Czarnecki: żadna partia nie zmienia lidera, który dał jej 8 milionów głosów

Czarnecki: żadna partia nie zmienia lidera, który dał jej 8 milionów głosów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ryszard Czarnecki (fot. WPROST) Źródło: Wprost
Politycznym szaleństwem byłoby zmieniać prezesa, który zdobył w wyborach prezydenckich 8 milionów głosów, a wcześniej uzyskał olbrzymie poparcie na marcowym kongresie PiS - przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" eurodeputowany Ryszard Czarnecki, odnosząc się do doniesień, że Jarosław Kaczyński mógłby zrezygnować z kierowania Prawem i Sprawiedliwością.
- Mandat polityczny i moralny Jarosława Kaczyńskiego po ostatnich wyborach prezydenckich i kapitał, który zdobył w tych wyborach, powodują, że – jak mawiała Margaret Thatcher – there is no alternative. To dziwaczne dywagacje - ucina temat ewentualnej zmiany na stanowisku prezesa PiS Czarnecki. Pojawienie się takich pogłosek Czarnecki tłumaczy chęcią "przykrycia dwóch poważnych problemów PO". - Pierwszy dotyczy Janusza Palikota, który sugerując założenie własnej partii, pokazuje skłócenie wewnątrz PO. Drugi to konflikt w koalicji, w której Waldemar Pawlak coraz wyraźniej nie chce być traktowany przez PO jak chłopiec do bicia. Wygenerowano więc pogłoski o rzekomych problemach PiS, aby to przykryć - przekonuje Czarnecki.

- PiS jest klasyczną zachodnią partią centroprawicową, w której współegzystują różne środowiska. Są tu ludzie o różnych wrażliwościach na kwestie społeczne, polityczne czy obyczajowe. Nie ma co ukrywać, że będziemy się w niektórych sprawach różnić. I to pięknie różnić. Tyle że to nie wada, ale bogactwo PiS - mówi Czarnecki komentując informację o walce między frakcjami liberałów i "talibów" w PiS. Czarneckiemu te określenia się nie podobają. - Talibowie są w Afganistanie, a nie w PiS. Liberałowie są w PO, a nie u nas. To nieadekwatne pojęcia - przekonuje.

Zdaniem Czarneckiego dyskusja na temat strategii działania PiS jest zasadna, ale nie powinno jej się toczyć publicznie, tak jak zrobił to Marek Migalski publikując swój list otwarty do Jarosława Kaczyńskiego. - Łagodna retoryka przyciągnęła z całą pewnością do PiS wielu wyborców umiarkowanych. Ale nie można nie zauważyć, że w wyborach prezydenckich 2010 roku przegraliśmy w I turze we wszystkich dużych miastach oprócz Lublina i Rzeszowa. Przegraliśmy więc w tych ośrodkach, do których łagodna kampania była adresowana. Co więcej – i ta sprawa pokazuje, że nie jest to czarno-biały film – np. w Warszawie Jarosław Kaczyński uzyskał w kilku dzielnicach wynik gorszy, niż PiS miał tam w wyborach 2007 roku. A wtedy nasza kampania była dużo ostrzejsza, dodatkowo zaś był to swoisty plebiscyt antypisowski i antyrządowy. Te wyniki pokazują, że proste oceny są nadmiernym uproszczeniem - mówi Czarnecki pytany o to, czy PiS powinien zachować retorykę z kampanii wyborczej. Czarneckiego nie przekonują też sondaże, które wykazują spadek poparcia dla partii po powrocie do ostrzejszej retoryki. - Sondaże są różne. W niektórych spada PO, w innych PiS. Radzę, aby nikt nie tracił wiary - mówi.

"Rzeczpospolita", arb