Błaszczak: rządy PO to czas stracony

Błaszczak: rządy PO to czas stracony

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Błaszczak (fot. Wprost) Źródło:Wprost
- Trzy ostatnie lata rządów PO-PSL to czas stracony dla gospodarki. Kiedy odchodził rząd Jarosława Kaczyńskiego, gospodarka kwitła. Przyszedł premier Tusk i mamy do czynienia z zastojem – ocenia przewodniczący PiS Mariusz Błaszczak.
- Kiedy odchodził rząd Jarosława Kaczyńskiego mieliśmy do czynienia z wysokim wzrostem gospodarczym (ponad 6 punktów proc.) oraz z niskim bezrobociem. Gospodarka była rozpędzona, konsumpcja także, wzrastały wynagrodzenia, przybyło 1,2 mln nowych miejsc pracy. To wszystko stwarzało warunki do tego, żeby Polska była krajem rozwijającym się dynamicznie – przypomina Mariusz Błaszczak. - Przyszedł premier Tusk i mamy do czynienia z zastojem. Rząd jednego dnia wmawiał Polakom, że jesteśmy zieloną wyspą, a następnego dnia podniósł podatki. Więc gdzie ta zielona wyspa?  – pyta.

- W zamrażarce marszałka Sejmu bądź szefów komisji tkwi 66 projektów Prawa i Sprawiedliwości dotyczących również kwestii gospodarczych. Wbrew temu, co mówią nasi przeciwnicy polityczni i środowiska nam nieprzychylne, jesteśmy aktywni, jeśli chodzi o zmiany gospodarcze – przekonuje Błaszczak. Według przewodniczącego PiS priorytetem powinno być zniesienie barier biurokratycznych dla przedsiębiorców oraz zwiększenie wykorzystania pieniędzy unijnych. Błaszczak zapewnia, że PiS „ma w tej sprawie swoje pomysły i inicjatywy".

Przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości przedstawia strategię ratowania finansów publicznych. – Jeżeli już sytuacja budżetu została sprowadzona na skraj załamania – a tak niestety jest – należy szukać rozwiązania w głębokich kieszeniach, a nie w płytkich, nie w kieszeniach najbiedniejszych Polaków – twierdzi Błaszczak. Przewodniczący PiS informuje, że konkretne rozwiązania dotyczące zwiększenia wpływów do budżetu zawarte są projekcie o podatku dla banków i instytucji finansowych, który został złożony przez członków PiS we wrześniu 2010 r. – Według naszych ekspertów, w ten sposób można uzyskać 7 mld złotych – oświadcza.

Mariusz Błaszczak przypomina, że wspomniany projekt miał być początkowo alternatywą dla podniesienia stawki podatku VAT. – Nie zgadzamy się na to, aby ludzie średnio i gorzej sytuowani płacili za błędy rządu Donalda Tuska – oznajmia. Przewodniczący PiS wyjaśnia, że pieniądze pozyskane z podatku bankowego powinny zostać zagospodarowane tak, aby w formie tzw. dodatku drożyźnianego poprawiły sytuację finansową średnio zamożnych i gorzej usytuowanych. – Co roku dla każdego dziecka w rodzinie, w której dochód w przeliczeniu na osobę nie przekracza 1008 zł, państwo wypłacałoby jednorazowo 600 zł do momentu osiągnięcia przez owo dziecko pełnoletniości – tłumaczy i dodaje, że „bogata gmina miałaby prawo podjąć uchwałę podnoszącą kwotę tego świadczenia".

Błaszczak przekonuje, że poprawa sytuacji finansowej polskich rodzin pozytywnie wpłynie na wskaźniki demograficzne. – Uważamy, że jest niezwykle istotne, żeby w polskich rodzinach rodziło się więcej dzieci, niż to się dzieje teraz, bo w przeciwnym razie czeka nas zapaść demograficzna. Niestety, w dzisiejszych warunkach posiadanie wielu dzieci oznacza obniżenie stopy życiowej. Tak być nie może – twierdzi.

Przewodniczący PiS wspomina również o dopłatach do rent i emerytur. – Proponujemy wypłatę w wysokości 700 zł, kiedy emerytura nie przekracza kwoty 800 zł, 500 zł – jeśli emerytura lub renta wynosi powyżej 800 zł, ale nie więcej niż 1300 zł i 250 zł – jeśli emerytura lub renta nie wynosi więcej niż 1300 zł – informuje.

Błaszczak wyjaśnia, że „dodatek drożyźniany jest w ocenie PiS niezbędny, aby zniwelować negatywne konsekwencje brutalnego uderzenia rządu Donalda Tuska, jakim była podwyżka podatku VAT". 

„Nasz dziennik", kz