Radna PO: Ślązacy nie powinni łączyć się w pary, żeby nie obciążać genetycznie dzieci

Radna PO: Ślązacy nie powinni łączyć się w pary, żeby nie obciążać genetycznie dzieci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lucyna Maryniak (fot. materiały prasowe)
- To kompletny absurd, który przywodzi na myśl eksperymenty eugeniczne. Takie opinie wskazują, że radna uległa fascynacji ideami z czasów słusznie minionych. Takie eksperymenty na ludziach to jedna z podstaw ideologii faszystowskiej – w taki sposób słowa radnej PO, która stwierdziła, że „rodzice Ślązacy przekazują dzieciom uszkodzony kod genetyczny”, komentuje Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska.
Gorzelika oburzyła wypowiedź radnej PO Lucyny Maryniak, która podczas posiedzenia komisji polityki społecznej stwierdziła, że zmiany genetyczne wśród dzieci są spowodowane tym, że... rodzice ze Śląska łączą się w pary. Radna skomentowała w ten sposób raport z wyników badań uczniów na Śląsku, który wskazywał, że na 800 dzieci zaledwie 170 ma dobrą postawę. - Zmiany genetyczne, które są w rodzicach, są przenoszone na dzieci, a ponieważ mieszkańcy Śląska łączą się w pary, stąd mamy takie problemy - tłumaczyła. Dodała, że mężczyźni i kobiety ze Śląska nie powinni łączyć się w pary. Już po posiedzeniu komisji Maryniak w swojej wypowiedzi nie widziała niczego niewłaściwego i tłumaczyła, że opierała się o opracowania polskich i amerykańskich genetyków. - Przeciętny mieszkaniec tego nie rozumie - podkreśliła.

Według Gorzelika, słowa radnej PO są skandaliczne i nigdy nie powinny zostać wypowiedziane. – Według logiki radnej, stosuję się do jej rad, bo mam żonę z Łodzi, więc moje dzieci nie powinny być zagrożone skrzywieniem kręgosłupa – kpi Gorzelik.

Zdania radnej PO nie podziela również Joanna Kluzik-Rostkowska, która mówi o sobie, że jest stuprocentową Ślązaczką. – Przeczytałam tę wypowiedź i osłupiałam. Według tej pani podlegam niebezpiecznym mutacjom genetycznym, o których mówiła – zauważa posłanka PO. Kluzik-Rostkowska dodaje, że wiele ludzi na Śląsku ma kłopoty zdrowotne, ale nie jest to związane z genetyką. – Przez wiele lat chodziłam do szkoły w robotniczej dzielnicy Katowic. Obok była huta metali nieżelaznych. I rzeczywiście, był pewien nabyty problem wśród dzieci. Najmłodsze zapadały na ołowicę. Ale co to ma wspólnego z przekazywaniem kodu genetycznego? – zastanawia się Kluzik–Rostkowska.

jk, "Super Express", jastrzebieonline.pl