Podsłuchy Sawickiej zeszły na drugi plan

Podsłuchy Sawickiej zeszły na drugi plan

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wobec zajęcia krakowskich biegłych analizą zapisów czarnej skrzynki prezydenckiego tupolewa, nie ukończą oni w wyznaczonym czasie nakazanych przez sąd badań podsłuchów b. posłanki Beaty Sawickiej - wynika ze źródeł sądowych.

W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie - prowadzący proces oskarżonych o korupcję Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego - dał prokuraturze czas do połowy lipca na dostarczenie oczyszczonych przez biegłych 50 godzin nagrań z podsłuchów dokonanych przez udających biznesmenów agentów CBA.

Poznańska prokuratura powołała na biegłych z dziedziny fonoskopii specjalistów z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Mają oni stwierdzić m.in., czy nagrania nie były montowane oraz sporządzić ich stenogramy. Prokuratura chciała by termin na ekspertyzę przedłużyć do I kwartału 2012 r. - na co w marcu nie zgodził się sąd.

W środę, podczas kolejnej rozprawy, okazało się, że biegli nie dotrzymają terminu lipcowego, bo są zajęci odczytywaniem nieczytelnych fragmentów taśm z samolotu, który rozbił się 10 kwietnia w Smoleńsku. Cząstkowe opinie o podsłuchach mają wpływać sukcesywnie, w miarę postępów ich pracy.

Obrona Sawickiej podkreśla, że nawet gdyby nie "taśmy smoleńskie", Instytut zapewne i tak nie zdążyłby dokonać całości ekspertyzy w wyznaczonym terminie. Jeszcze przed rozpoczęciem procesu sąd zwrócił sprawę prokuraturze do uzupełnienia braków, wskazując na nieczytelność nagrań. W 2009 r. sąd na kilkunastu stronach spisał przykłady nieczytelnych fraz, padających w istotnych momentach podsłuchanych rozmów. Prokuratura odwołała się od decyzji o zwrocie jej sprawy i sąd apelacyjny nakazał prowadzenie procesu. Wskazano wtedy, że nieczytelności można wyjaśnić w ciągu procesu. Prokuratura podtrzymuje, że nawet bez odcyfrowania tego, co w nagraniach jest nieczytelne, można uznać winę obojga oskarżonych.

Ostatnio sąd zakończył tajne przesłuchania jako świadków dwóch agentów CBA - znanych w sprawie jako Tomasz Piotrowski i Marek Przesławski. Sąd chciał ich przesłuchać dopiero po zapoznaniu się z nagraniami, ale okazało się to niemożliwe. Zarazem sąd oddalił wniosek obrony Sawickiej o odebranie im statusu świadków incognito.

W październiku 2007 CBA zatrzymało Sawicką, gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Helu. Szczegóły nagłośnił ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. Z przedstawionych przezeń podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona też na robienie interesów w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia.

Proces ruszył w październiku 2009 r. Sawicka zeznała, że agent przedstawiający się jako Tomasz Piotrowski prowokował ją do zachowań, które dziś kwalifikowane są jako korupcyjne. Opowiadała też, jak agent zbliżył się do niej emocjonalnie, słuchał o małżeńskim kryzysie, całował w tańcu, słał bukiety róż owinięte perłami.

PAP, pp