Były prezydent Bronisław Komorowski był pytany na antenie RMF FM, czy Polska powinna brać pod uwagę ewentualne gwarancje atomowe, które Francja proponuje krajom europejskim.
– Absolutnie tak, bo nie ma pewności co do tego, jak się Stany Zjednoczone z ich arsenałem nuklearnym będą zachowywały w przyszłości. Więc trzeba szukać takich rozwiązań, które by pozwoliły czuć się choć trochę bezpieczniej w niebezpiecznym świecie. Dobrze, żeby to nie tylko Europa słyszała tę propozycję francuską, ale także, żeby słyszał ją Putin, a oprócz tego, żeby słyszał ją prezydent Trump – stwierdził.
Komorowski o francuskim parasole atomowym. Były prezydent o „przeczekaniu” Trumpa
Komorowski był też dopytywany, czy uważa, że reakcja w ramach piątego artykułu, wcale nie jest taka pewna, jeśli chodzi o Amerykanów.
– To, co zrobił prezydent Trump, chwieje tą pewnością. My chcemy ją mieć i deklarujemy jako państwo, że święcie wierzymy w wywiązanie się wszystkich uczestników Sojuszu z zobowiązań, ale do naszych uszu docierają ciągle sygnały, świadczące o tym, że obecny prezydent Stanów Zjednoczonych ma dosyć dziwne poglądy na przeszłość Sojuszu Północnoatlantyckiego – ocenił.
Komorowski wskazał, że są trzy możliwości dla Polski w tej sytuacji. – Albo się załamać, albo szukać jakichś alternatywnych rozwiązań. Może jest jeszcze trzecia, przeczekać Trumpa. Jest takie powiedzenie w kościele, dosyć popularne „Dłużej klasztora, niżli przeora”. Więc może przeor Trump przeminie, a klasztor w postaci Stanów Zjednoczonych wróci do jakichś wcześniej deklarowanych zasad – wskazał.
Polska w Nuclear Sharing? „Nie ma co się nadwyrężać w dyskusjach”
Komorowski został też zapytany, czy na terenie Polski powinna być broń jądrowa, na przykład w ramach programu Nuclear Sharing, o czym w zeszłym roku głośno mówił prezydent Andrzej Duda.
– Kraje takie jak Polska, tej wielkości, tego potencjału, powinny być przygotowane do tego, aby na wypadek wojny i na wypadek decyzji Sojuszu Północnoatlantyckiego być gotowym do ewentualnego przyjęcia instalacji, które są niezbędne do tego, aby mogła broń jądrowa, gdzieś zafunkcjonować na froncie wschodnim Sojuszu. To mogą być samoloty zdolne do przenoszenia, to mogą być magazyny do przechowywania – stwierdził. – Nuclear sharing to program, który wcale nie oznacza posiadania broni jądrowej przez kraje uczestniczące w tym programie, ale posiadanie zdolności do ewentualnego uczestniczenia w działaniach z użyciem broni jądrowej – tłumaczył były prezydent.
Prowadzący dopytał go, czy jego zdaniem sama obecność głowic na terenie Polski to za daleko idąca sprawa.
– Nie ma tego tematu, więc po co się nadwyrężać i dyskutować. Rozumiem, część ludzi się ucieszy, część osób się przestraszy, podczas gdy tematu nie ma. Bo nie ma takiej możliwości. Niestety Stany Zjednoczone nie chcą uczestniczyć, czy nie są zainteresowane w naciskaniu na Rosję putinowską – stwierdził Komorowski. – Siła polskiego nacisku jest bardzo niewielka, jeśli chodzi o wpływ na politykę Stanów Zjednoczonych, także politykę w wymiarze czysto wojskowym. Więc nie ma co się nadwyrężać. Lepszym rozwiązaniem jest po prostu trochę pokazanie Stanom Zjednoczonym, że na przykład prowadzimy rozmowy i serio traktujemy propozycję francuską – dodał.
Czytaj też:
Kreml zmienił narrację wobec USA. Skończyło się propagandowe wyśmiewanie i obrażanieCzytaj też:
Jaki ostro zrecenzował Sikorskiego. Wspomniał o „chorobie Zełenskiego”