Nowe fakty ws. "szarży" Kurskiego

Nowe fakty ws. "szarży" Kurskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak powiedział Temistokles Brodowski z CBA, w środę, gdy funkcjonariusze biura konwojowali zatrzymanych do sprawy korupcji na Pomorzu, zauważyli, że od pewnego czasu jedzie za nimi samochód.

"Ponieważ obawiali się, że może dojść do próby odbicia zatrzymanych, zgodnie z procedurami poinformowali policję" - podkreślił Brodowski.

Chodzi o śledztwo dotyczące dwóch adwokatów, którzy za łapówki mieli załatwiać przestępcom m.in. przedterminowe zwolnienia z więzienia.

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że w środę po południu do konwoju, składającego się z dwóch samochodów nieoznakowanych, ale z włączonymi sygnałami dźwiękowymi i świetlnymi, wiozącego osobę zatrzymaną z Gdańska do Warszawy, dołączył mercedes na włączonych światłach awaryjnych.

Poinformowano o tym oficera dyżurnego policji najpierw w Pasłęku, a następnie w Ostródzie. Oficer z Ostródy wysłał patrol, by zatrzymał samochód. Policjant ubrany w kamizelkę odblaskową i z czerwonym światłem bezskutecznie usiłował zatrzymać mercedesa, którym jechał poseł PiS Jacek Kurski.

Kurski - jak relacjonował rzecznik - przejechał ponad 100 km i nie zatrzymał się do policyjnej kontroli. Konwój w pewnym momencie zwolnił, zmuszając auto posła do wolniejszej jazdy. W tym czasie dwa policyjne samochody zablokowały przejazd, zatrzymując mercedesa. Poseł na żądanie pokazania dokumentów wylegitymował się legitymacją poselską.

Sokołowski pytany, czy policja ma jakiekolwiek sposoby na ukaranie posła, który zasłania się immunitetem, odpowiedział, że może tylko wysłać informację do marszałka Sejmu. Zapewnił, że uczyni to jeszcze w piątek.

"Zwykłemu kierowcy za niezatrzymanie się do kontroli drogowej zabrano by prawo jazdy i skierowany został by wniosek do sądu o ukaranie" - dodał Sokołowski.

Sam Kurski mówił w czwartek dziennikarzom, że śpieszył się na posiedzenie komitetu politycznego PiS. Chciał dotrzeć do Warszawy drogą lotniczą, tymczasem z powodu mgły odwołano samolot z Gdańska.

"Wsiadłem w swój samochód i zacząłem się przedzierać do Warszawy. Zobaczyłem nagle jakieś dwa samochody na sygnale, pomyślałem, że to jest marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który również nie dostał się na samolot, i że jedzie kolumna wioząca jakiegoś ważnego polityka do Warszawy, więc dołączyłem się do niej" - tłumaczył.

ab, pap