Polskie przewodnictwo w Radzie UE 14 grudnia podsumowywał na forum Parlamentu Europejskiego premier Donald Tusk. Szef rządu ocenił, że polska prezydencja była prezydencją ludzi zdeterminowanych, aby swoje europejskie zadania wykonać najlepiej jak potrafią.
Brak sukcesów, brak symboli
- Jeśli chodzi o całość prezydencji - cóż, nie zrealizowano priorytetów, jakie były stawiane - ocenił Błaszczak. Szef klubu PiS podkreślił, że w czasie prezydencji nie zostały np. wyrównane dopłaty dla polskich rolników i tych, jakie otrzymują rolnicy z Europy Zachodniej. Błaszczak dodał jednocześnie, że nie widać "sukcesów nawet w sferze symbolicznej". Poseł PiS zwrócił uwagę, że traktat akcesyjny z Chorwacją został podpisany w Brukseli, a nie w Warszawie. - Kiedy my wstępowaliśmy do UE, traktat został podpisany w Atenach, bo wówczas Grecja sprawowała prezydencję - przypominał. - Pewnym symbolem też będzie to, że przedstawiciele polskiej prezydencji, minister finansów był wypraszany z posiedzenia dotyczącego przyszłości strefy euro. To jest symbol i pokazuje on naszą pozycję w UE, pozycję bardzo słabą - dodał Błaszczak. Zdaniem posła PiS "żaden z projektów nie został przeforsowany". - Układ stowarzyszeniowy na przykład z Ukrainą padł - podkreślił.
"Polska będzie płacić, chociaż ma problemy"
Według Błaszczaka, klęską dla Polski zakończył się również ostatni szczyt przywódców UE. - Bo czy można nazwać sukcesem to, że biedniejsza Polska będzie dokładała się do bogatszych państw zagrożonych? - pytał. - Zresztą i Polska ma problemy. Problemem jest np. bardzo wysoka inflacja - dodał, przypominając dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS podał, że inflacja w listopadzie wyniosła 4,8 proc., a ceny towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2011 r., w stosunku do poprzedniego miesiąca, wzrosły o 0,7 proc). - Nas po prostu nie stać na to, byśmy płacili długi bogatszych, jest to po prostu niesprawiedliwe - podsumował.
PAP, arb