Po latach MON zmienia zdanie: chce samolotów bez zdolności bojowych

Po latach MON zmienia zdanie: chce samolotów bez zdolności bojowych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koreański T-50 (fot. Slam/Wikipedia)
Przetarg na samolot szkolno-bojowy został unieważniony - poinformował rzecznik MON Jacek Sońta. Armia uznała, iż nie jest jej obecnie potrzebny samolot o właściwościach bojowych, lecz tylko maszyna do szkolenia pilotów.
Sońta poinformował, że zmieniła się koncepcja zakupu samolotu - zamiast maszyny szkolno-bojowej wojsko chce kupić samolot szkolny. Dlatego MON zamknął postępowanie przetargowe na  dostawę sprzętu.

Odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister Marcin Idzik oświadczył, że MON przygotowuje się do otwarcia nowego przetargu na zakup typowego samolotu do szkolenia. Według wiceministra, powodem zamknięcia przetargu na samolot szkolno-bojowy było stwierdzenie, że  taka koncepcja uniemożliwia zakup typowego samolotu do  szkolenia.

Idzik dodał, że na decyzję miały wpływ raport badającej katastrofę smoleńską komisji Millera, stawiający nacisk na szkolenie pilotów, a  także troska o finanse publiczne. Jak powiedział wiceszef MON, rezygnacja z właściwości bojowych pozwoli na znaczne oszczędności przy cenie zakupu i eksploatacji. Idzik stwierdził, że do dzisiaj żaden kraj na  świecie nie zakupił samolotu, wykorzystywanego jednocześnie do zadań bojowych i szkolnych. Idzik powiedział też, że wymagania taktyczno-techniczne do nowego przetargu przygotowuje Dowództwo Sił Powietrznych. - Chcemy tylko sprzętu sprawdzonego - oświadczył.

O LIFT mówiło się od wielu lat

Przetarg na 16 samolotów klasy LIFT (Lead-In Fighter Trainer) wraz z  całym systemem szkolenia, w tym symulatorem i wyposażeniem sal wykładowych, ruszył we wrześniu 2010 r. Wcześniej był przez wiele lat zapowiadany. Przetarg miał wyłonić dostawcę samolotów zaawansowanego szkolenia, na którym mogliby się uczyć i trenować piloci F-16. MON planował, że przetarg zostanie rozstrzygnięty do końca roku, a  samoloty dostarczone w latach 2013-15.

W sobotę minąłby kolejny termin składania ofert przez firmy startujące w konkursie. MON wcześniej dwukrotnie go przesuwał - najpierw miał to być koniec lipca, potem - koniec sierpnia. Szef MON Tomasz Siemoniak, przekładając termin składania ofert na koniec października, zapowiadał, że to już ostatnia taka zmiana. Siemoniak, obejmując na początku sierpnia resort obrony, zlecił przeanalizowanie przetargu. Ekspertyza miała określić, jak system szkolenia zaawansowanego pilotów wpisuje się w zalecenia raportu komisji, która badała katastrofę smoleńską. Jej raport wskazał wiele niedociągnięć w systemie szkolenia, w następstwie czego szef MON zdymisjonował kilkunastu oficerów odpowiedzialnych za szkolenie pilotów, w tym trzech generałów. W tej liczbie byli ówczesny szef szkolenia Sił Powietrznych oraz jego poprzednik.

Szkolenia za granicą nie rozważali

Pod koniec sierpnia Idzik zapewniał, że MON nie rozważa szkolenia pilotów za granicą (obecnie część szkolenia pilotów F-16 odbywa się w  USA), a przetarg na samolot szkolno-bojowy będzie kontynuowany.

Wstępne oferty złożyło pięć firm: Korea Aerospace Industries (KAI) z  T-50 - jedynym naddźwiękowym samolotem w tym przetargu, opracowanym przy współpracy z koncernem Lockheed Martin, producentem F-16; włoska Alenia Aermacchi z M346; koncern BAE Systems oferujący znane brytyjskie samoloty Hawk najnowszej generacji; fińska Patria proponująca używane Hawki starszej generacji, ale po modernizacji; oraz czeska Aero Vodochody z L-159. Ostatecznie w przetargu pozostało tylko dwóch oferentów - Włosi i  Koreańczycy. Brytyjczycy, Finowie i Czesi się wycofali.

Komentatorzy już wcześniej zwracali uwagę, że nacisk na właściwości bojowe i związane z tym wymagania dotyczące awioniki faworyzują produkty koreański i włoski, a wymóg radaru spełnia tylko samolot koreański, Włosi musieliby dokonać zmian w konstrukcji. Informację o anulowaniu przetargu i rozpisaniu go na nowo jako pierwsza podała TVN24.

zew, PAP