Podejrzane listy poparcia i przelewy. Dwóch kandydatów pod lupą PKW

Podejrzane listy poparcia i przelewy. Dwóch kandydatów pod lupą PKW

Marek Jakubiak
Marek Jakubiak Źródło: Newspix.pl / TEDI
Serwis Goniec opublikował materiał, który stawia w niekorzystnym świetle Marka Jakubiaka i Artura Bartoszewicza, dwóch kandydatów na prezydenta w obecnych wyborach. Z dokumentów i relacji informatorów wynika, że mogło dojść do fałszowania podpisów poparcia. Główne oskarżenia dotyczą wydarzeń z 2020 roku.

Jakubiak miał – według informacji Gońca – wykorzystywać w 2020 roku sfałszowane podpisy przy rejestracji swojej kandydatury. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że człowiek odpowiedzialny za ich organizację obecnie pełni funkcję pełnomocnika komitetu wyborczego Artura Bartoszewicza. Obaj kandydaci zaprzeczają zarzutom.

"Będzie sprawa sądowa i będą musieli udowodnić te oszczerstwa" – napisał kandydat na prezydenta i poseł Marek Jakubiak, odnosząc się do medialnych doniesień na swój temat.

Fałszywe podpisy przed wyborami? Jakubiak i Bartoszewicz pod lupą PKW

Dziennikarze dotarli do ośmiu przelewów, które miały zostać wysłane z konta Marka Jakubiaka na rachunek spółki Chris House. Choć oficjalnie firma zajmuje się działalnością w sektorze nieruchomości, jej największym udziałowcem był Mateusz Piepiórka – osoba, którą wskazano jako organizatora procederu. Jeden z informatorów Gońca, rzekomo zaangażowany w fałszowanie podpisów, stwierdził wprost: „Oczywiście, że Jakubiak o wszystkim wiedział”.

„PKW to my się nigdy nie baliśmy”

W relacjach informatorów pojawia się również ogólna ocena sytuacji dotyczącej procesu rejestracji kandydatów w Polsce. „PKW to my się nigdy nie baliśmy. I nadal się nikt nie boi. W tych wyborach nadal jest to samo, po prostu leci lewizna” – mówi jeden z rozmówców portalu.

Jego słowa rzucają cień nie tylko na konkretnych kandydatów, ale i na cały system, który — zdaniem krytyków — nie zapewnia skutecznej kontroli nad legalnością składanych list poparcia.

Reakcja Państwowej Komisji Wyborczej

O komentarz do sprawy poproszono Marcina Chmielnickiego, rzecznika PKW. Jego wypowiedź nie pozostawia wątpliwości co do obecnych priorytetów Komisji. „Co do zasady, jeśli przeanalizowano dokumenty związane z podpisami, to po fakcie, czyli po wyborach, takie sprawy są przez nas do prokuratury kierowane, o ile jakaś sytuacja i jakieś listy podpisów budzą nasze wątpliwości” – zaznacza. Jak dodał, „na ten moment priorytetem jest przeprowadzenie wyborów, a po nich nastąpi analiza legalności podpisów”.

Chmielnicki zwrócił także uwagę na ograniczenia instytucjonalne, z którymi zmaga się PKW. „Oczywiście, analizy tej dokonywać możemy tylko w ramach narzędzi, które proponuje ustawodawca. Od lat apelujemy jako PKW, żeby zmienić ustawę kodeks wyborczy, bo istnieje w niej wiele luk, które należałoby zapełnić” – podkreślił.

Brak kontroli czy systemowe zaniedbania?

Zarzuty wobec Jakubiaka i Bartoszewicza nie są pierwszymi przypadkami, które wzbudzają wątpliwości co do transparentności procesu wyborczego. W przeszłości podobne kontrowersje dotyczyły także innych kandydatur. Problemem jest nie tylko fałszowanie podpisów, ale również brak możliwości ich skutecznej i szybkiej weryfikacji przed dniem głosowania.

Zgodnie z obowiązującym prawem każdy kandydat na prezydenta musi zebrać 100 tysięcy podpisów. Stanowi to zabezpieczenie przed kandydaturami o wątpliwej powadze.

Czytaj też:
Skromny etatowiec czy milioner? Oświadczenie majątkowe Marka Jakubiaka zaskakuje
Czytaj też:
Burza wokół debaty prezydenckiej. Jest reakcja na „teorie spiskowe”

Źródło: Goniec.pl, Onet.pl