Migalski: prawicowi publicyści są zaślepieni własnymi sympatiami politycznymi

Migalski: prawicowi publicyści są zaślepieni własnymi sympatiami politycznymi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. Wikipedia)
Marek Migalski zamieścił na swoim blogu list do blogerki Kataryny. Europoseł skrytykował ją i innych prawicowych publicystów zarzucając im nieobiektywność i zaślepienie własnymi sympatiami politycznymi.
Spór rozpoczął się od czerwcowego wpisu Migalskiego, w którym wyraził swoje zdanie na temat zbadania Jarosława Kaczyńskiego przez psychiatrów. Były członek PiS sprzeciwił się wtedy wobec „głupiej i szkodliwej" decyzji sędziego. Podkreślił też jednak, że nie żal mu prezesa Kaczyńskiego, ponieważ „ginie od własnej broni”. Według Migalskiego decyzja ta będzie miała jednak znaczący wpływ na przebieg kampanii wyborczej i przez długi czas może być źródłem kpin z prezesa PiS. Całą sytuację nazwał żenującą.

Te słowa wywołały reakcję znanej w sieci blogerki Kataryny. Zarzuciła Migalskiemu, że cieszy się z zaistniałej sytuacji, a cały wpis określiła jako obrzydliwy i żałosny. Ten komentarz wywołał zdecydowaną odpowiedź Migalskiego, który zwrócił się w swoim liście bezpośrednio do Kataryny, ale także do pozostałych prawicowych publicystów. W swoim tekście zarzucił im, że niczym nie różnią się od ludzi przez siebie krytykowanych. Tak samo jak wspomniani Żakowski czy Mazowiecki, nie ukrywają swojego poparcia dla PO - tak Kataryna i przywołani Piotr Zaremba, Michał i Jacek Karnowscy – w swoich tekstach nie potrafią obiektywnie odnosić się do PiS.

Migalski przyznaje, że być może to odejście z PiS sprawiło, że patrzy na prezesa Kaczyńskiego bardziej krytycznie. Katarynie wytyka, że nie widzi jego „zataczania się od ściany do ściany", wymieniając listę spraw, w stosunku do których prezes PiS diametralnie zmieniał zdanie. Europoseł przywołał niezdecydowanie Kaczyńskiego w kwestii śląskości, tragedii smoleńskiej czy postkomunizmu i brak reakcji publicystów prawicowych na te niespójności. Stwierdził też, że w takim razie prezes PiS nie potrzebuje już nawet swoich partyjnych kolegów do walki z politycznym przeciwnikiem.

A.D.