Postępowanie wszczęto po majowych tragicznych wydarzeniach na osiedlu studenckim, kiedy to interweniujący policjanci, w wyniku pomyłki, zamiast gumowych kul użyli kilku sztuk ostrej amunicji, zabijając dwie osoby (19-letniego mężczyznę i 23-letnią kobietę, a jedną ciężko raniąc.
Specjalny zespół powołany po zajściach przez komendanta wojewódzkiego w Łodzi uznał, że policja popełniła poważne błędy na etapie planowania zabezpieczenia juwenaliów. Funkcjonariuszy było zbyt mało i byli niedostatecznie wyposażeni. Zbyt późno powiadomiono o zajściach dyżurnego wojewódzkiego policji, a dowodzący akcją funkcjonariusz nie miał doświadczenia. Przeciwko trzynastu policjantom - w tym byłemu komendantowi miejskiemu policji i jego zastępcy, którzy po wydarzeniach podali się do dymisji - wszczęto postępowania dyscyplinarne.
B. szefowi policji w Łodzi zarzucono, że w odpowiednim czasie nie wydał wewnętrznych przepisów dotyczących wydawania i przechowywania broni służbowej.
Rzecznik dyscyplinarny po zapoznaniu się ze sprawą uznał jednak, że b. komendant nie naruszył dyscypliny. "W toku postępowania okazało się, że obowiązujące wcześniej przepisy dotyczące wydawania broni były wystarczające i nie było potrzeby ich nowelizacji. Z tego powodu postępowanie wobec b. komendanta zostało umorzone" - powiedział Kozicki.
Poinformował też, że w sumie zakończyło się już dziewięć postępowań dyscyplinarnych, trzy zostały zawieszone, a jedno jest w toku. W zakończonych już postępowaniach rzecznicy dyscyplinarni w jednym przypadku wystąpili o ukaranie policjanta naganą, w innym uznali winę, ale odstąpiono od ukarania, dwa postępowania umorzono, a pięciu funkcjonariuszy uniewinniono.
W sprawie tragicznych zajść na osiedlu studenckim prowadzone jest także śledztwo przez łódzką Prokuraturę Okręgową. Dotąd zarzuty przedstawiono dwóm policjantom - oficerowi dyżurnemu sekcji ruchu drogowego łódzkiej policji, który - według prokuratury - nie sprawdził rodzaju amunicji wydawanej funkcjonariuszom i wraz z amunicją gumową przekazał amunicję ostrą typu breneka oraz oficerowi dyżurnemu komendy miejskiej, który koordynował policyjną akcję i wiedział o pomyłce, ale nie podjął odpowiednich działań, by zapobiec tragedii.
Obu zarzucono nieumyślne niedopełnienie obowiązków oraz nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób, w wyniku którego śmierć poniosły dwie osoby. Grozi im kara do 8 lat więzienia.
Zwierzchnikiem obu policjantów był Jan Feja. W wyniku błędów popełnionych przez podwładnych najpierw podał się do dymisji, a gdy ta została przyjęta przez komendanta wojewódzkiego - odwołał się od niej do komendanta głównego. Ten jednak decyzji nie zmienił.
Z ustaleń prokuratury wynika, że w czasie tłumienia zamieszek policjantom zabrakło gumowych nabojów. Oficer dyżurny policji polecił zabranie dodatkowej amunicji z magazynów podręcznych różnych jednostek policji, m.in. z sekcji ruchu drogowego. To właśnie tam wraz z gumowymi nabojami wydano 25 sztuk ostrej amunicji.
Jan Feja nie tylko uniknie służbowej odpowiedzialności za łódzką tragedię. Ma też dużą szansę zostać szefem komendy policji w Starachowicach. Nadkom. Artur Niedbała z zespołu prasowego komendanta wojewódzkiego świętokrzyskiej policji potwierdził doniesienia prasowe, że jest on jednym z kandydatów na to stanowisko. Jak podkreślił Niedbała, szef świętokrzyskiej policji mł. insp. Arkadiusz Pawełczyk (wcześniej zastępca komendantawojewódzkiego w Łodzi) potwierdził swe stanowisko w tej sprawie po zapoznaniu się z wtorkową informacją o umorzeniu postępowania dyscyplinarnego wobec Fei.
Rzecznik starosty starachowickiego poinformował, że starosta Andrzej Maciag jest umówiony na spotkanie z komendantem Pawełczykiem na początku września w celu zaopiniowania kandydatury nowego szefa powiatowego policji. Rzecznik zastrzegł, że starosta nie wie, jakie nazwiska są na liście kandydatów.
Wtorkowe "Echo Dnia" doniosło, że Jan Feja to "poważny" kandydat na komendanta powiatowego starachowickiej policji. "Znam go od lat i jest, moim zdaniem, jednym z najlepszych komendantów w woj. łódzkim. A wtedy, kiedy były tragiczne juwenalia, komendant Feja był na trzytygodniowym urlopie" - cytuje Pawełczyka świętokrzyski dziennik w artykule "Będzie skandal!?"
Na stanowisku szefa starachowickiej policji jest wakat od czasu, gdy komendant podał się do dymisji po drugiej w tym roku ucieczce przestępców z miejscowego sądu, a także zaginięciu służbowego pistoletu. Kilku tamtejszych funkcjonariuszy miało sprawy prokuratorskie, a dwóch oskarżono w sprawach dotyczących tzw. afery starachowickiej.
em, pap