Prezydent podpisze traktat lizboński w sobotę

Prezydent podpisze traktat lizboński w sobotę

Dodano:   /  Zmieniono: 
W sobotę prezydent Lech Kaczyński podpisze akt ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego - poinformował w szef prezydenckiej kancelarii Władysław Stasiak. Podpis prezydenta zakończy proces ratyfikacji Traktatu w Polsce.

Stasiak powiedział, że na uroczystość, która odbędzie się o godz. 12 w Pałacu Prezydenckim, zaproszeni zostali: szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek oraz premier, przewodniczącej obecnie UE Szwecji, Fredrik Reinfeldt. Zaproszeni zostali - dodał Stasiak - także polscy politycy, w tym premier Donald Tusk i marszałkowie Sejmu i Senatu oraz dyplomaci akredytowani w Polsce.

Rzeczniczka Komisji Europejskiej Ewa Haczyk poinformowała, że Jose Barroso przyjął zaproszenie przekazane przez prezydenta i weźmie udział w sobotniej uroczystości podpisania aktu ratyfikacji.

Szwedzki premier miał przekonywać

Z kolei w biurze prasowym szwedzkiej prezydencji w Brukseli poinformowano, że Reinfeldt rozważa przyjazd do Warszawy. Służby prasowe PE nie potwierdziły  po południu otrzymania zaproszenia przez Buzka. Nieoficjalnie wcześniej tego dnia źródła bliskie Buzkowi mówiły, że jeśli zaproszenie wpłynie, to Buzek przychylnie się do niego odniesie.

W czwartek rano szef BBN Aleksander Szczygło informował, że prezydent podpisze ratyfikację Traktatu z Lizbony w niedzielę wczesnym wieczorem, po powrocie z wizyty w Rzymie, gdzie weźmie udział w uroczystości kanonizacji błogosławionego abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego.

Prezydent Lech Kaczyński wielokrotnie zapowiadał, że podpisze akt ratyfikacji, jeśli Irlandczycy w ponownym referendum poprą ten Traktat Lizboński. W ubiegłorocznym referendum przeciwko Traktatowi było ponad 53 proc., a za - prawie 47 proc. Irlandczyków. Jednak w ubiegły piątek w drugim referendum 67,1 proc. Irlandczyków opowiedziało się za Traktatem z Lizbony.

Po decyzji Irlandczyków do wejścia w życie dokumentu brakuje już tylko podpisów prezydentów Czech i Polski pod aktami ratyfikacyjnymi.

Spór trwa prawie 2 lata

Traktat Lizboński podpisali przywódcy państw UE w grudniu 2007 r. Ma on usprawnić funkcjonowanie rozszerzonej UE dzięki uproszczonemu procesowi podejmowania decyzji i odejściu od prawa weta w około 40 dziedzinach. Traktat zakłada utworzenie stanowiska stałego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz unijnej służby dyplomatycznej.

W Polsce w lutym 2008 r. rząd przyjął projekt ustawy o ratyfikacji Traktatu. Pod koniec lutego 2008 r. Sejm zdecydował, że ratyfikacja odbędzie się w drodze parlamentarnej - wcześniej toczyła się dyskusja, w której byli też zwolennicy ratyfikacji Traktatu w referendum.

W czasie prac sejmowych nad ratyfikacją doszło do ostrego sporu politycznego. Politycy PiS domagali się zabezpieczenia przepisów Traktatu w formie wynegocjowanej za czasów ich rządu. Chodziło m.in. o potwierdzenie prawa Polski do ograniczenia stosowania unijnej Karty Praw Podstawowych oraz zabezpieczenie korzystnego dla Polski kompromisu z Joaniny - dotyczącego sposobu podejmowania decyzji w UE. Politycy PiS chcieli też zapisu o konieczność uzyskania zgody prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od zapisów Traktatu Lizbońskiego dotyczących kompromisu z Joaniny i protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych.

Przeciwne propozycjom PiS były PO i lewica. Rząd zapewniał, że nie ma zamiaru odstępować od zapisów Traktatu Lizbońskiego, co jednak nie przekonywało PiS. W obliczu narastającego konfliktu marszałek Sejmu zaproponował, jako kompromisowe rozwiązanie uchwałę, w której byłaby mowa o kwestiach podnoszonych przez PiS. Kiedy PiS odrzucił tę propozycję jako niewystarczającą, doszło do pata.

W sprawę włączył się prezydent, który spotykał się z szefami klubów, a także złożył w Sejmie własny projekt ustawy ratyfikacyjnej. Uwzględniał on podstawowe postulaty PiS, ale przez PO został oceniony, jako niekonstytucyjny. Złożenie tego projektu prezydent zapowiedział w wystąpieniu telewizyjnym, które miało niezwykłą oprawę - przeplatane było archiwalnymi zdjęciami ze szczytów UE w 2007 r., wykresami; pokazano także zdjęcia ze ślubu homoseksualistów i czarno-białą, przedwojenną mapę Polski. Ta forma prezydenckiego orędzia wywołała kolejną burzę na scenie politycznej.

Spór narastał, a premier Tusk oświadczył, że jeśli PiS zablokuje ratyfikację Traktatu w parlamencie - zorganizowane zostanie referendum. "Światełkiem w tunelu" stała się propozycja PiS, by "mechanizmy zabezpieczające" zapisy Traktatu zapisać w osobnej ustawie.

Przełom przyniosło spotkanie prezydenta i premiera, do którego doszło pod koniec marca w prezydenckiej rezydencji na Helu. Lech Kaczyński i Donald Tusk ustalili, że ustawa ratyfikacyjna zostanie uchwalona w wersji rządowej, po drugie przyjęta zostanie uchwała zawierająca uwagi PiS, a po trzecie znowelizowana zostanie ustawa dotycząca współpracy poszczególnych organów władzy w związku z członkostwem Polski w UE (tzw. ustawa kompetencyjna).

Po zawarciu kompromisu 1 kwietnia 2008 r. Sejm uchwalił ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikacji Traktatu z Lizbony, 2 kwietnia zgodę na ratyfikację wydał Senat. Prezydent podpisał ustawę ratyfikacyjną 10 kwietnia.

W połowie czerwca 2008 r. Irlandczycy odrzucili w pierwszym referendum Traktat z Lizbony. Premier Tusk opowiedział się za tym, by pomimo wyniku irlandzkiego referendum, pozostałe państwa UE - w tym Polska - ratyfikowały Traktat.

Natomiast prezydent oświadczył, że Polska nie będzie przeszkodą w ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, ale on podpisze akt ratyfikacji wtedy, gdy nie będzie to bezprzedmiotowe. A takim, zdaniem Lecha Kaczyńskiego, stała się ratyfikacja w obliczu odrzucenia traktatu przez Irlandczyków. Później prezydent wielokrotnie zapewniał, że podpisze akt ratyfikacji, jeśli Irlandczycy jednak poprą traktat - podkreślał, że trzeba szanować zasadę jednomyślności.

PAP, dar, keb