Sejm debatuje nad lustracją

Sejm debatuje nad lustracją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przekazanie lustracji osób publicznych do Instytutu Pamięci Narodowej, rozszerzenie jej na nowe kategorie osób oraz szerszy dostęp do "teczek" z IPN - zakładają projekty PiS, LPR, PO i Samoobrony, które omawia Sejm.
Najprawdopodobniej wszystkie projekty trafią do komisji.

W debacie PO i SLD skrytykowały najdalej idący projekt PiS, który chce zniesienia obecnej ustawy lustracyjnej, czyli m.in. likwidacji instytucji Rzecznika Interesu Publicznego i Sądu Lustracyjnego. Według PiS, badane dziś przez RIP i sąd oświadczenia lustracyjne osób publicznych byłyby zastąpione publikowanymi w internecie zaświadczeniami IPN o zawartości archiwów tajnych służb PRL, które dana osoba mogłaby zaskarżać od  sądu cywilnego.

Według PiS, nie będzie już "kary" 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznej za zatajenie agenturalności. To organ powołujący na  daną funkcję albo wyborcy będą decydować, czy ktoś, kto w  zaświadczeniu zostanie opisany jako agent lub oficer SB, obejmie funkcję publiczną.

Likwidacja Rzecznika i Sądu Lustracyjnego oznaczałaby niepoważne podejście do spraw państwowych - mówił Jan Rokita (PO). Powiedział, że nie można "w rewolucyjnym zapale, od tak sobie puścić z wiatrem" całego dorobku lustracji. Przyznał, że były wady w dotychczasowej praktyce lustracyjnej, ale Sąd Lustracyjny uznał już za kłamców "najbardziej niegodziwych spośród agentów", którzy nie przyznali się do tej działalności.

"PO nie zgadza się zdecydowanie, by wskutek rozwiązań proponowanych przez PiS ci najbardziej niegodziwi zaczęli w  aureoli świętości chodzić po ulicach, bo zniesiono przestępstwo kłamstwa lustracyjnego" - oświadczył poseł PO. Dodał, że procedury lustracyjne muszą się toczyć nadal przed Sądem Lustracyjnym.

Projekt PiS nic nie mówi o wymazywaniu wyroków wobec osób uznanych już za kłamców lustracyjnych - replikował Rokicie Zbigniew Girzyński (PiS). Nazywając wystąpienie Rokity "wielce niesprawiedliwym" wobec projektu PiS, zwrócił uwagę, że nie ma w  nim zdania, że te wyroki będą wymazane. Rokita powtórzył, że  projekt PiS likwiduje ustawę lustracyjną i tym samym - jego zdaniem - także samo kłamstwo lustracyjne. "Wszyscy skazani przestają być skazanymi" - dodał Rokita.

"Lustratio" znaczy oczyszczenie - mówił Ryszard Kalisz (SLD), według którego PiS nie zna łaciny, bo za lustrację pojmuje "niszczenie ludzi". Podkreślił, że sprawy lustracyjne nie raz długo toczyły się przed Sądem Lustracyjnym. "Gdyby sprawy były jasne i jednoznaczne, to czy sąd miałby wątpliwości?" - pytał Kalisz. Dodał, że projekt PiS daje archiwistom IPN możliwość ustalania "prawdy materialnej na 100 proc.". "Nie wolno dopuścić do inkwizycji. Każdy ma prawo do sprawiedliwego, jawnego, bezstronnego rozpatrzenia swojej sprawy przez sąd" - dodał.

Ujawnijmy prawdę, prawda wyzwala człowieka i narody - apelował Roman Giertych (LPR). Przypomniał, że Polska jest ostatnim krajem naszego regionu, który nie ujawnił archiwów komunistycznej bezpieki. Jego zdaniem, przyczyną tego był fakt, że tam nie było "okrągłego stołu", który - zdaniem Giertycha - sprawił, że "za stanowiska dawne służby mają spokój".

