W monumentalnych górach Hindukusz trwa zacięta wojna. Dla jednych święta, dla drugich prowadzona pod sztandarem walki z terroryzmem. Po jednej stronie walczą żołnierze zza oceanu - po drugiej talibowie z boskim wsparciem Allaha, którzy z modlitwą na ustach dokonują ataków na amerykańskie konwoje. W swoim najnowszym dokumencie Paul Refsdal, jeden z najważniejszych reporterów wojennych na świecie, przybliża ludziom Zachodu świat islamskich bojowników.
To pierwsza taka próba. Nikomu wcześniej nie udało się pokazać życia talibów z bliska. Bez wątpienia świadczy to o ogromnej wartości tego dokumentu. Refsdal ma zresztą doświadczenie w tego typu pracy. W ciągu swojej reporterskiej kariery był z kamerą w najbardziej niebezpiecznych miejscach na świecie - dokumentował m.in.: konflikt w Kosowie i na Sri Lance. W połowie lat 80. Refsdal po raz pierwszy dotarł do Afganistanu, gdzie Armia Czerwona rozpoczynała walkę z mudżahedinami. Dwie dekady później postanowił wrócić do Afganistanu by dotrzeć do rejonu położonego przy granicy z Pakistanem, będącego jest siedliskiem bojowników Al-Kaidy.
Pomysł na film był śmiały i niezwykle niebezpieczny. Jednak po kilkutygodniowych staraniach reporterowi udało się spotkać z dowódcą wschodniej części Afganistanu Dawranem Safim, którego głowę Amerykanie wycenili na 400 tysięcy dolarów. „Postanowiłem samodzielnie zdobyć o nich informacje. Czy talibowie są naprawdę tak groźnymi fanatykami? Filmowanie talibów jest trudne i niebezpieczne. Działają w górach - tam gdzie bojownicy Al-Kaidy. Gdybym wkroczył bez uprzedzenia, zostałbym aresztowany, oskarżony o szpiegostwo, a może nawet stracony"- mówi o ryzyku związanym z kręceniem swojego dokumentu Paul Resfeld.
Relacje między dziennikarzem a talibami na początku nie układały się najlepiej. Talibowie traktowali Refsdala z dużą nieufnością. „Niemal wszyscy mieli zasłonięte twarze i zachowywali się nienaturalnie. Byli spięci"- opowiada reporter. Jednak z biegiem czasu udało mu się zyskać ich zaufanie i akceptacje. Gdy wreszcie talibowie zdjęli swoje chusty, pionki na szachownicy wielkiej geopolitycznej gry nagle odzyskały twarze. Bohaterowie dokumentu zaczęli się nawet uśmiechać.
I tak Paul Refsdal przeniknął do dusznego, wąskiego kręgu krwi i wiary islamskich wojowników. Oko kamery rejestruje poczynania talibów: narady, wygłaszane komendy, tworzone na naszych oczach plany ataków. Widz staje się uczestnikiem wojny partyzanckiej. W jednej ze scen widzimy jak talibowie ostrzeliwują konwój z amerykańskimi żołnierzami. „Zatrzymaliśmy patrol, zniszczyliśmy pojazd, a pasażerów posłaliśmy do piekła. Jak widać, walka trwa. To znak, że są ranni"- relacjonuje tryumfalnie Dawran.
Dokument „Talibowie – prawdziwe oblicze" to reporterski donos ze świata niedostępnego dla ludzi Zachodu. Dzięki niemu możemy stanąć oko w oko z bojownikami, którzy od kilku lat trzymają w szachu wojska NATO.
Pomysł na film był śmiały i niezwykle niebezpieczny. Jednak po kilkutygodniowych staraniach reporterowi udało się spotkać z dowódcą wschodniej części Afganistanu Dawranem Safim, którego głowę Amerykanie wycenili na 400 tysięcy dolarów. „Postanowiłem samodzielnie zdobyć o nich informacje. Czy talibowie są naprawdę tak groźnymi fanatykami? Filmowanie talibów jest trudne i niebezpieczne. Działają w górach - tam gdzie bojownicy Al-Kaidy. Gdybym wkroczył bez uprzedzenia, zostałbym aresztowany, oskarżony o szpiegostwo, a może nawet stracony"- mówi o ryzyku związanym z kręceniem swojego dokumentu Paul Resfeld.
Relacje między dziennikarzem a talibami na początku nie układały się najlepiej. Talibowie traktowali Refsdala z dużą nieufnością. „Niemal wszyscy mieli zasłonięte twarze i zachowywali się nienaturalnie. Byli spięci"- opowiada reporter. Jednak z biegiem czasu udało mu się zyskać ich zaufanie i akceptacje. Gdy wreszcie talibowie zdjęli swoje chusty, pionki na szachownicy wielkiej geopolitycznej gry nagle odzyskały twarze. Bohaterowie dokumentu zaczęli się nawet uśmiechać.
I tak Paul Refsdal przeniknął do dusznego, wąskiego kręgu krwi i wiary islamskich wojowników. Oko kamery rejestruje poczynania talibów: narady, wygłaszane komendy, tworzone na naszych oczach plany ataków. Widz staje się uczestnikiem wojny partyzanckiej. W jednej ze scen widzimy jak talibowie ostrzeliwują konwój z amerykańskimi żołnierzami. „Zatrzymaliśmy patrol, zniszczyliśmy pojazd, a pasażerów posłaliśmy do piekła. Jak widać, walka trwa. To znak, że są ranni"- relacjonuje tryumfalnie Dawran.
Dokument „Talibowie – prawdziwe oblicze" to reporterski donos ze świata niedostępnego dla ludzi Zachodu. Dzięki niemu możemy stanąć oko w oko z bojownikami, którzy od kilku lat trzymają w szachu wojska NATO.
