniejszości polskiej Andrzeja Poczobuta. Tuż po ogłoszeniu wyroku szef MSWiA Mariusz Kamiński „z uwagi na ważny interes bezpieczeństwa państwa” zdecydował o zawieszeniu do odwołania ruchu na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Bobrownikach. W tym tygodniu reżim Aleksandra Łukaszenki wyrzucił z Białorusi dwóch polskich konsulów z Grodna oraz łącznika polskiej Straży Granicznej.

Taka decyzja przywódcy reżimu nie pozostała bez odpowiedzi polskiej strony. Rzecznik MSZ Łukasz Jasina przekazał, że w najbliższym czasie Polskę opuści białoruski attaché obrony. Potwierdził też, że polscy dyplomaci z Grodna i łącznik Straży Granicznej są już na terenie naszego kraju.

Andrzej Poczobut usłyszał wyrok. „Będą go niszczyć”

Andrzej Poczobut został aresztowany pod koniec marca 2021 roku. Najpierw reżim oskarżył Poczobuta o rzekome „podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym”. 25 lipca ubiegłego roku miał wyjść z więzienia, ale tak się nie stało. Zamiast tego został dodatkowo oskarżony o „wzywanie do działań na szkodę bezpieczeństwa Białorusi”. Później KGB wpisało dziennikarza na „listę terrorystów”, a jego działaniom przypisano znamiona „rehabilitacji nazizmu”.

Polskie MSZ od początku apelowało do białoruskich władz o uwolnienie Poczobuta, a rzecznik resortu Łukasz Jasina oświadczył, że sprawa dziennikarza to „element antypolskiej kampanii prowadzonej przez władze Białorusi”. Reżim zrobił jednak swoje.

Proces Andrzeja Poczobuta został utajniony i toczył się bez obecności mediów i bliskich oskarżonego. Białoruski sąd orzekł, że ma spędzić w białoruskim więzieniu osiem lat. – Popłakałem się, gdy usłyszałem wyrok. Osiem lat to bardzo, bardzo dużo. Znam Andrzeja, też jestem z grodzieńszczyzny - mówił w rozmowie z „Wprost” Aleś Zarembiuk, prezes Fundacji Dom Białoruski. - – Wiem, że jest twardy, ale będą go niszczyć. Tak jak wszystkich innych. To po prostu stalinizm, tylko jeszcze nie strzelają w tył głowy – dodawał.

Czytaj też:
Białoruskich pograniczników nawiedził „duch”. „Oni są wystarczająco przerażeni”
Czytaj też:
Tajemnicze manewry wojsk Łukaszenki. Żołnierze uczą się m.in. wzmacniania granicy

Opracował:
Źródło: Interia.pl