Wybuch granatnika w gabinecie gen. Szymczyka. Są nowe ustalenia

Wybuch granatnika w gabinecie gen. Szymczyka. Są nowe ustalenia

Jarosław Szymczyk /
Jarosław Szymczyk / Źródło:Wikimedia Commons / Kancelaria Sejmu / Rafał Zambrzycki
Pojawiły się nowe ustalenia ws. wybuchu granatnika w gabinecie gen. Jarosława Szymczyka. Do zdarzenia doszło pod koniec 2022 roku.

W połowie grudnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji potwierdziło w komunikacie, że w jednym z pomieszczeń obok gabinetu Komendanta Głównego Policji miał miejsce wybuch. „Eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie między 11 a 12 grudnia, gdzie spotkał się z kierownictwami ukraińskiej i służby ds. sytuacji nadzwyczajnych. Prezentem był podarunkiem od jednego z szefów ukraińskich służb” – wyjaśniano.

Później w rozmowie z RMF FM generał Jarosław Szymczyk – od kwietnia 2016 roku Komendant Główny Policji – mówił, że gdy wrócił z Warszawy, zamierzał przełożyć „prezenty” od Ukraińców na zapleczu gabinetu. Kiedy jednak przestawiał granatnik, nastąpiła eksplozja. Opisywał, że „wybuch był potężny”, natomiast „siła uderzenia przebiła podłogę, a z drugiej strony uszkodziła sufit”.

W drugiej połowie września zaś Krzysztof Brejza opublikował na  zdjęcia, na których zobaczyć można było, jak rozległe uszkodzenia pojawiły się wewnątrz budynku. „Ujawniam najbardziej strzeżoną tajemnicę państwa . Te zdjęcia nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego” – takim opisem opatrzył zdjęcia poseł KO.

Trzeci granatnik i trzy butelki alkoholu

RMF FM opisuje, że do tej pory mówiło się o dwóch granatnikach, które otrzymał podczas pobytu na Ukrainie gen. Szymczyk. Trwa jednak postępowanie, które ma ustalić, jak do gabinetu komendanta trafił trzeci. Redakcja wyjaśnia, że według jednej z wersji to „pamiątka”, którą dostał podczas innej, wcześniejszej wizyty na Ukrainie – gen. Szymczyk miałby odwiedzić pogrążony w wojnie kraj w połowie 2022 roku. Miała to być sama lufa (tuba) granatnika, przyozdobiona artystycznymi malunkami.

Obok granatnika, który spowodował zniszczenia, znaleziono też trzy butelki alkoholu. Nie było jasne, czy ktoś go wcześniej pił. Okazało się jednak, że butelki nie były otwierane i również były częścią prezentu od Ukraińców – podaje RMF FM. Redakcja przypomina też, że zgodnie z oficjalnymi oświadczeniami komendant po tym, gdy znalazł się w szpitalu, został przebadany na obecność alkoholu. Był trzeźwy.

Wyjaśniano też, że w gabinecie feralnego dnia nie znajdował się nikt, poza gen. Szymczykiem.

Idąc dalej: granat nie był wymierzony w podłogę, ale w sufit, w kierunku którego wystrzelony został pocisk. Najpierw przebił sufit, ale nie przedostał się przez kolejne ściany, lecz trafił do szafy. Ostatecznie nie wybuchł. Uszkodzenia spowodowane zostały przez silnik napędu granatnika. W prowadzonym dalej śledztwie będzie ustalane m.in., „czy wystrzał w górę mógł stanowić większe zagrożenie – m.in. dla osób z pobliskich bloków mieszkalnych” – podaje RMF FM.

Nieznana przesyłka, skażenie, katastrofa budowlana

Dalej w sprawie ustalane jest, w jaki sposób poinformowano o zdarzeniu placówkę medyczną Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, gdzie lekarze zajęli się gen. Szymczykiem. RMF podaje, że służby miały poinformować o wybuchu „nieznanej przesyłki”, a wtedy wszczęte zostały specjalne procedury.

We wspomnianej placówce MSWiA pojawili się strażacy, przeszkoleni do pracy z chemikaliami. Oddział, na który przyjęto komendanta, zamknięto, a jako powód podano możliwość zagrożenia skażeniem. Z tego powodu karetki pogotowia skierowano do okolicznych placówek medycznych. Śledztwo ma ustalić, czy taka sytuacja mogła narazić na niebezpieczeństwo zdrowie i życie pacjentów – czytamy.

Służby zgłosiły po zdarzeniu ponadto, że w Komendzie Głównej Policji miała miejsce katastrofa budowlana. RMF twierdzi, że jako powód podano śnieg na dachu lub tąpnięcie fundamentów, a ostatecznie, że na parterze ukruszył się kawałek sufitu.

Śledczy mieli też przeszukać mieszkanie gen. Szymczyka, czego ostatecznie nie zrobiono. Redakcja wskazuje tu na fakt, że byłoby to jednak postępowanie zgodne z procedurami, mając tu na uwadze bezpieczeństwo komendanta i innych ludzi w jego i ich miejscu zamieszkania, w razie, gdyby znajdowała się tam dalsza część podarunków od służb ukraińskich.

Prokuratura Regionalna nie chce ujawniać szczegółów

Na ustalenia RMF FM zareagowała m.in. Regionalna w Warszawie. Redakcja zapytała o nowe informacje związane ze śledztwem. Stwierdzono, że „obejmuje ono szereg wątków”, lecz ze względu na „dobro postępowania” odmówiono udzielenia „bardziej szczegółowych informacji” – czytamy.

Nikt nie usłyszał w związku z incydentem żadnych zarzutów, mimo faktu, że upłynął już rok – dodaje RMF FM. Broń zaś pozostaje do dyspozycji biegłych z zakresu balistyki. Gdy gotowe będą wyniki przeprowadzonych badań i analiz, wówczas pod koniec postępowania podjęta zostanie „decyzja co do zabezpieczonych dowodów rzeczowych” – cytuje dalej prokuraturę radio. Zaś gen. Szymczyk nie zabrał głosu w tej sprawie, powołując się na tajemnicę wciąż trwającego śledztwa.

Niedawno Radio Zet informowało o planowanym pożegnaniu komendanta, które miało mieć miejsce 5 grudnia w Warszawie. Miał odejść, nim jeszcze zmieni się władza – informowała „Gazeta Wyborcza”. Dodano jednak, że jak dotąd rzecznik KGP Mariusz Ciarka, ani MSWiA – ani nie zaprzeczyły, ani nie potwierdziły tych wieści. KGP nie odpowiedziało też jeszcze redakcji, czy takie pożegnanie w ogóle się odbyło.

twitterCzytaj też:
Zostali postrzeleni przez Maksymiliana F. Policja oddała im wyjątkowy hołd
Czytaj też:
Skandal na komendzie w Radomiu. Policjant chciał powtórzyć słynną akcję Szymczyka?

Źródło: RMF FM / Radio Zet / „Gazeta Wyborcza”