Krystyna Bochenek: Życzliwa, bo szczęśliwa

Krystyna Bochenek: Życzliwa, bo szczęśliwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Nie mogę rozmawiać, ale słucham…” – tak odbierała telefon, jeśli akurat prowadziła obrady Senatu. Rozumiała, że media nie mogą czekać.
Kiedy zawsze elegancka Krystyna Bochenek dziarsko przemierzała korytarz między Sejmem a Senatem, wiadomo było, że znowu przyszedł jej do głowy jakiś szalony pomysł. Na przykład to, by bez uprzedzenia wprowadzić do gabinetu marszałka Bogdana Borusewicza wycieczkę szkolną. Kiedyś tak zrobiła. Dzieci ogłupiały z radości, marszałek z przerażenia i zaskoczenia. A ona do dziennikarzy tylko mrugnęła okiem. Podczas osiemnastych urodzin córki zaskoczyła wszystkich, włączając telewizor w porze „Wiadomości". Na ekranie pojawił się Kamil Durczok, który jako najważniejszą informację podał, że... Magda Bochenek ma urodziny. Tak naprawdę było to nagranie spreparowane przez nią i Durczoka,który od niej uczył się fachu dziennikarskiego.

Mimo licznych obowiązków wicemarszałka Senatu w głębi duszy pozostała dziennikarką. W Radiu Katowice wyspecjalizowała się w programach propagujących zdrowie. Kiedyś znany malarz Jerzy Duda-Gracz, goszcząc w jej radiu, dostał zawału serca. Bochenek nie czekała na karetkę, sama zawiozła artystę do szpitala, w którym pracował jej mąż, znany na Śląsku kardiochirurg. – Potem przyjechała do mnie, powiedziała, że mój mąż jest w rękach jej Andrzeja, pocieszała – opowiada Wilma Duda-Gracz, żona zmarłego kilka lat temu artysty. – Była tak życzliwa ludziom, bo sama była szczęśliwą osobą – mówi Kamil Durczok.

Przeczytaj cały artykuł w ostatnim wydaniu tygodnika "Wprost".