Według rządowych planów od 2014 roku wszystkie sześciolatki mają obowiązkowo rozpocząć naukę w szkołach (obecnie rodzice mogą podjąć decyzję czy wyślą sześciolatka do szkoły).
- Do tej pory małe dzieci szły do szkoły z radosnymi emocjami, a to też jest cel sam w sobie – uważa Hall.
Była minister uważa, że wcześniejsze pójście do szkoły ma korzystny wpływ na rozwój dzieci. Twierdzi, że „czym wcześniej dziecko trafia do specjalistów, którzy mogą mu pomóc w rozwoju, tym lepiej dla niego”. Przekonuje, że wiele rodzin nie jest w stanie rozpoznać i rozwiązać problemów dziecka.
- Mam przekonanie, co do tego, żeby dzieci kończyły szkołę, mając lat 18, a nie 19. Uważam, że miejsce 18-latka jest na studiach albo na rynku pracy, a nie w ławce szkolnej 12 czerwca do Sejmu ma trafić wniosek o referendum w sprawie objęcia sześciolatków obowiązkiem szkolnym – twierdzi była minister.
jc, dziennik.pl