Sąd wyłączył jawność rozprawy. Nie doszło jednak do odczytania aktu oskarżenia. Jak poinformowali przedstawiciele stron – obrońca i pełnomocnik pokrzywdzonej, narzeczonej mężczyzny, który zginął – sąd skierował oskarżonego na ponowne badania. Chciała tego obrona. Kolejny termin rozprawy został wyznaczony na koniec listopada.
W lutym 2008 r. prowadzone przez Macieja Z. ferrari rozbiło się o filar wiaduktu na warszawskim Mokotowie. Jadący z prędkością 150 km/h samochód rozpadł się i stanął w płomieniach. Na miejscu zginął dziennikarz motoryzacyjny "Super Expressu" Jarosław Zabiega.
Narzeczona ofiary chce prawdy
Narzeczona Zabiegi powiedziała po wyjściu z sali, że interesuje ją stwierdzenie prawdy. - Wydaje się, że ta sprawa nie jest szczególnie skomplikowana. Tak, jak poinformowała mnie policja tuż po wypadku, nie było żadnych wątpliwości, kto prowadził. I nie był to mój narzeczony – powiedziała.
Maciej Z. został ciężko ranny, długo był w stanie śpiączki. W lipcu 2008 r. prokuratura wydała postanowienie o postawieniu mu zarzutów, ale przez dwa lata biegli uznawali, że Z. nie może ze względu na stan zdrowia brać udziału w jakichkolwiek czynnościach. W związku z tym śledztwo w tej sprawie zostało zawieszone we wrześniu 2008 r. Wznowiono je dopiero w lipcu 2010 r., kiedy to biegli uznali, że stan zdrowia pozwala Maciejowi Z. na udział w przesłuchaniu.
Z. mówi, że nie pamięta
Pod koniec września 2010 r. Z. został przesłuchany w obecności obrońcy i przedstawiono mu zarzut naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu przez niedostosowanie się do znaku drogowego (obowiązywało ograniczenie do 50 km/h). - Wyjaśnił, że nie pamięta okoliczności wypadku i odmówił dalszych wyjaśnień - powiedziała wtedy rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska. Maciej Z. ani jego ojciec, który jest przedstawicielem ustawowym syna, nie wypowiadał się 9 września dla mediów.
Akt oskarżenia prokuratura skierowała do sądu w październiku 2010 r. Za nieumyślnie spowodowanie wypadku, którego następstwem jest śmierć innej osoby, grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
zew, PAP