Weronika Marczuk-Pazura: CBA powinno zostać rozwiązane

Weronika Marczuk-Pazura: CBA powinno zostać rozwiązane

Dodano:   /  Zmieniono: 
Weronika Marczuk-Pazura (fot. Forum) 
- Nie powinnam być taka naiwna i ufna w stosunku do agenta Tomasza - stwierdziła na antenie TVN Weronika Marczuk-Pazura opowiadająca o swoich relacjach z agentem CBA posługującym się pseudonimem Tomasz Małecki. We wrześniu CBA zatrzymała Marczuk-Pazurę zarzucając jej, że za 100 tysięcy euro zobowiązała się ona "ustawić" przetarg na prywatyzację Państwowego Wydawnictwa Naukowo Technicznego. Jej zdaniem CBA prowadzące działania polegające na tworzeniu fikcyjnych firm prowadzonych przez osoby posiadające fikcyjną tożsamość powinno zostać rozwiązane.
Marczuk-Pazura w rozmowie z dziennikarzami "Teraz My" podkreśliła, że nigdy wcześniej nie brała żadnych pieniędzy od agenta CBA, a jej postępowanie w tej sprawie było legalne. Według niej 100 tysięcy złotych, które otrzymała w ramach prowokacji, od agenta CBA było częścią zapłaty za pracę jej kancelarii, której ona się jednak nie domagała. - Pieniądze miałam otrzymać po ewentualnym zakończeniu prywatyzacji sukcesem - podkreśla Marczuk-Pazura. Dlaczego więc przyjęła 100 tysięcy złotych w gotówce, nie wystawiając żadnego pokwitowania? Jurorka programu "You Can Dance" wyjaśnia, że wiedziała, iż na wystawienie faktury ma 7 dni, a poza tym to agent CBA nalegał, by przyjęła pieniądze. - To miałaby część wynagrodzenia za moją pracę - podkreśliła Marczuk-Pazura. Marczuk-Pazura podkreśliła, że forma płatności wydała jej się dziwna, ale "Tomasz zawsze działał niekonwencjonalnie". Według niej kwota 100 tysięcy euro za całą transakcję była adekwatna do wartości przetargu, ponieważ agent deklarował, że na zakup PWNT jest gotów wydać 22 miliony złotych.

"CBA zastawiło na mnie sidła"

Mówiąc o swojej znajomości z agentem CBA Marczuk-Pazura przyznała, że znała go od września 2008 roku, podczas gdy informacja o prywatyzacji PWNT pojawiła się dopiero w lutym 2009. Jej zdaniem od początku agent CBA zastawił na nią sidła i szukał sposobu w jaki mógłby złapać ją na przestępstwie. - Daj mi człowieka, a paragraf zawsze się znajdzie - opisywała działania agenta. Jurorka programu "You Can Dance" przyznaje, że po czasie bardzo żałuje, iż jej znajomość z agentem nie była czysto biznesowa. - Wzbudzał zaufanie, dużo się uśmiechał, przyznawał się do swoich wad, a to zawsze robi pozytywne wrażenie - tłumaczyła Marczuk-Pazura. Przyznała, że z agentem łączyły ją nie tylko sprawy biznesowe, ale również koleżeństwo. Dodała, że Tomasz Małecki próbował ją uwieść, ale zaznaczyła od razu, że mu się to nie udało. - Nie łącze życia prywatnego z interesami - podkreśliła Marczuk-Pazura.

Bogaty jak agent

Marczuk-Pazura wyjaśniła, że początkowo agent CBA interesował się głównie jej działalnością związaną ze współpracą polsko-ukraińską. - Robił wrażenie człowieka bardzo bogatego, który ma dużo pieniędzy i nie wie na co je wydać - tłumaczyła. Według jej relacji agent nie wypytywał jej o sprawy związane z polityką czy biznesem, a nawet jeśli ich rozmowy dotyczyły takich osób, to nic z nich nigdy nie wynikało.

"Państwo mnie zawiodło"

Pytana o ocenę działań CBA w jej sprawie, Marczuk-Pazura stwierdziła, że były one niedopuszczalne. Jej zdaniem Biuro, które stosuje tego typu prowokacje powinno zostać rozwiązane. - Nie sprawdzaliśmy firmy Tomasza Małeckiego, bo przecież każda, która staje do przetargu o państwową spółkę, jest sprawdzana. Zaufałam tutaj państwowym służbom i zawiodłam się - stwierdziła Marczuk-Pazura.

TVN, arb