Szefowie MTK będą aresztowani

Szefowie MTK będą aresztowani

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzej szefowie Międzynarodowych Targów Katowickich swoimi zaniedbaniami spowodowali katastrofę hali, w której pod koniec stycznia zginęło 65 osób, a co najmniej 140 zostało rannych - uznała Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
O postawionych im zarzutach poinformował na środowej konferencji prasowej w Katowicach rzecznik prokuratury Tomasz Tadla. Po południu do sądu trafiły wnioski o aresztowanie dwóch spośród podejrzanych.

Zatrzymane we wtorek rano osoby to dwaj członkowie zarządu MTK - obywatel Nowej Zelandii Bruce R. i Ryszard Z. - oraz  dyrektor techniczny spółki Adam H. Do sądu trafiły dotychczas wnioski o aresztowanie Adama H. i Ryszarda Z. Ciągle trwa przesłuchanie trzeciego podejrzanego.

Zdaniem prowadzących śledztwo, wszyscy podejrzani naruszyli artykuły 164 i 163 kodeksu karnego. Oznacza to - mówił rzecznik -  że spowodowali zagrożenie katastrofą, a jednocześnie dopuścili do  skutku w postaci tragedii. Może za to grozić do ośmiu lat więzienia.

Prokuratura nie chce też na razie skonkretyzować, na jakich dowodach opiera zarzuty. Tadla powiedział tylko, że to wynik wszystkich dotychczas zgromadzonych dowodów: zeznań świadków, informacji biegłych, oględzin i zabezpieczonej dokumentacji. Potwierdził, że prokuratura korzystała z usług informatyków, którzy pomogli w odczytaniu zawartości dysków zabezpieczonych komputerów.

Zdaniem prowadzących sprawę, kierownictwo Targów miało świadomość, że z konstrukcją hali od dłuższego czasu dzieje się coś niedobrego, mimo to szefowie MTK nie reagowali.

Już w styczniu 2002 roku, pod wpływem opadów śniegu konstrukcja dachu ugięła się i została uszkodzona. Od 30 grudnia zeszłego roku na skutek obfitych opadów na dachu utworzyła się pokrywa śnieżno-lodowa o grubości dochodzącej do 70 cm; w  styczniu tego roku stwierdzono 20-centymetrowe odkształcenie na  elementach stalowych na rozpiętości 70 metrów - wyliczał Tadla.

"Mimo to, mimo zaleceń rzeczoznawcy z zakresu prawa budowlanego, nie usunęli pokrywy śnieżnej, nie dokonali pomiaru ugięć konstrukcji dachu, a także nie przeprowadzili konsultacji z  projektantem, a co więcej - nie odwołali targów, co doprowadziło w  konsekwencji do zawalenia się tej budowli" - powiedział prokurator.

W dzień po tragedii szefowie MTK zapewniali, że dach hali był odśnieżany. Tymczasem ze śledztwa wynika, że na jednym ze  świetlików dachu, który miał powierzchnię 6 na 6 m zalegało ok. 1,5 tony śniegu.

Prokuratura przyjęła, że szefowie MTK "co najmniej godzili się" z tym, że użytkowanie pawilonu może spowodować bezpośrednie niebezpieczeństwo zawalenia się dachu. "Powinni i mogli przypuszczać, że do tego zawalenia dojdzie" - podkreślił Tadla.

Rzecznik poinformował, że w środę kończą się oględziny na  miejscu katastrofy, od czwartku rozpocznie się "zwykła" rozbiórka zgodnie z prawem budowlanym, w której także wezmą udział biegli. Zgodnie z ich sugestiami będą zabezpieczane kolejne elementy hali.

Tadla poinformował też, że prokuratura wystąpiła do sądu o  zwolnienie z tajemnicy adwokackiej mec. Grzegorza Słyszyka, który występował jako pełnomocnik zarządu MTK. Chciał on być obrońcą jednego z podejrzanych, ale nie został do tego dopuszczony przez prokuratora.

Kiedy przed kilkoma tygodniami Słyszyk został wezwany do  prokuratury jako jeden z pierwszych świadków w sprawie, odmówił zeznań, powołując się na tajemnicę adwokacką. Póki co występuje jako świadek, więc nie może być obrońcą - argumentuje prokuratura.

"Prokuratura wystąpiła do sądu o zwolnienie z tajemnicy, bo  naszym zdaniem pewnych okoliczności, o które chcielibyśmy zapytać, nie da się ustalić na podstawie innych dowodów" -  wyjaśnił Tadla.

W śledztwie przesłuchano dotychczas około 200 świadków. Poza samą katastrofą w innym wątku prokuratorzy badają, czy w związku z  działalnością spółki MTK nie doszło do niegospodarności. Tadla powiedział, że jest zbyt wcześnie na informacje na ten temat.

ks, ss, pap