Według szefa Samoobrony Andrzeja Leppera, lustracja jest potrzebna, ale należy zrobić ją szybko. "Trzeba raz na zawsze zakończyć te dzikie lustracje, spowodować, że to polskie nie  piekiełko, a piekło, się zakończy" - mówił. Dodał, że powszechny dostęp do teczek osób publicznych pozwoliłby wiedzieć, kto jest kim w życiu publicznym.

Boję się, by podczas rozszerzonej lustracji nie skrzywdzono niewinnych - mówił Franciszek Stefaniuk (PSL). Stronnictwo będzie pomagać w tworzeniu dobrego systemu lustracyjnego, który będzie sprawiedliwie rozliczał z przeszłości, a nikogo nie skrzywdzi -  zapowiedział poseł.

PiS chce, by lustracja objęła także: osoby pełniące funkcje w  samorządach, dyplomatów, członków zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa, wszystkich nauczycieli akademickich szkół publicznych i prywatnych od stopnia doktora habilitowanego, radców prawnych, notariuszy, szefów oraz wydawców mediów prywatnych i  publicznych. Oznaczałoby to rozszerzenie kręgu osób podległych obecnie lustracji z 27 tys. do ok. 100 tys.

Inne projekty nie przewidują tak rewolucyjnych zmian, jak chce PiS, choć także zakładają rozszerzenie lustracji (m.in. na  oficerów wojska i policji oraz ogół dziennikarzy), a także szerszy dostęp w IPN do akt służb specjalnych PRL (m.in. jawne miałyby być teczki osób publicznych). W prawie wszystkich projektach - zgodnie z ubiegłorocznym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego - zapisano prawo dostępu agentów i oficerów służb PRL do akt IPN, lecz nie  tych, które sami wytwarzali.

PO jest nie tylko za utrzymaniem RIP i Sądu Lustracyjnego, ale - w związku ze spodziewanym wzrostem liczby lustrowanych - także za  powołaniem sądów lustracyjnych przy każdym z dziesięciu sądów apelacyjnych w kraju (dziś sąd ten działa tylko przy SA w  Warszawie). Według PO, o informacje, czy dana osoba miała związki ze służbami specjalnymi PRL, mogliby występować m.in. pracodawcy, partie polityczne, stowarzyszenia, związki zawodowe. Każdy mógłby zaś zajrzeć do teczek osób publicznych.

Projekt LPR zakłada możliwość sprawdzania w IPN przez partie polityczne tego, czy ich członkowie mieli związki ze służbami specjalnymi PRL. Ponadto dziennikarze mieliby dostęp do teczek osób publicznych, a IPN byłby zobowiązany do ścigania "pomówienia narodu polskiego o odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne lub  nazistowskie".

Projekty PO, PiS i LPR mają wiele podobnych zapisów, gdyż kluby te dostały opracowane w IPN propozycje nowelizacji, np. wydłużenie okresu ścigania zbrodni komunistycznych - z 20 do 30 lat, a zabójstw politycznych - z 30 do 40 lat.

Według projektu Samoobrony, IPN miałby obowiązek ujawniania teczek osób pełniących funkcje publiczne. Projekt rozszerza lustrowanych o: radnych, merytorycznych pracowników administracji państwowej i samorządowej, notariuszy, komorników, członków władz spółek Skarbu Państwa, "dziennikarzy mediów elektronicznych i  gazet oraz publicystów", służbę więzienną, żołnierzy zawodowych. Akt nie ujawniano by, gdyby dana osoba rezygnowała z funkcji. Ci, które uważają, że ich akta IPN "nie zawierają prawdy" mogliby się odwoływać do sądu powszechnego.

Działającemu od 1999 roku Rzecznikowi Interesu Publicznego, który obecnie wstępnie bada oświadczenia lustracyjne o braku związków ze  służbami specjalnymi PRL, pozostało do zbadania jeszcze kilka tysięcy oświadczeń.

pap, ss